O tym, skąd naprawdę mamy kryzys demograficzny...

O tym, skąd naprawdę mamy kryzys demograficzny i dlaczego będzie się on tylko powiększał.


*

To nie wina mieszkań

Główny argument, jaki najczęściej pada dla nieposiadania dzieci, to „jest za drogo”. Duże mieszkanie jest za drogie, dzieci są za drogie, żłobki i przedszkola są za drogie, życie z dziećmi jest za drogie i tak dalej. Po części jest to prawda – gdyby KAŻDA para miała zagwarantowane mieszkanie min. 3M w przystępnej cenie, to tych dzieci byłoby więcej… o jakiś 1-10% więcej, czyli wciąż za mało, aby spowolnić nasze wymieranie. Głównym problemem dzisiejszej Polski nie jest brak mieszkań w przystępnych cenach, a zwyczajnie brak par.
 

Szara strefa

W Polsce mamy 5,3mln kawalerów i 4,1mln panien. Teoretycznie każda panna może znaleźć sobie partnera wybierając w kandydatach – praktycznie miliony kobiet żyją w „szarej strefie”. Same nie są zbyt atrakcyjne matrymonialnie (przede wszystkim: nadwaga, dziecko z poprzedniego związku, bezrobocie, długi) a wymagają od partnera rzeczy z „wyższej półki”. Nierealne oczekiwania w stosunku do przyszłego partnera są główną przyczyną małej ilości związków, a mała ilość związków to pierwszy krok do zapaści demograficznej. Żeby nie było – panowie też wybrzydzają, jednak dla większości kawalerów jedyne wymaganie dla przyszłej partnerki to „chętna do związku”, gdyż nawet otyłe panie z dzieckiem mają dziś masę „adoratorów”.
 

To miejsce na mapie…

Na wsiach, w małych miasteczkach, w średnich miasteczkach, w krajach X, Y, Z – przeciętny polski mężczyzna jest spalony w większości Europy. Zwykły, szary Polak nie poderwie dziewczyny z zachodu, nie znajdzie żony na wsi – bo panny ze wsi wyjechały i tak dalej. Nie możemy też wymagać, aby ponad 5 mln mężczyzn zmieniło miejsce zamieszkania wyłącznie w celu „szukania żony”, gdyż zniszczy to naszą gospodarkę, chociażby doprowadzając do całkowitego upadku rolnictwa. Tutaj może pomóc jedynie zmiana praw migracyjnych – pozwolenia na pobyt oraz pracę w Polsce powinny być przyznawane w zależności od płci w stosunku min. 12-10, czyli na 12 kobiet przyjmiemy 10 mężczyzn. Tymczasem dla przybyszy z niektórych regionów świata stosunek ten wynosi 1:10 dla panów, co jeszcze bardziej pogłębia ten kryzys…
 

Wiek, wygląd a uczucia

Człowiek to przede wszystkim geny – natura, a nie chłodna logika z excella. Przez dziesiątki tysięcy lat kobiety rodziły pierwsze dziecko w okolicach 14-17 roku życia. Po II wojnie, która ustaliła cały świat na nowo, zamieniło się to na 17-21 lat. Dziś zbliżamy się do 26-30. Jaka jest różnica między 17-latką a 30-tką? Ogromna. Poczynając od wyglądu – inna figura, ilość wody w organizmie, cera, uroda, nawet jędrna, nierozciągnięta, niepopękana skóra, aż do „chemii ciała” – od libido po płodność.
Jeszcze 30 lat temu związki wyglądały nierzadko tak, że chłopak ok 21 roku życia poznawał kilka lat młodszą dziewczynę no i pałał do niej tak wielkim pożądaniem, że zaraz było dziecko, ślub i praca do śmierci w fabryce azbestu, mieszkając jednocześnie na pokoju w mieszkaniu rodziców/teściów – najczęściej o miejscu życia młodej pary decydowało to, u kogo jest więcej miejsca… Ja sam rodząc się żyłem w jednym domu z rodzicami, dziadkami, jednym wujkiem i jednym przybranym dziadkiem (sierota uratowana z Wołynia). Dziś panna młoda mająca mniej niż 20 lat to fenomen – na ślubnym kobiercu stają przede wszystkim kobiety w wieku 25-30, potem 30-39 a dopiero po nich mamy „małą” grupę z przedziału 18-24… Ludzie wiążą się w „poważne związki” w wieku, w którym i libido zaczyna maleć, a pożądanie skierowane do ciała partnera/partnerki nie jest już tak duże, jak gdyby związali się ze sobą w wieku 17-22 lat, co skutkuje rzadszym seksem – im rzadziej się kochają, tym mniejsze łączy ich przywiązanie a co za tym idzie chęć do posiadania dzieci. I mówię tu o odczuciach na poziomie genetycznym.
 

