Polska

Krzysztof Kononowicz nie wie, że cierpi. Żyje jak w "Truman Show"

Jakub Szczęsny
Krzysztof Kononowicz nie wie, że cierpi. Żyje jak w "Truman Show"
311

5000 kamer, obserwacja od dnia narodzin, wszyscy wkoło są aktorami. Truman Burbank - bohater filmu "Truman Show" z 1998 roku, żył w świecie który nastawiony jest na konsumpcję jego poczynań. W przypadku Krzysztofa Kononowicza jest odrobinę inaczej - ale sytuacja bardzo przypomina to, co zobaczyliśmy w filmie Petera Weira. Legenda polskiego Internetu sprzed lat prawdopodobnie nie wie, w jakim cyrku przyszło jej żyć. Albo o tym wie, jednak ma to gdzieś.

Sprawa jest złożona, najpierw dla wyjaśnienia kontekstu - kilka faktów.

  • Krzysztof Kononowicz po podbiciu Internetu w 2006 roku, wrócił do Sieci. Aktualnie, perypetie jego oraz tzw. "Uniwersum Szkolnej 17" (nazwa odnosi się do miejsca zamieszkania Pana Krzysztofa) publikowane są na kanale Mleczny Człowiek na YouTube. Materiały absolutnie nie są family friendly: pokazywane tam są społeczne dewiacje oraz dziwaczne zachowania.
  • Kanałem Mleczny Człowiek zawiaduje niejaki Pan S. z Bielska-Białej (dzięki pomocy tzw. "redaktorów" jest w stanie doskonale zarządzać sprawami głównych bohaterów kanału. Poza faktycznym posiadaniem dostępu do kanału Mleczny Człowiek, inkasuje również pieniądze pochodzące z monetyzacji materiałów wideo.
  • Stan zdrowia Krzysztofa Kononowicza jest słaby. W rozmowie z różnymi osobami utrzymuje, że nie wie ile zarabia kanał Mleczny Człowiek, dostaje niewielką część jego zarobków: według jego relacji 400 złotych miesięcznie lub tygodniowo (Pan Krzysztof ma skłonność do przeinaczania faktów). Pewne jest to, że ze względu na swoją nieudolność, nie jest w stanie kontrolować tego, co dzieje się za kulisami.
  • Materiały znajdujące się na kanale Mleczny Człowiek stawiają Pana Krzysztofa w złym świetle, uwypuklają jego wady oraz ukazują w oparach absurdu. Pan Kononowicz miał w historii kanału dwóch lokatorów - Wojciecha Suchodolskiego (uzależnionego od rozpuszczalnika) i Andrzeja Geremka (nadużywającego alkoholu). Perypetie tych postaci są ukazywane w serwisie YouTube.
  • Do sprawy włączył się polski oddział Google, który współpracuje z nami w zakresie tego, co dzieje się wokół Krzysztofa Kononowicza. Po naszej interwencji, w trybie pilnym przekazano kwestię kanału odpowiednim osobom w YouTube.

W roku 2006, Krzysztof Kononowicz "zaszokował" społeczność internetową wystąpieniem w TV Jard, kiedy to w prostych słowach wypowiedział się o swoim programie wyborczym. Z ramienia ruchu Podlasie XXI Wieku (działającego również jako KWW), Krzysztof Kononowicz stał się ich kandydatem na prezydenta miasta. Wystąpił nawet w filmie "Ciacho" jako prokurator, a następnie popadł w niebyt. Niespodziewanie wrócił w 2020 roku, na jednym z filmów stwierdził, że wirus SARS-CoV-2 nie istnieje, a przepisy z nim związane należy łamać.

Wokół Krzysztofa Kononowicza wytworzyło się tzw. "Uniwersum" - dotyczy ona przede wszystkim jego posesji przy ul. Szkolnej w Białystoku, a także kręgu jego znajomych. Tamtejszy dom nazywa się "Belwederem" (nawiązując do kandydowania głównego bohatera na prezydenta miasta), mieszkał tam Wojciech Suchodolski: człowiek uzależniony od rozpuszczalnika nitro - cały czas groził, że się wyprowadzi. W końcu to zrobił: obecnie jego miejsce zajmuje niejaki "Andrzej Geremek", niepokojąco często zaglądający do kieliszka.

