Reklama
Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Zapytaliśmy polskich europosłów o "poprawkę ferrari". Nerwowe reakcje

Dzięki "poprawce ferrari" w latach 2030-2035 luksusowe auta nie będą musiały przechodzić modyfikacji, wciąż będą mogły produkować tyle dwutlenku węgla, co do tej pory. Reszta producentów ograniczy emisję o połowę i zostanie zmuszona do elektryfikacji. Dlaczego większość polskich europosłów poparła takie rozwiązanie? Jedni mówią, że najbogatsi nie jeżdżą luksusowymi autami codziennie. Inni dodają, że przy następnych głosowaniach można będzie zmienić zdanie. Niektórzy politycy na nasze pytania zareagowali dość nerwowo i nie tłumaczyli swoich decyzji.

Luksusowe auta
Luksusowe auta/Paweł Wodzyński/East News

Chodzi o słynną już poprawkę 121, która wprowadza wyjątek w procesie odchodzenia od silników spalinowych. Mówimy o autach luksusowych, produkowanych przez firmy sprzedające mniej niż 10 tys. pojazdów rocznie. Skorzystać mają takie marki jak Ferrari, Bugatti i Lamborghini. Którzy polscy posłowie poparli to rozwiązanie? W zasadzie łatwiej napisać, kto był przeciw: Róża Thun und Hohenstein z Polski 2050 oraz Sylwia Spurek z Zielonych.

Europosłowie PiS, Nowej Lewicy, Platformy Obywatelskiej oraz PSL głosowali zadziwiająco zgodnie: zatem w kwestii luksusowych samochodów Leszek Miller, Robert Biedroń czy Włodzimierz Cimoszewicz opowiedzieli się dokładnie za tymi samymi rozwiązaniami co Andrzej Halicki, Joachim Brudziński lub Krzysztof Hetman.

Krzysztof Jurgiel
Krzysztof Jurgiel/MAREK MALISZEWSKI/REPORTER/East News

Skąd taka zbieżność? Kiedy pytaliśmy o "poprawkę ferrari", wielu europosłów reagowało dość nerwowo: - Ja nie wiem, kto tutaj dzwoni. Dziękuję bardzo - powiedział Interii Krzysztof Jurgiel z PiS, były minister rolnictwa. - Chodzi o "poprawkę ferrari"? Oj, to nie... To nieszczęście wielkie. Musiałbym posprawdzać, w takim razie bardzo dziękuję - usłyszeliśmy od Janusza Lewandowskiego z PO, który jest europosłem od 2004 r. i, jak nam powiedział, był akurat bardzo zajęty.

"Najbogatsi nie jeżdżą codziennie"

Zarówno konserwatyści z PiS jak i liberałowie z Platformy są zgodni: nie wierzą, że do 2035 r. rynek motoryzacyjny zdoła zrezygnować z silników spalinowych. Jak zwykle w takich sytuacjach diabeł tkwi w szczegółach. Poszczególne siły polityczne inaczej argumentują swój wybór.

- W przyszłości przewiduję bunt społeczny w obszarze produkcji samochodów spalinowych. Nie wierzę, że daty zostaną utrzymane ze względu na opór producentów. Dla mnie każda sytuacja, która powoduje, że silniki spalinowe będą dłużej produkowane, jest pozytywna - tłumaczy Interii Bogdan Rzońca z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (PiS).

Jak mówi Interii europoseł, jeśli luksusowe auta z silnikami spalinowymi będą mogły jeździć dłużej, to tylko dobrze. - Może to głosowanie spowoduje dalszą dyskusję i przesunięcie terminu wyłączenia produkcji samochodów spalinowych o kolejne 10 lat - zastanawia się europarlamentarzysta.

Tylko dlaczego bogaci mają jeździć luksusowymi autami i słuchać wycia swoich gigantycznych silników spalinowych, kiedy biedni czy nawet przeciętnie zarabiający Polacy i Europejczycy będą musieli rezygnować z samochodu albo kupować najtańsze elektryki? - zapytaliśmy.

- Przecież najbogatsi właściciele samochodów nie jeżdżą codziennie. Nie poruszają się nimi do pracy, delektują się tymi autami. Dla nich to rodzaj przeżycia, jeśli wsiądą raz na jakiś czas - odpowiada Interii Rzońca. - Mając te samochody traktują je prawie jako członków rodziny. Używają ich okazjonalnie, dlatego nie widzę jakiejś dużej szkodliwości. Jeśli zarabiają dużo, niech mają te cacka. Ja im nie zazdroszczę - deklaruje nasz rozmówca.   

