Przełożona zakonnic z Jordanowa zabrała głos: Bzdury, nagonka. To nie jest żaden "dom grozy"

- W moim mniemaniu te zarzuty to bzdury. (...) To nie jest żaden "dom grozy", jak to zostało przedstawione - powiedziała Anna Telus, przełożona zakonu prezentek w Polsce, komentując doniesienia dot. dramatu w DPS-ie w Jordanowie. - Dziennikarze przypuścili na nas nagonkę, której inspiracją jest jeden z byłych pracowników, który został zwolniony. Dziennikarze wyrządzili nam krzywdę - stwierdziła.
Zobacz wideo Co robić, gdy jesteś świadkiem przemocy wobec dzieci?

Przełożona generalna Zgromadzenia Panien Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w rozmowie z Onetem przyznała, że dwie zakonnice pracujące dotychczas w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie zostały przez nią przeniesione w inne miejsce. - Zrobiłam to dla dobra postępowania - stwierdziła.

- Nasze zgromadzenie deklaruje pełną współpracę z instytucjami państwowymi, które badają tę sprawę. W moim mniemaniu te zarzuty to bzdury. Wiele rzeczy zostało wyolbrzymionych. My pomagaliśmy i dalej pomagamy dzieciom, a nie się nad nimi znęcamy. To nie jest żaden "dom grozy", jak to zostało przedstawione - powiedziała Anna Telus. - Dziennikarze przypuścili na nas nagonkę, której inspiracją jest jeden z byłych pracowników, który został zwolniony. Dziennikarze wyrządzili nam krzywdę. Wy możecie napisać wszystko, co wam się podoba i w mojej ocenie nie ponosicie za to żadnych konsekwencji. Jasne, że możemy iść do sądu, ale kto tam z wami wygra? - dodała.

Siostra zakonna podkreśliła również, że DPS w Jordanowie wciąż pracuje normalnie, a większość rodziców dzieci, które w nim przebywają, nie zdecydowała się, aby je zabrać z placówki. - Wszystko dlatego, że my tu stworzyliśmy tym dziewczynkom świetną opiekę i miejsce do rehabilitacji. My pracujemy z miłością w stosunku do chorych - stwierdziła.

Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl

Dramat dzieci w DPS w Jordanowie

Jak wynika z ustaleń dziennikarzy Wirtualnej Polski, w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie zakonnice znęcały się nad osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Za niegrzeczne zachowanie miały one zamykać podopieczne w klatce.

Często stosowaną w ośrodku metodą ma być przywiązywanie niepełnosprawnych do łóżek. Dziennikarze opublikowali zdjęcia, na których widać skrępowane osoby. - Michalince, mocno upośledzonej, wiążą rękę do szczebelka paskiem jak do spodni, tylko mniejszym. Wszystko dlatego, że kiedy się budziła, wyciągała ciuchy z szaf i zapalała światło. Czasem opiekunowie zamykali ją na zapleczu i siedziała do rana na krześle. Ale pasek jest skuteczniejszy - opisała Agata, była pracownica. 

- Dzieci są bite przez siostry zakonne, natomiast pracownicy świeccy stosują przemoc poprzez wykonywanie ich poleceń. Dotyczy to m.in. wsadzania do klatki czy wiązania. Najczęściej wiązała jednak Alberta. Myśmy z Olą odmawiały. Dzieciom zostają czerwone ślady, a raz opiekunka zacisnęła sznurek tak mocno, że nie mogłam Emilki rozwiązać. Zrobił się węzeł i musiałam pomagać sobie łyżką - powiedziała WP była terapeutka.

Jedna z podopiecznych miała być również bita mopem.

W odpowiedzi na doniesienia medialne Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zleciło przeprowadzenie pilnych kontroli we wszystkich Domach Pomocy Społecznej w Polsce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.