Istotą "Uniwersum" jest niesamowity absurd. Jest on tworzony głównie przez samego Krzysztofa Kononowicza, który topi się w swoim skrzywionym obrazie rzeczywistości: mówi, że ma swoją kancelarię adwokacką i pisze mnóstwo donosów na różne osoby i instytucje. Dokładają się do tego i lokatorzy "Belwederu" i widzowie Uniwersum, którzy wydzwaniają do Krzysztofa, nazywają go "knurem", "śmierdzielem", "ostatnim ch**em Polski". Piszą listy, w których imputują mu, iż ten trzyma swoją zmarłą matkę Leonardę na strychu. Bardzo istotnym punktem w funkcjonowaniu Uniwersum są paczki przesyłane przez widzów. Ale wystarczy, że Andrzej Geremek dostanie "lepsze" paczki, pełne przydatnych, smacznych rzeczy (czasami w środku są nawet pieniądze), a Krzysztof otrzyma np. połamane monety, "przerobione", fałszywe pieniądze lub pełen obelg list - zaczyna się kłótnia. Nadawcy paczek nie przebierają w środkach: zdarzają się nierzadko i paczki z fekaliami, które są osobliwą formą obrazy Krzysztofa Kononowicza, wyzywanego od "knurów". Raz zdarzyła się świeca dymna, która po otwarciu pudełka po perfumach usłała dom Krzysztofa Kononowicza gęstą "mgłą". W tym przypadku mogło dojść do tragedii.

Kto kieruje "Uniwersum"? Na pewno nie Krzysztof Kononowicz

Z tylnego siedzenia robi to wspomniany wyżej Pan S. z Bielsko-Białej. Dosyć daleko od Białegostoku, ale przez Internet - zdalnie - da się wiele rzeczy aranżować. Pan S. ma swoich redaktorów: "Jacka od psa Arona" oraz z rzadka Rafała Kosno: to lokalny aktywista proekologiczny i społeczny, założyciel podlaskiej Federacji Zielonych. W 2010 roku przyłapano go na niszczeniu sprayem billboardu Tadeusza Truskolaskiego. Zarządca Uniwersum nie jest człowiekiem lubianym w Internecie: Społeczność Wykopu skupiona wokół tagu #Kononowicz nazywa go "Centaurem", "Bestią z gór". Notorycznie pojawiają się tam przeróbki jego prywatnych zdjęć, zdjęć jego żony, a także inne ataki. Internauci w ten osobliwy i niemożliwy do usprawiedliwienia sposób reagują zjawisko Uniwersum Szkolnej 17.

Łukasz Wójcik (uzyskałem zgodę na publikację pełnych danych), autor kanału OlgierdanoTV w swoich materiałach wykazywał, iż Pan S. przejął Uniwersum nie do końca etycznymi metodami. W czasie, gdy uwiecznianiem filmów z Krzysztofem Kononowiczem zajmował się niejaki "Mexicano", obecny zarządca "Uniwersum" miał przekazywać służbom porządkowym informacje na temat tego, że w domu Krzysztofa Kononowicza w czasie największych obostrzeń, przebywały więcej niż dwie osoby (co traktowano wtedy jako zgromadzenie nielegalne z punktu widzenia obostrzeń covidowych). Na dowód tego, Łukasz Wójcik przedstawił zrzuty ekranu z mediów społecznościowych Pana S., gdzie ten wrzucał gotowe zawiadomienia wymierzone we wcześniejszego redaktora Szkolnej 17. Według Łukasza Wójcika, tego typu wydarzeń było znacznie więcej i wszystkie - co widziałem sam - są skrupulatnie udokumentowane.

Jak dowiedziałem się od Łukasza Wójcika, gdy ten zajął się sprawą Szkolnej 17 i osób, które aranżują ten "show" - odkrył że staje się ofiarą stalkingu. Zdjęcia jego rodziny z Internetu lądowały w takich serwisach jak Mikroblog Wykopu - gdzie występowały w często pornograficznych przeróbkach. Wójcik wskazuje również na fakt, iż jego zmarły dziadek - człowiek nie korzystający nigdy z Internetu też znalazł się w obraźliwych materiałach hejterów. Wygląda na to, że historia jego życia została gruntownie "przekopana".

Przypomina mi to sytuację, w której na przełomie stycznia i lutego w jednym z hejterskich komentarzy podniesiono nawet kwestię mojego zmarłego ojca. Nie powiem - zirytowało mnie to: tym bardziej, że byłem wtedy świeżo po jego śmierci. Moja irytacja to jednak nic w porównaniu z tym, w jaki sposób obchodzono się z "aktorami" Uniwersum.