Ferrari to nie volkswagen

Politycy Platformy tłumaczą z nam, że głosowali za wyjątkiem dla luksusowych marek ze względu na swoją konsekwencję: - Kierunek zmian jest dobry, ale całkowite zrezygnowanie z aut spalinowych w 2035 r. nastąpiłoby zbyt szybko. I tak, w tej sprawie, głosowałem konsekwentnie - powiedział nam Bartosz Arłukowicz z Europejskiej Partii Ludowej.

Nieco więcej o szczegółach mówi Krzysztof Hetman z PSL. Ludowiec podkreśla, że cała grupa EPL głosowała przeciwko, bo elektryfikacja w 100 proc. jest zbyt trudna do osiągnięcia dla unijnego rynku motoryzacyjnego.     

- Nie można wrzucić wszystkich do jednego worka, to racjonalne podejście. Wiadomo, że volkswagen musi bardziej redukować emisję dwutlenku węgla niż ferrari. Zupełnie czym innym jest wypuszczanie 80 tys. egzemplarzy, czym innym 10 tys. - usłyszeliśmy od lubelskiego europosła. - Jedni mają większą emisję, inni mniejszą. Gdybyśmy wszystkim powiedzieli, że mają zredukować się o 50 proc. to nie byłoby sprawiedliwe - podkreśla.

Krzysztof Hetman
Krzysztof Hetman/East News

Co z europosłami Nowej Lewicy jak Robert Biedroń czy Łukasz Kohut? Ten ostatni powiedział Interii, że podczas głosowania... został wprowadzony w błąd. Dlatego wystąpił o zmianę własnego głosu i opowiada się przeciw przyjętym rozwiązaniom.

- W pierwszej wersji poprawka miała dotyczyć karetek czy ambulansów, a nie najbardziej luksusowych aut. Tak się nie stało, bo na posiedzeniu plenarnym wykreślono dwa ostatnie zdania, w większości wnioskowali o to włoscy europosłowie - mówi Interii Kohut. - W czasie głosowania myśleliśmy, że ominięcie wymogów redukcji dwutlenku węgla dotyczy samochodów potrzebnych społeczeństwu - twierdzi.

O komentarz poprosiliśmy także byłego premiera Leszka Millera. - Ta poprawka faktycznie przeszła, ale wróciła do komisji. Kolejne głosowanie 28 czerwca. Tym razem będę już głosował przeciw - tłumaczy Interii polityk. - Na początku zwiodły mnie tezy, że to bez znaczenia, a podobnych aut nie ma za dużo. Co więcej, ich producenci przechodzą na elektrykę. Początkowo wydawało mi się to przekonujące, ale zmieniłem zdanie - zapewnia.    

Bogatym pozwalamy, reszcie nie

Poprawce sprzyjającej bogatym, jako jedyne, od początku sprzeciwiły się dwie polskie europosłanki - Róża Thun oraz Sylwia Spurek. Chociaż reprezentują inne siły polityczne, w kwestii zmian klimatu wypowiadają się kategorycznie. Jak mówi Interii Sylwia Spurek z Zielonych, "jesteśmy u progu katastrofy klimatycznej". W opinii europosłanki, przyjęte cele są zbyt mało ambitne, ale należy się ich trzymać bez żadnych wyjątków.

- Jeżeli mówimy o ograniczaniu skutków i postępu katastrofy, musimy zmienić model transportu, energetyki oraz rolnictwa. Nie powinno być żadnych wyjątków jeżeli chodzi o reformy w tych trzech obszarach - mówi Spurek. - Mamy okresy przejściowe, czas na przygotowanie się do zmian. Dlatego nikt nie powinien być z nich wyłączony - dodaje europosłanka.

W podobnym tonie mówi jedyna europarlamentarzystka Polski 2050, która reprezentuje grupę Renew Europe. - Nie potrzeba wyjątków w tym rozporządzeniu. Albo walczymy ze zmianami klimatycznymi, albo nie. Nie wiem, dlaczego luksusowe samochody mogą zanieczyszczać bardziej niż wszystkie inne - usłyszeliśmy od Róży Thun. - To symboliczne, że bogatym pozwalamy, a reszcie nie. Kosztami dzielimy się wszyscy. Dlatego powinniśmy pokazywać priorytety, tworzyć jasny przekaz dla ludzi - podkreśla.

W nieformalnych rozmowach z Interią europosłowie podkreślają, że producenci luksusowych samochodów słyną ze skutecznego lobbingu. - Włosi są super zorganizowani. Było bardzo dużo głosowań. Jedni się skupiają, pracują sami, sprawdzają czy zgadzają się z własną grupą. Może ktoś nie zauważył za czym i dlaczego głosował? - zastanawia się jeden z naszych rozmówców. 

Jakub Szczepański

Bartosz Arłukowicz: Chłopaki w rządzie nie mogą dojść do porozumienia, czy czytali KPO/RMF FM/RMF
INTERIA.PL

Zobacz także