Rozłam w branży. Stellantis mówi "dość" i zabiera swoje zabawki

Rozłam w branży. Stellantis mówi "dość" i zabiera swoje zabawki

Carlos Tavares podczas prezentacji strategii na najbliższe lata
Carlos Tavares podczas prezentacji strategii na najbliższe lata
Źródło zdjęć: © mat. prasowe Stellantis
Mateusz Lubczański
15.06.2022 10:23, aktualizacja: 13.03.2023 16:57

Stellantis, koncern zrzeszający takie marki jak Peugeot, Opel czy Fiat, odchodzi z Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA). Nie da się ukryć, że jedną z przyczyn takiej sytuacji mogło być przegłosowanie zakazu sprzedaży aut spalinowych.

Stellantis opuszcza szeregi ACEA i stawia na własne forum "nieograniczonej mobilności", czyli coroczne spotkanie skupiające się na czystym, bezpiecznym i przystępnym transporcie. Związek ACEA jest zunifikowanym głosem branży, który w przekonaniu europarlamentarzystów najwyraźniej nie sprawdził się w sprawie elektromobilności. Przyjęli oni, że w Europie od 2035 roku nie będzie można kupić samochodu spalinowego. Teraz czas na negocjacje z kolejnymi państwami Wspólnoty.

ACEA w ostatnim oświadczeniu "przyjęła do wiadomości" cele na najbliższe lata, ale podkreślono, że są one wyjątkowo angażujące i skomplikowane, możliwe tylko w przypadku zwiększenia nakładów na infrastrukturę ładowania. Zauważono też, że zmiany w transporcie są narażone na masę zewnętrznych czynników. "Każde jednoznaczne stanowisko obejmujące więcej niż tę dekadę jest na tym poziomie przedwczesne" – napisano w oświadczeniu.

Taki krok nie powinien dziwić, jeśli kiedykolwiek zetknęliście się ze stanowiskiem dyrektora zarządzającego Stellantisem, Carlosa Tavaresa. To on jest odpowiedzialny za połączenie francuskiego PSA (Peugeot i Citroen) z włoskim FCA (Fiat), postawienie na nogi Opla i konkurowanie z Volkswagenem jak równy z równym. Jest również znany z ostrych opinii.

– Problemem jest brak dyskusji. Politycy wyznaczają cele, które przypodobają się opinii publicznej, bez żadnej rozmowy z branżą – mówił mi Tavares na targach motoryzacyjnych we Frankfurcie w 2019 roku. Jak widać niewiele się zmieniło.

–  Nie sprzedasz dużo elektryków, jeśli są naprawdę drogie – stwierdził Tavares. – Ale jeśli zaczniesz sprzedawać je ze stratą, będziesz musiał restrukturyzować firmę i ludzie stracą pracę. Problemem jest brak organu, który mógłby zbadać emisję i szkodliwość auta nie tylko podczas jazdy, ale już od momentu startu produkcji, transportu materiałów, do momentu zezłomowania. Ale nikt tego nie robi – żalił mi się jeden z najważniejszych dyrektorów w świecie motoryzacji.

Tavares już wtedy zauważył również inną kluczową kwestię. – Trzeba zmniejszyć cenę samochodów elektrycznych. Kluczem jest bowiem wolność i mobilność dla klasy średniej – podkreślał. – Odbierzemy rodzinie auto spalinowe warte 10 tys. euro i powiemy, że teraz będą musieli kupić samochód za 30 tys. Nawet, jeśli rząd dorzuci 3 tys. i tak reszta zostanie do zapłacenia. To już problem nie tyle branżowy, co społeczny  –  dodał.

Po kilku latach od tej rozmowy najwyraźniej postanowiono wziąć sprawy w swoje ręce. ACEA dalej pozostaje głosem branży, lecz w tym wypadku głosem osłabionym i niepełnym.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)