Wojciech Suchodolski mógł umrzeć z wychłodzenia. Poproszono go, by nie wracał do domu i odurzony spędził noc w lesie

Jednym z bardziej szokujących materiałów jest ten, na którym Pan S. w rozmowie telefonicznej prosi Wojciecha Suchodolskiego (kiedy ten znajduje się w lesie, w temperaturach MINUSOWYCH, w trakcie odurzenia rozpuszczalnikiem nitro), aby nie wracał do domu. Pytałem o ten fakt Pana S. i ten nie był w stanie wytłumaczyć swojego postępowania.

Krzysztof Kononowicz nie wie, ile zarabia kanał Mleczny Człowiek

Łukasz Wójcik w swoich licznych materiałach na YouTube zarzucał wielokrotnie Panu S. hipokryzję oraz wykazywanie dewiacyjnych zachowań również uwiecznionych na filmach (między innymi upicie się do nieprzytomności w domu Pana Kononowicza). W rozmowie z człowiekiem stojącym w opozycji do Pana S. usłyszałem, że ten chce skończyć patologię, która jest kojarzona z jego miastem, napiętnowanie oraz pokazanie szerszej publiczności to, co dzieje się wokół procederu. Liczne filmy na kanale "Mleczny Człowiek" generują niemałe statystyki.

Codziennie wrzucane materiały z nielichą liczbą wyświetleń (nawet do trzech dziennie, generujące ok. 40 tys. odsłon) są na sto procent całkiem lukratywnym biznesem. W trakcie mojej rozmowy z Panem Krzysztofem, otrzymałem informację, iż otrzymuje 400 złotych miesięcznie za nagrania. Nie podpisywał nigdy żadnej umowy o użyczenie wizerunku, nie wie jakie są zarobki kanału Mleczny Człowiek. Postanowiłem, że zasięgnę opinii człowieka, który mógłby ocenić możliwe zarobki.

Jeżeli wrzucane filmy nie są demonetyzowane, biorąc pod uwagę ilość wyświetleń i frekwencję - kanał może zarabiać do 20 tysięcy miesięcznie. Mogłoby być więcej, gdyby w grę wchodziły akcje sponsorowane, ale raczej nikt nie chciałby takich robić z Krzysztofem Kononowiczem.

Tak sprawę przedstawił mi zaprzyjaźniony człowiek zajmujący się m. in. współpracą z dużymi kanałami na polskiej scenie youtube'owej. Wypowiedź dotyczy stanu do 12 czerwca 2022 roku. Nie jest to więc mało. Kanałem "Mleczny Człowiek" rzecz jasna zajmuje się Pan S.. Zapytałem o te zarobki "zarządcę Uniwersum" i ten odparł mi, że "to nie jest w dobrym zwyczaju zaglądać komuś do portfela". Pewne jest natomiast to, że odpowiedź na takie pytanie i upublicznienie tegoż mogłoby doprowadzić do zmiany wizerunku Pana S. w Internecie - a ten jest naprawdę przerażająco zły. W oficjalnych pytaniach do materiału, Pan S. również przekazał mi informację, że podpisano stosowną umowę z Panem Kononowiczem w zakresie wykorzystania wizerunku. Zastanawiająca jest rozbieżność stanowisk - jednak biorę pod uwagę to, że główny bohater kanału "Mleczny Człowiek" jest skłonny do konfabulacji.

Widząc skalę hejtu, jaki spada na Pana S. - postanowiłem go zapytać jak faceta: ma żonę oraz dziecko. W takiej sytuacji należy dbać głównie o dobro rodziny. Skoro skupia się na pomaganiu Krzysztofowi Kononowiczowi i eksploatuje go ów fakt pod kątem jego dobrego imienia - czy ze względu na wartość, jaką zdecydowanie jest rodzina, nie lepiej odpuścić. Oznajmiono mi, że "to nie jest takie proste". Krzysztofowi Kononowiczowi nikt nie chce pomagać, a Pan S. oraz ekipa Mlecznego Człowieka mu pomagają. W istocie, widać że drewniany domek został odmalowany, w środku zostało posprzątane (choć i tak zaczyna się tam generować bałagan), łazienka jest remontowana. Ale nie mogę pojąć, dlaczego za cenę wylewającego się na niego hejtu, Pan S. dalej trzyma się Krzysztofa Kononowicza. Internauci wskazują na jego dewiacyjne zachowania sprzed przejęcia kontroli nad Szkolną 17 - między innymi libację, w której upił się do nieprzytomności w domu Kononowicza, a także wideo gdzie w kolonii obraża przypadkowe osoby.