Problemy zdrowotne

Coś, co się pomija „bo wstyd mówić”. Praca przy chemii, smog, nadwaga, zła dieta, nadużywanie alkoholu, papierosy, narkotyki, brak ruchu, stres, przemęczenie a nawet próchnica – to wszystko znacznie wpływa na naszą płodność. Znam osoby, które nie mogły mieć dzieci ze względu na samą tylko pracę – gdy ją zmienili, od razu pojawiał się potomek. Oczywiście w szkołach o tym się nie mówi, w debacie publicznej mało kto porusza ten temat a samemu wstyd – bo już lepiej mieć krótkiego siusiaka niż niedziałające jądra. U kobiet jest jeszcze gorzej, bo problemy z zajściem w ciąże są dla nich o wiele większe zarówno w leczeniu, jak i samym ich zaakceptowaniu. W Polsce problemy z płodnością ma 1,5mln par – jakieś 20% społeczeństwa w wieku reprodukcyjnym. Do tego musimy zaliczać wszystkie poronienia, czasami następujące nawet kilka tygodni po zajściu w ciąże, przez co wiele kobiet nawet nie wie, że w niej było – a czasami kilka miesięcy, kiedy już mają przygotowany pokój dla dziecka…
Rozwiązanie tego problemu w teorii jest bardzo proste – wystarczy zdrowa, zbalansowana dieta, dużo ruchu, świeże powietrze oraz wyeliminowanie stresu. Nie bez powodu najłatwiej w ciąże zachodzą bezrobotne, wolne od wszelkich obowiązków i zmartwień „pasożyty”, podczas gdy ludzie zajechani w wyścigu szczurów starają się o dzieci całymi latami… Dodatkowo wiek również pomaga – im bliżej 20go roku życia, tym lepiej.
 

Czas pokaże

Jeśli nie zaczniemy szybko działać, z naszą dzietnością będzie tylko gorzej i gorzej aż, i mówię tu całkowicie poważnie, zaczniemy wymierać – bo za kilka-kilkanaście lat większość Polaków będzie samotna, a jak już powstaną jakieś związki i zacznie się planowanie dziecka, to okaże się, że para otyłych, uzależnionych od wszystkiego, zabieganych, zestresowanych ludzi grubo po 30tce jest równie płodna, co para kamieni z doklejonymi oczami… Z drugiej strony o ile możemy naciskać na takie rzeczy jak dbanie o wagę czy kontrolować zanieczyszczenie powietrza, to nie zmienimy już tego, co media zrobiły z umysłami młodych ludzi… Moim zdaniem już nie wrócą czasy, w których na ślubnym kobiercu staje para osób poniżej 22 roku życia – będzie nieprzerwana „zabawa” do 30-35 lat a potem „kariera” w małym boksie w dużym „szklanym domu”…

** **

Jeśli podoba ci się styl w jakim piszę, a co najważniejsze treści, które prezentuję, zachęcam do przeczytania zbioru opowiadań którego jestem współautorem. Poruszają one tematy przepracowania kosztem związku, naiwności uczuciowo-emocjonalnej, zdrad, samotnego macierzyństwa, gwałtów, prostytucji, samotności społecznej oraz innych zachowań około seksualnych, mających znaczący wpływ na funkcjonowanie całego społeczeństwa.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4989526/9-kobiet