Nadchodzą kolejne wielkie podwyżki kosztów życia. Zrobią nam jesień (i zimę) średniowiecza

Podwyżki cen z ostatnich miesięcy to dopiero preludium przed falą, która jest już na horyzoncie i uderzy w portfele Polaków jesienią i zimą. Rachunki za prąd, koszty ogrzewania czy czynsze mogą wzrosnąć przynajmniej o kilkadziesiąt procent. Złamanie granicy 10 zł za litr paliwa również jest wielce prawdopodobne.
Oczekuję, że na początku 2023 r. inflacja znowu nam wystrzeli o kolejnych kilka punktów procentowych w górę. To będzie związane z podwyżkami gazu i prądu. Podwyżki będą bardzo duże, kilkudziesięcioprocentowe. To się szybko przełoży na inne towary. Inflacja 20 proc. jest niewykluczona

- powiedział podczas poniedziałkowej "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki. Gaz i prąd będą ważnymi, ale niestety niejedynymi miejscami w budżetach domowych, w które już jesienią czy zimą otrzymamy bardzo bolesne uderzenia.

Ceny paliw jeszcze w górę? 10 zł niewykluczone

Cena litra benzyny Pb95 na niektórych stacjach już przebiła 8 zł, cena oleju napędowego też nie jest już szczególnie daleko od tego poziomu. Niestety, eksperci na horyzoncie nie tyle nie widzą szans na gwałtowne spadki, co raczej ostrzegają, że na pylonach za chwilę mogą być potrzebne miejsca na dwucyfrowe ceny. 

Teraz obserwujemy ceny na poziomie 8 zł i się cieszymy, Musimy jednak pamiętać, że trzeba będzie wrócić do poziomu europejskiego VAT-u. 10 złotych za litr jest naprawdę bardzo blisko. Cena dwucyfrowa, powyżej 10 złotych, mówiąc prostym językiem, jest w bezpośrednim zasięgu i myślę, że czeka nas już niedługo

- przewidywał w programie "Studio Biznes" Paweł Olechnowicz, były prezes Lotosu. Zwracał uwagę, że gdyby nie obniżka VAT na paliwa, benzyna kosztowałaby 9,20-9,30 zł za litr.

Zobacz wideo Olechnowicz: Myślę, że czeka nas 10 zł za litr paliwa

Pesymistycznie brzmiał też kilka dni temu w RMF FM analityk finansowy Piotr Kuczyński z Domu Inwestycyjnego Xelion. Ekspert mówił, że najbardziej boi się końca 2022 r. Wtedy bowiem na cenę ropy i paliw może oddziaływać jednocześnie kilka czynników - m.in. unijne (częściowe) embargo na rosyjską ropę, ożywienie gospodarcze w Chinach po covidowych lockdownach, wyprzedawanie przez USA ropy z rezerw strategicznych.

Te elementy mogą wyrzucić cenę ropy absolutnie w niebiosa. To nie jest nieuniknione, ale jest olbrzymie zagrożenie, że tak może być

- mówił Kuczyński.

Z kolei kilka dni temu bank Goldman Sachs podniósł swoją prognozę dla cen ropy. Jesienią europejska ropa Brent może kosztować na rynku spotowym (natychmiastowym) nawet 140 dolarów za baryłkę. Co więcej, konsumenci odczują to tak, jakby była jeszcze o 20 dolarów droższa. 

  • Więcej o inflacji przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Ceny prądu w górę nawet o kilkadziesiąt procent

Przy uwzględnieniu cen energii elektrycznej, która została sprzedana do początku kwietnia 2022 r., taryfa za samą sprzedaż energii elektrycznej (bez kosztów dystrybucji) może wzrosnąć o 50 proc.

- powiedział niedawno prezes URE Rafał Gawin w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Wskazywał, że "to tylko założenie, gdyż nie wiemy, jaka będzie wycena energii elektrycznej w kolejnych miesiącach". Nie wygląda jednak na to, żeby założenie to miało zostać zweryfikowane w dół. 

Ceny prądu dla gospodarstw domowych są (zwykle) regulowane przez URE, ale jednak nie jest tak, że urząd może je zablokować. W trudnym położeniu są także klienci firm niepodlegających regulacjom URE. To m.in. mieszkańcy Warszawy, gdzie dominującym dostawcą energii jest E.ON. Dla nich stawka właśnie wzrosła od czerwca, a można być pewnym, że to nie koniec.

Cena węgla poszybowała

Wzrost cen prądu to m.in. efekt silnie drożejącego węgla. A to problem nie tylko dla elektrowni, ale także ciepłowni oraz gospodarstw domowych, które ogrzewają się piecami na węgiel czy jego odmianę - ekogroszek

Obecnie ekogroszek kosztuje już nawet około 3 tys. zł za tonę wobec niespełna 1 tys. zł rok temu. Według związkowców z Sierpnia 80 jesienią i ta cena zimą może wzrosnąć do 4, a nawet 5 tys. zł za tonę. Biorąc pod uwagę, że przeciętne gospodarstwa domowe zużywają ok. 3-5 ton węgla podczas sezonu zimowego, mówimy o wzroście kosztów ogrzewania z ok. 3 tys. zł w poprzednim sezonie grzewczym (według raportu Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla) do nawet 10 czy kilkunastu tysięcy złotych w kolejnym.

Jesteśmy w takiej sytuacji, że trudno powiedzieć, gdzie jest granica szaleństwa. Za tym stoją spekulanci. Wszystko jest możliwe

- mówiła w rozmowie z Gazeta.pl dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezeska think tanku Forum Energii.

Chcemy, by cena węgla dla gospodarstw domowych spadła do ok. 1 tys. zł za tonę

- powiedziała ministerka klimatu Anna Moskwa w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Pytanie, czy to się uda. 

  • Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Drożej w sklepach, droższe czynsze, problemy w budżetach samorządowych

Drastyczne podwyżki cen energii czy węgla to oczywiście problem nie tylko dla gospodarstw domowych, lecz także przedsiębiorstw. Te, przynajmniej w części, będą rosnące koszty przerzucać na ceny oferowanych usług i towarów. W tym m.in. żywności, która i tak są na świecie rekordowo wysokie - to skutek destabilizacji rynków po agresji Rosji na Ukrainę, która jest bardzo ważnym ogniwem m.in. w globalnej produkcji rolnej.

To samo tyczy się oczywiście także np. gazu czy paliwa. Kolejne podwyżki będą rozlewały się do całej gospodarce. Problem spięcia finansów jednostek samorządowych - np. szpitali czy szkół i przedszkoli - tylko narasta. Podwyżki cen np. usług komunalnych czy biletów na komunikację publiczną nie będą żadną niespodzianką.

Związek Miast Polskich informuje, że nowe ceny energii elektrycznej oferowane miastom są często o kilkaset procent wyższe. ZMP ostrzega też przed kryzysem w ciepłownictwie.

Węgiel stanowi 80 proc. paliwa dla branży ciepłowniczej, na którą składa się ponad 400 przedsiębiorstw działających na terenie naszego kraju, zaopatrujących w ciepło 15 milionów Polaków. Co dla nich ta sytuacja oznacza? Drastyczne podwyżki cen. W Kołobrzegu będzie to związane z 50-procentową podwyżką czynszów

- alarmowała Anna Mieczkowska, prezydent Kołobrzegu. 

Tylko systemowe zmiany mogą zabezpieczyć Polki i Polaków na najbliższe miesiące, ale też lata. System ciepłowniczy w Polsce stoi na krawędzi bankructwa, a wtedy będziemy mieć jeszcze większy problem

– mówił Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.