Główni bohaterowie nie wiedzą, że uczestniczą w absurdalnym projekcie

Niestety, ale spoglądając czy to na Pana Krzysztofa, czy to jego lokatorów (Wojciech Suchodolski / Andrzej Geremek), można stwierdzić jasno: ci ludzie raczej nie zdają sobie sprawy z tego, w czym uczestniczą. Pan Krzysztof Kononowicz jest osobą schorowaną. W 2019 roku trafił do szpitala z powodu ataku cukrzycy, w trakcie badań wykazano, iż powodem jest obecność aż 600 mg cukru na dl krwi. Nieleczona cukrzyca prowadzi do ciężkich powikłań: deficytów w narządzie wzroku, trudno gojących się ran (stopa cukrzycowa) oraz powolnego wyniszczania właściwie wszystkich organów. Warto wskazać, iż po jednym z pobytów w szpitalu, Krzysztof Kononowicz nabawił się odleżyny. W połączeniu z cukrzycą jest to szalenie niebezpieczne zjawisko: jątrząca się rana stanowi wrota zakażeń dla drobnoustrojów. Spoglądając na filmy na kanale Mleczny Człowiek, podejrzewam iż ta rana obecnie jest otwarta i stanowi problem dla Pana Krzysztofa.

Trzeci atak cukrzycy (ostatni) odbył się w maju tego roku, tym razem wynik to 550 mg cukru na dl krwi (wcześniej było to nawet 600 mg/dl). To i tak sporo. Wszystko to jest spowodowane niezdrowym odżywianiem się, a także niechęcią do brania leków przez Pana Krzysztofa. Nie można go oczywiście do tego zmusić, jednak zastanawiam się czy rzeczywiście tak trudno jest skłonić Pana Krzysztofa do wzięcia potrzebnych medykamentów. Kolejny tego typu atak może skończyć się tragicznie. Kto wtedy będzie winny? Opiekunowie? Instytucje, które umywają ręce od sprawy Krzysztofa Kononowicza? Firmy, które pozwalają na wyrastanie w ich platformach absurdów takich, jak Uniwersum Szkolnej 17?

Na tym filmie widać, że Pan Kononowicz nie kontroluje cukrzycy. Wynik samobadania nie należy do najlepszych, a i widać że główny bohater Uniwersum nie jest odpowiednio poinstruowany co do panowania nad swoją chorobą. Na niektórych materiałach z Krzysztofem Kononowiczem w tle widać, iż ten nie kontroluje oddawania moczu. Stawia go to w tragicznym świetle i stanowi pożywkę dla żądnych dymów oraz absurdów widzów.

Spójrzmy jeszcze na Wojciecha Suchodolskiego. Długoletni lokator "Belwederu" wyjechał do Niemiec i realizuje się w innej inicjatywie w Internecie. Jednak należy odnotować fakt, iż długotrwałe wystawianie się na działanie inhalantów pochodzących z rozpuszczalnika nitro, najpewniej spowodowało nieodwracalne zmiany w mózgu. Pokazałem kilka materiałów z udziałem Pana Wojciecha zaprzyjaźnionemu psychologowi. Ten stwierdził, iż ów człowiek wykazuje objawy uszkodzenia móżdżku: ośrodka nie odpowiadającego wprost za "wolę" wykonania ruchu, lecz pracuje bardziej w roli "superszybkiego procesora" obliczającego koordynację ruchu, jego moment oraz precyzję. Wojciech Suchodolski żywo gestykuluje w trakcie wypowiedzi, jego mowa jest skandowana i uboga leksykalnie. Można zaobserwować chód na szerokiej postawie (tzw. chód marynarski) oraz poruszanie się na sztywnych kolanach.

Zaburzenia napięcia mięśniowego, niecodzienna gestykulacja, sylabizacja, sztywny chód - wszystko to wskazuje na uszkodzenie móżdżku. Trzeba również wspomnieć o tym, że bardzo często "Major" odnosił się agresywnie do Krzysztofa Kononowicza. Siniak pod okiem u Suchodolskiego, czy też rozcięta głowa (z powodu uderzenia... kubkiem) Kononowicza to jedne z bardziej jaskrawych dowodów na to, że poza inwektywami obaj Panowie używali także rękoczynów w trakcie rozwiązywania sporów między sobą. Obecny lokator Szkolnej 17, "Andrzej Geremek" (to pseudonim, a nie realne personalia) jest człowiekiem bardziej świadomym otaczającego go świata - jednak cierpi z powodu uzależnienia od alkoholu.

Na terenie posesji Krzysztofa Kononowicza znajduje się monitoring. Zgadnijcie, kto ma do niego dostęp

Na terenie "Belwederu" - czyli domu Pana Kononowicza znajduje się monitoring. Nie został tam zainstalowany bez powodu: było to wymagane z uwagi na fakt, iż posesja oraz "Belweder" były obrzucane ekskrementami, smarowane sprayem, a nawet niszczone (wybite szyby, ławki wysmarowane gnojem (!!!)). Pojawiają się niepotwierdzone zarzuty, wedle których elementy monitoringu oraz programy typu Team Viewer znajdowały się na komputerach oraz telefonach używanych przez mieszkańców posesji: wszystko po to, aby kontrolować ich poczynania oraz aranżować absurdalne sytuacje. Niejednokrotnie numery telefonów Pana Krzysztofa i Pana Wojciecha wyciekały, a do tego drugiego pisały nawet kobiety doprowadzając do niezwykle niebezpiecznych i chorych sytuacji - obiecując mu związek lub zbliżenia intymne. W trakcie jednej z takich akcji wyciekło nagranie, na którym Pan Wojciech się onanizuje.

Biorąc pod uwagę fakt, iż Krzysztof Kononowicz w rozmowach telefonicznych twierdzi, że nie wie ile zarabia kanał Mleczny Człowiek, nie otrzymuje odpowiedniego - jak wynika z jego słów - wynagrodzenia, a także niektóre zachowania ekipy tworzącej kanał "Mleczny Człowiek" działające na granicy etyki, można mieć bardzo smutne przypuszczenia co do intencji autorów zjawiska. Wygląda na to, że jeżeli znajdzie się nieporadne życiowo osoby, odpowiednio zaaranżuje się ich życie - możliwe jest zarobienie dobrych pieniędzy. Nie mam do tego ostatniego nic, liczy się to w jaki sposób się to robi. Polskie prawo nie jest do końca przygotowane na takie sprawy. Miałem być nawet świadkiem w sprawie cywilnej wytoczonej przez Pana S. przeciwko Łukaszowi Wójcikowi, ale została odroczona. Powodem jest znacznie szerszy kontekst "Uniwersum".

Wiele osób zaczyna interesować się sprawą Szkolnej 17: od pracowników opieki społecznej, którzy dotychczas omijali Pana Krzysztofa do służb porządkowych oraz prawników. Do akcji wkroczył również Pan Bogumił Storch z Polska Press, który jako pierwszy naświetlił sprawę Szkolnej 17 w swoim artykule. Postanowił także wypowiedzieć się dla redakcji Antyweb.

Sprawą medialnego cyrku, w którym zwierzęciem uczyniono Kononowicza i jego współlokatorów zajmuję się już od kilku lat. Pisałem o tym pierwszy w Polsce. Teraz pracuję nad reportażem, który ma być tego zwieńczeniem. Jednak, gdy "śmiesznego pana z internetu" po raz kolejny dostarczono w stanie ledwo żywym do szpitala, brudnego i śmierdzącego, nie mogłem nie zareagować. Kononowicz jest w epicentrum kamer, show na wiele kanałów medialnych od Youtube do TikToka. Szef tego cyrku (wspomniany w tekście Pan S. z Bielska-Białej - przyp. red.) chwali się publicznie, że jest tego wszystkiego CEO.

Podlinkowany wyżej artykuł jest pierwszym w Polsce materiałem unaoczniającym to, co dzieje się na ul. Szkolnej w Białymstoku. Jak wspomniał Bogumił Storch, Krzysztof Kononowicz trafił ostatnio do szpitala z powodu bardzo złej kontroli cukrzycy. Rozmawiając z dziennikarzem Polska Press, otrzymałem informację iż większy reportaż ukaże się w jego medium w następnym tygodniu. Wskazał ponadto na to, z czym również ja spotkałem się w trakcie badania sprawy Uniwersum.

Tydzień temu albo dwa, dostałem mejla od S. Dowiedziałem się z niego, że Łukasz (Wójcik - przyp. red.) "podał" mój felieton jako dowód w sprawie. "Będziesz musiał nakreślić w sądzie o kim był ten artykuł. Jeśli sąd dopuści to jako dowód, to zostaniesz powołany przeze mnie na świadka. Istnieje podejrzenie, że artykuł został napisany o mnie (liczne pomówienia)" przeczytałem w mejlu i potraktowałem to jako groźby. (...) Oby gróźb nie zechciał spełnić. Co ciekawe, jego żona (żona S. - przyp. red.) też do mnie wcześniej wypisywała. Myślałem nawet, że to troll (typowe dla wykopu), ale nie. Facet potwierdził, że to jego kobieta. Żona po prostu skarżyła się na Łukasza (Łukasza Wójcika - przyp. red.) i na stalking. Odpisałem jej to, co każdemu bym poradził w tej sytuacji: jak czujesz się skrzywdzona, to zgłoś to odpowiednim organom a jak nie chcesz mieć do czynienia z patologią, to może mąż nie powinien robić biznesu z show, gdzie patologia jest główną widownią i głównym motywem napędu kanału. "Dymy" się u niego oglądają, inne rzeczy nie.

Pan Bogumił Storch w trakcie prowadzenia swoich czynności skupił się na aspekcie gospodarczym Uniwersum: jego stanowisko wskazuje na to, o czym piszemy w tym materiale: ograniczoną zdolność do samodzielnego pilnowania własnych spraw przez "aktorów" Uniwersum:

Zamiast wrzucać memy z dzieckiem S. (Bogumił Storch wskazuje na zachowanie internautów, którzy często tworzą obraźliwe memy z S. i jego rodziną - przyp. red.) warto by ruszyć 4 litery i zainteresować się dlaczego pieniądze podatników z tarczy antycovidowej trafiły do patostreamera Suchodolskiego i czy tak naprawdę do niego trafiły. Jak ten wniosek został uzasadniony i przez kogo podyktowany bo, jak wiemy Suchodolski, umie się co najwyżej podpisać pod nim. To jest ważny interes społeczny, nasze podatki poszły na faceta, który zarabiał na: rzyganiu pod siebie, ćpaniu rozpuszczalnika, wyzwiskach, czasem nie tylko o słownej agresji o onanizowaniu się pod portretem papieża już nie wspomnę. Co tu niby wymagało wparcia w czasie pandemii? Albo inny problem: jakim prawem obcy człowiek chce hasła do konta innej, dorosłej, niby samodzielnej osoby. Wasi pracodawcy też proszą was o pin do bankomatu? To przecież śmierdzi kryminałem. Czy tylko ja to widzę?

Bogumił Storch poprosił o upublicznienie pełnej wypowiedzi udzielonej mi za pomocą komunikatora internetowego. Oto link do całości jego stanowiska. Tekst jest pozbawiony poprawek, Pan Bogumił udzielał komentarza będąc w podróży.

Służby uciekają od Kononowicza. Przez to stał się łatwym celem

Jedna osób związana z instytucjami na terenie Białegostoku (z wiadomych względów, nie chce podawać swoich personaliów) stwierdziła:

Kononowicz jest jak gorący kartofel. Nikt go nie chce. Jest problemowy. Gdyby trafił do DPS to pewnie wysyłałby donosy na pracowników i się wykłócał. W szpitalu psychiatrycznym to samo. Gdy leczono go na cukrzycę, wyzywał pielęgniarki (leżąc na oddziałach - przyp. red.) i lekarzy. Nic dziwnego że nikt nie chce się do niego zbliżać.

Znamienne jest to, że niemal wszystkie osoby wypowiadające się na temat Krzysztofa Kononowicza, unikają podpisywania się własnym nazwiskiem. Przyjrzyjmy się jednak temu, jaki content prezentują materiały na kanale Mleczny Człowiek. Od tych wysoce absurdalnych, ujawniających ekstremalne przypadki dewiacji społecznej (odstępstwa od przyjętej normy, tutaj nie należy brać wyrazu "dewiacja" jednoznacznie pejoratywnie), aż do rzeczy wskazujących na bardzo daleko przesuniętą granicę dobrego smaku. Pan Kononowicz wykazuje cechy osoby niepełnosprawnej intelektualnie w stopniu lekkim, a także prezentuje objawy zespołu zespołu Delbrücka, tzw. "mitomanii". Główny bohater Uniwersum, jak wskazałem wyżej często opowiada o własnej kancelarii adwokackiej, o pismach do ministrów (a nawet odpowiedziach) oraz o tym, jak szybko może znaleźć swoich hejterów. Warto wskazać, iż sąd uznał go za osobę niepoczytalną w sprawie o znęcanie się nad zwierzętami.

Krzysztof Kononowicz, poza absurdalnymi tytułami filmów na kanale Mleczny Człowiek, prezentowany jest jako osoba chytra, zazdrosna, mylnie przekonana o swojej sprawczości, niedokształcona, mająca problemy z higieną osobistą. Redaktor nagrywający jego perypetie nierzadko wdaje się w pyskówki z Panem Krzysztofem, gdzie sypią się inwektywy (zazwyczaj "wypikane"). Mało tego, Kononowicz jest często prowokowany do niektórych zachowań lub stawiany w niekorzystnym świetle.

A teraz powiedzcie mi, Drodzy Czytelnicy (choć jest to pytanie retoryczne) - czy takie materiały to jeszcze relacjonowanie życia Krzysztofa Kononowicza, czy już przesunięta bardzo daleko granica absurdu i wykorzystywanie jego wizerunku do własnych celów. Kał w paczkach, uwiecznianie absurdalnych wypowiedzi i zachowań tworzy wokół Uniwersum otoczkę niepojętej satyry, z której nie zdają sobie sprawy zainteresowani. Pytanie, czy w ogóle zasługuje na bytność w przestrzeni cyfrowej - czy takie procedery w ogóle powinny osiągać taki sukces i istnieć obok pożytecznych kanałów, tworzonych na stabilnym fundamencie w postaci merytorycznych argumentów i wysokich wartości. Sprawę do rozpatrzenia przekazałem polskiemu oddziałowi Google, wysłałem także pytania do centrali odnoszące się bezpośrednio do kanału Mleczny Człowiek.

W sprawie pojawiły się także naciski na moją osobę

Gdy tylko wykazywałem jakiekolwiek podejrzenia, zbyt mocno drążyłem temat lub zwyczajnie stawałem w opozycji do faktów i stwierdzeń przedstawianych mi przez stronę zawiadującej samym centrum Uniwersum, otrzymywałem wiadomości w których ta strona była "zawiedziona moim podejściem". Zarzucano mi stronniczość, łatwowierność (w kontekście faktów przedstawianych przez opozycyjną stronę), interesowność oraz zawiść. Przyznam szczerze, że skala wysyłanych do mnie wiadomości była całkiem spora i byłem nią - szczerze powiedziawszy - zmęczony. W jednej sprawie zostałem okłamany. W marcu głośno było o tym, że Krzysztof Kononowicz może trafić do Choroszczy (mieści się tam oddział psychiatryczny). Materiały wideo przedstawiały właśnie taką możliwość, pytałem również ekipę Mlecznego Człowieka o ten fakt. Nikt nie próbował powiedzieć mi, że to jedynie "podpucha", wydarzenie wykreowane na rzecz zwiększenia popularności Krzysztofa Kononowicza. Jestem pewien, że wszyscy wiedzieli jak sprawa się rozegra i jeżeli Pan Krzysztof pojedzie do Choroszczy, to tylko na badania - konieczną wizytę lekarską. Ostatecznie do niczego takiego nie doszło.

Potem zaczęło się straszenie pismami, oczywiście bez wskazania na choćby bezprawną groźbę wszczęcia postępowania i bez pełnych personaliów.

Sprawa z wczoraj - zarządcy kanału Mleczny Człowiek nie spodobało się to, że ukaże się artykuł na temat Uniwersum. Odniósł się w swoim wpisie na karcie społeczności do mojego zepsutego auta i rzekomej zazdrości. Jestem szczerze rozbawiony tym zachowaniem i tak po przyjacielsku doradzam (za darmo, najwyżej nie naprawię Volvo), że w takich sytuacjach należy rozważnie zarządzać kryzysem. Najlepiej by było zwyczajnie się nie wychylać. Pieniądze oraz interesy lubią ciszę. Ale tego Pan S. jeszcze musi się nauczyć.

Dzisiaj, tuż przed publikacją ta narracja została ponowiona. Mam stare, zepsute Volvo: Pan S. natomiast ma nowe Audi. Pamiętam, jak Pan S. pokazywał mi swoje "prawdziwe auto", którym był jakiś dostawczak. Zarzekał się, że doniesienia o tym, iż sprawił sobie Audi są kłamstwem, a pojazd wskazany w poście na Instagramie został wypożyczony na ślub. Pan S. w tym momencie przyznał się (po raz kolejny), że kłamał. I mało tego, maniakalnie trzyma się próby ataku, który mnie nie rusza.

Wtem, CEO z Bielska-Białej wpadł na genialny pomysł. Zamknie kanał w momencie publikacji artykułu - pewnie niedostępne będą niektóre podlinkowane tutaj filmy. Ale spokojnie. Google i tak te wpisy przejrzy. Panie S., filmy z kanału i tak są archiwizowane. Pierwszy raz widzę tak żałosne zachowanie w obliczu kryzysu. Nie musiałem publikować tego artykułu - a okazało się, że sukces "odbył się sam".

Pan "CEO" postanowił nawet napisać "rapsy" z okazji... w sumie nie wiem czego. Znowu Volvo, znowu skończone studia i brak pieniędzy. To chyba podpada pod coś, czego Panu S. z Bielska Białej należy współczuć. ;)

Kanał Mleczny Człowiek otrzymał od Google list z gratulacjami i srebrny przycisk

Google (Alphabet), będący właścicielem YouTube wysłał do ekipy "Mlecznego Człowieka" srebrny przycisk za przekroczenie 100 tysięcy subskrypcji. W liście znalazło się sformułowanie, wedle którego kanał jest wzorowy, a Pani Susan Wójcicki "czeka na więcej". Jestem pewien, że Pani Susan Wójcicki nigdy materiałów na kanale Mleczny Człowiek nie widziała. Nie widziała tego, w jakim świetle stawiani są uczestnicy tego procederu. Nie widzi wyników badań Pana Krzysztofa, nie widziała także pojawiających się pod furtką na ul. Szkolnej 17 dzieciaków wykrzykujących do Kononowicza "knurze!". Nie wie o tym, że ktoś tym uniwersum steruje z tylnego siedzenia i zarabia na tym niemałe pieniądze.

Nieświadomość uczestników (aktorów) procederu co do tego, co wokół nich się dzieje absolutnie nie uprawnia do tworzenia tak chorego contentu na YouTube. Zresztą, uważam iż wysłanie srebrnego przycisku z takim listem do włodarza kanału "Mleczny Człowiek" graniczy ze skandalem w obliczu wydarzeń, które zostały ujawnione. Nie jest to pierwszy przypadek patostreamu (bo materiały live były tworzone w historii Uniwersum, szczególnie przez Wojciecha Suchodolskiego) / patokanału i najpewniej nie ostatni. Jednak w tym przypadku bierze udział osoba wcześniej znana, która ma całkiem spory potencjał ku temu, aby zaistnieć w mediach.

Nie można tolerować takich zjawisk. Ktoś musi odpowiednio zareagować

W Uniwersum Szkolnej 17 krystaliczny nie jest nikt - w tle odbywają się intrygi, naciski, sprawy sądowe, donosy. Ale przede wszystkim krzywda dzieje się głównym bohaterom, którzy nie zdają sobie sprawy ze skali działalności skupionej w samym centrum Uniwersum. Coś takiego w przestrzeni publicznej (bowiem ta cyfrowa szturmem przeniknęła do jej wnętrza) nie powinno istnieć.

O artykule na temat Uniwersum Szkolnej 17 poinformowałem białostocki MOPR, Komendę Wojewódzką Policji w Białymstoku, Prokuraturę Rejonową w Białymstoku oraz media lokalne i ogólnopolskie. Chęć zainteresowania się losem Krzysztofa Kononowicza zatwierdziły już niektóre redakcje. Wkrótce ukaże się materiał Bogumiła Storcha będący szerszym opisem tego zjawiska. Ujawnienie tego procederu może spowodować, że Krzysztof Kononowicz będzie wymagać pomocy odpowiednich służb: wcześniej go omijano, wyśmiewano oraz kpiono z niego. Dopilnujemy tego, aby uprawnione do tego instytucje udzieliły mu należnej pomocy.

Tekst wkrótce zostanie uzupełniony o stanowisko polskiego oddziału Google, który podjął z nami współpracę w zakresie wyżej wskazanego procederu. Gdy tylko pojawi się wypowiedź przedstawiciela operatora platformy YouTube, lub gdy zostaną poczynione odpowiednie kroki z jego strony: powiadomimy Was o tym. Serdecznie dziękujemy Google za profesjonalne podejście do tematu. Usuwanie niewygodnych materiałów z kanału Mleczny Człowiek nie pomoże, moderatorzy YouTube i tak mają do takich treści dostęp.

Grafika wprowadzająca: klatka z filmu "Fekalne rozważania", autor: Mleczny Człowiek @ YouTube zgodnie z art. 29 - Dz.U.2021.0.1062 t.j. - Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu