Historia wilka z Łódź Street. "Porozbijali nawet dzieciom świnki skarbonki!"

Młody, ambitny rekin giełdy spotyka chłopaków z siłowni. Czym to się może skończyć? Wielką kasą i wielkimi kłopotami. — Jeden ze zniecierpliwionych dorwał Patryka na ulicy, przystawił mu pistolet do d**y i zażądał pokazania salda konta, na którym miały być pieniądze. Okazało się, że jest ich niewiele – opowiada jeden z pokrzywdzonych.

  • Patryk przekonywał, że ma swój system, zna rynek giełdowy, jak mało kto, a pieniądze pomnaża lepiej od rasowego rekina finansjery. Swoim ofiarom przedstawiał się jak Król Midas — czego nie dotknie, zamienia w złoto
  • W pułapkę młodego chłopaka wpadło kilkanaście osób. Część z nich poznało Patryka na siłowni. Przynosili mu pieniądze w torbach – ani jedna transakcja nie została udokumentowana przelewem
  • Rekin giełdy wciąga w proceder ludzi z całej Polski. Inwestorzy zostawiają mu po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a najwięksi nawet po kilkaset
  • Proceder trwał blisko dwa lata. Chłopaki z siłowni zasilały konto Patryka, ten w międzyczasie odwiedzał egzotyczne kraje, jeździł luksusowymi autami, zwodził mężczyzn, usiłując wyciągnąć jeszcze więcej pieniędzy
  • – Porozbijali nawet dzieciom komunijne świnki skarbonki! Ja zrobiłem tak samo. Wziąłem pieniądze i mu zaniosłem – relacjonuje Kogut, jeden z pokrzywdzonych
  • Niewiele brakowało, a cała sprawa nie znalazłaby finału w sądzie
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
reklama

Październik 2018. W łódzkiej siłowni olbrzymie ciężary dźwiga grupa znajomych. Biznesmeni, trenerzy, managerowie. Niespodziewanie pojawia się Patryk. Kilka minut i już trenują razem. Na sztandze "nowego" trzy razy mniejsze obciążenia.

Grudzień 2018. Osiedle Tobaco Park. Bogata łódzka dzielnica z loftami z czerwonej cegły. W eleganckim mieszkaniu spotyka się siedmiu mężczyzn. Potężne muskuły ukryte pod markowymi garniturami, niedopinające się na szyjach koszule. Alkohol, narkotyki. Mężczyźni są wyluzowani, dobrze się bawią. Co jakiś czas wznoszą toasty drogim szampanem. Później kilku pojedzie do agencji towarzyskiej. Spotkanie inicjuje wówczas 23-letni Patryk. — Miał szczurkowatą twarz i rozbiegane oczy — oceniają później chłopaki.

Grudzień 2020. Z Bystrym spotykam się w biurowcu w centrum Łodzi. Jest trenerem personalnym oraz managerem. Szczupły, w modnych okularach z cienkimi oprawkami wygląda bardziej na geeka, ewentualnie amatora fitnessu, niż faceta przerzucającego żelastwo. Nie chce rozmawiać w budynku, idziemy do auta.

Bystry: — Widywałem Patryka na siłowni. Wzbudzał niechęć, ale wśród chłopaków poszła fama, że dobrze mu idzie na giełdzie.

Kogut ma własny biznes, dorabia jako bramkarz w klubie. Modne ciuchy, drogi zegarek, gigantyczny biceps. Większy chyba niż moje udo.

Kogut: — Jeden z trenerów zaproponował spotkanie z Patrykiem. Usłyszałem, że młody, utalentowany, ze świetną ręką do giełdy.

Bystry: — Kumpel dał Patrykowi na próbę pięć tys. zł. Niedługo później dostał dwa razy tyle.

Kogut: — Mnie wypłacił cztery razy. Ciągle słyszę, jaki to Patryk jest super. Ze stu tysięcy papierów w kilka tygodni robi dwieście.

Raptus ma krótkie włosy, dużo tatuaży, markowe dresy. Przyszedł prosto z siłowni. Narzeka, że nie zdążył wziąć prysznica. Spotykamy się w śródmiejskim parku.

Raptus: — Bogdan, też kumpel siłowni, był najbliżej Patryka. Ale nie siedział nam na plecach i nie stękał do ucha "wejdź w to, wejdź w to". Sporo trenujemy, to mieliśmy dużo okazji do gadki o interesach.

"Inwestorzy" poznali się z Patrykiem na siłowniPrzemysław Staciwa / Onet
"Inwestorzy" poznali się z Patrykiem na siłowni

Ryby łapią przynętę

Z rozmów z chłopakami z siłowni już wiem, że to Bogdan rozpuszczał informacje o Patryku. Mówił o tym, jaki to jest wspaniały i skuteczny w pomnażaniu pieniędzy.

— Porozumiałem się z chłopakami. Patryk ustalił kwotę wejścia na 10 tys. zł. Nalegał, żeby się pospieszyć – wspomina Bystry.

Bogdan od niechcenia rzucił, że Patryk ma bardzo bogatych klientów — wspomina Kogut.

— Widziałem jak na siłownię Patryk przyniósł jednemu kolesiowi 100 tys. zł w skórzanej torbie. Wszyscy to widzieli – dodaje Raptus.

Chłopaki pokazują filmik z Patrykiem. Galeria handlowa w Łodzi. Obraca w dłoniach markową, skórzaną torbę . "Kupiłem torbę na hajs, bo w saszetce mi się nie mieści. Ładniusia?" – pyta na nagraniu.

Wspomniana markowa, skórzana torbaPrzemysław Staciwa / Onet
Wspomniana markowa, skórzana torba

Wejście do gry wiązało się z podpisaniem umowy. Patryk spotyka się po kolei z chłopakami z siłowni. Później nagrywa filmik: "Jeżeli chodzi o umowę i współpracę ze mną, każdy ma zapis o terminie końca inwestycji. Proszę, żebyście tydzień wcześniej napisali do mnie wiadomość prywatną z informacją czy chcecie reinwestować całość pieniędzy, czy coś wypłacić, a resztę inwestować dalej. Ja mam jakieś tabelki, ale jest was tak dużo, że trudno byłoby to ogarnąć".

reklama

— To miała być umowa pożyczkowa — tłumaczy Bystry. — Wiedzieliśmy, że nie zostanie to przepuszczone przez skarbówkę.

Kogut opowiada z wolna, rozmasowując napięty kark: — Patryk tłumaczył, że to będzie traktowane, jak wygrana w kasynie. Obiecał nam trzydniowy, bezpłatny dostęp do tzw. golden room — mówi.

"Golden Room" brzmi poważnie, a okazuje się internetowym pokojem. To grupa, którą na komunikatorach społecznościowych może założyć każdy. Trwa to kilka chwil. W Golden Roomie na chłopaków czekało kilku innych, biorących udział w rozgrywce.

— To zamknięta grupa na messengerze, gdzie Patryk pokazywał swój "statement", czyli dzienny urobek oraz udostępniał zagrywki, czyli swoje ruchy na giełdzie — ciągnie Kogut.

— Co obstawiał? — dopytuję.

— Pary walutowe, giełdę towarów. Szacujesz na przykład jaki będzie kurs euro do dolara. Wszystko było obudowane motywacyjną gadką, filmikami w dobrej furze — wyjaśnia Raptus.

— Wpłaciłem 10 tys. zł. Myślałem, że kupię sobie z zysku nowe alufelgi. Nie kupiłem ich do dziś – śmieje się Bystry, bębniąc palcami w kierownicę.

Ostatecznie inwestorzy spotykają się na grupie "MilionMaker – Forex". Działa na takich zasadach jak "Golden Room". Patryk stworzy z nazwy grupy logo, które przyklei na swoje czerwone bmw i zapłaci za reklamy w internecie.

Patryk — młody, ambitny rekin giełdy Przemysław Staciwa / Onet
Patryk — młody, ambitny rekin giełdy

Wrocław. Ekskluzywny pokój hotelowy w najwyższym biurowcu w Polsce, Sky Tower. Kilku uśmiechniętych mężczyzn siedzi na kanapach. Filmik kręci Patryk. "Siema mordy, jesteśmy z naszym nowym inwestorem Danielem. Nowa kasa wpadła, a my idziemy się wyluzować na miasto. Co nie?" – mówi.

reklama

Na zdjęciach stos banknotów w walucie euro rozrzuconych na łóżku. "Dzień dobry! Mamy nowy rekord!" — mówi Patryk podczas krótkiej relacji.

Patryk komunikuje się z grupą poprzez krótkie filmy, tak zwane "snapy" wysyłane na komunikatorze messenger. Mają zachęcać do inwestowania i pokazywać, że wszystko gra.

Patryk wysłał filmik: "Panowie, obudziłem się rano, wszedłem w rynek. Robię sobie kawę, wracam, okazuje się, że jestem spóźniony. Byłoby dużo więcej, a wygrałem tylko dwieście tysięcy. System cofnął mi część pieniędzy".

Przeglądam statementy, które mają być wykazami zysków. To zapisy gry na najważniejszym niemieckim indeksie akcji DAX. Jeden datowany jest na 10 października 2018 i pokazuje zysk o wysokości 73 tys. dol. Drugi to ponad 13,5 tys... "Byłem tylko siedemnaście sekund na rynku Panowie" – mówi na przesłanym inwestorom filmiku.

"Pieniądze pachniały. Na grupie był jego ojciec"

— Jakie były wasze pierwsze wrażenia, gdy go zobaczyliście? — pytam.

Bystry się uśmiecha: — Niezły garniak, duży zegarek Diesla z obfitym cyferblatem. Kiedyś to mogło robić wrażenie, dziś kojarzy się z Pcimiem Dolnym.

Przykrótka nogawka, odkryta kostka, buciki wsuwki ze skórki dodaje Kogut.

— Był przebierańcem. Na innym może te ciuchy by wyglądały autentyczniemówi Bystry.

reklama

Raptus poprawia kaptur zasłaniający mu większość twarzy: — Na siłowni nie wzbudzał respektu. Był szarakiem.

To czemu mu uwierzyliście? Pytam o to Szwagra. Szwagier waży grubo ponad 100 kg. Ogolony na zero, szeroka obręcz barkowa, spuchnięte bicepsy. Siedzimy w aucie, na parkingu przed jego firmą.

Szwagier: — Bo pieniądze pachniały. Na grupie był jego ojciec.

Ojca Patryka dobrze zapamiętał też Kogut: — Ojciec był znany z najgłupszych tekstów. Podpalał się jak dziecko. "Będziemy bogaci!". Tak gadał.

Ciągle zysk, ciągle górka

Patryk ma słabość do luksusowych samochodów. Wysyła filmiki jeżdżąc i pozując przy lamborghini urus oraz porsche.

— Nikt nie myślał o szybkim wypłacaniu. W umowie był zapis gwarantujący zwrot pieniędzy włożonych po pięciu tygodniach, plus 80 proc. kwoty ekstra — mówi Szwagier.

— Robił wam przelewy, gdy ktoś chciał? — pytam.

Raptus: — Jeździł po Polsce i przywoził pieniądze w torbie.

— Czemu nie przelewem?

Kogut wzrusza ramionami: — Tłumaczył, że to nie do końca prawne.

— Każdy na początku wszedł delikatnie. Po dziesięć tysięcy – przekonuje Bystry.

Patryk wysyłał swoim "inwestorom" nagrania, na których ostentacyjnie liczył "zarobione" pieniądzePrzemysław Staciwa / Onet
Patryk wysyłał swoim "inwestorom" nagrania, na których ostentacyjnie liczył "zarobione" pieniądze

Szwagier opowiada patrząc na sznur aut: — Najpierw Patryk chodził po siłowni z Bogdanem, który mu pomagał i mówili: "Dacie piątkę — fajnie, będzie trójka, też dobrze". Później przeszli na pozycję rekinów biznesu i gadali: "poniżej dyszki w ogóle nie wjedziesz" — tłumaczy.

— Szło dobrze, ciągle zysk, ciągle górka. Nikt nie wyciągał kasy — dodaje Kogut.

— Patryk miał stosować tak zwany scalping — wyjaśnia Bystry (chodzi o szczególną transakcję spekulacyjną polegającą na krótkich, często kilkunastosekundowych transakcjach giełdowych — red.).

reklama

Dalej rozemocjonowany Kogut: — Jak ten statement tak dobrze szedł, to nie czekałem kolejnych pięciu tygodni. Najpierw włożyłem dyszkę, po dwóch tygodniach dołożyłem dwadzieścia tysięcy. Siedem dni później kolejną dyszkę. Łącznie dałem mu sto tysięcy – mówi z błyskiem w oczach, jakby wyczekując mojej reakcji.

Celebrytki, bogate wakacje i sny o potędze

W szczytowym momencie, na komunikatorze messenger zbiera się ponad dwudziestu graczy. Część inwestorów jest pod wrażeniem wyników, ale proszą Bogdana, by ten miał na niego oko. Mężczyźni od pewnego czasu są wręcz nierozłączni. — Po czasie myślę, że on nas naraił Patrykowi jak alfons dziewczyny— rzuca Kogut.

Patryk zabiera Bogdana na wakacje na Cypr, kupuje mu ubrania. Innym razem publikują zdjęcia z wycieczki w Alpach. W tym wypadzie towarzyszą im infulencerki i celebrytyki. Na innym nagraniu, które oglądam Patryk przechadza się po plaży na Dominikanie. — No ekipo, następnym razem musimy tu przyjechać wszyscy razem. We dwójkę trochę nudno, a jest co tutaj robić – mówi.

Podróże po egzotycznych zakątkach globu były dla Patryka normąPrzemysław Staciwa / Onet
Podróże po egzotycznych zakątkach globu były dla Patryka normą

Grał na wirtualne pieniądze

Schyłek grupy to początek roku 2019. Patryk informuje, że stopa błyskawicznego zwrotu spada z 80 procent do 50.

Mówi Szwagier: — Nadal był kosmos. Wpłacasz sto tysięcy, a po pięciu tygodniach masz sto pięćdziesiąt.

— K****a, nikt nie wyjmie! W sytuacji, gdy możesz w kilka miesięcy ustawić sobie życie – krzyczy Kogut.

W połowie stycznia Patryk informuje na grupie o swoim spotkaniu z adwokatem. Za jego radą nie chce już publikować statementów.

— Powiedział, że musimy mu zaufać, bo przez tyle czasu był wobec nas fair — dodaje Kogut.

Bystry zaczyna zmieniać kanały w radiu. — Teraz wiem, że to był moment, kiedy zaczęły mu się kończyć nasze pieniądze.

reklama

Pod koniec stycznia Patryk pisze, że jest "ustawiony" do końca życia. Informuje grupę, że zagra ostatni cykl inwestycyjny.

— Byliśmy jak harty wyścigowe pędzące po pieniądze. Każdy się zadłużał, pożyczał, wyciągał zaskórniaki, żeby załapać się na ten ostatni raz – mówi Kogut, mocno przy tym gestykulując. — Porozbijali nawet k**** dzieciom komunijne świnki skarbonki! Ja zrobiłem tak samo. Wziąłem pieniądze i mu zaniosłem – macha ręką.

Kłopoty w raju

Byli umówieni, że piątego kwietnia rozgrywka dobiegnie końca i nastąpi podział pieniędzy.

Szwagier uśmiecha się słabo: — Nagle Patryk mówi, że ma problemy w banku, że robią mu pod górkę, bo to duża suma.

— Są jakieś kłopoty z brokerem, ale uspokaja nas, prosi o cierpliwość — mówi Raptus.

Patryk jest łącznie winny grupie pięć milionów złotych. Tyle po powieleniu zysków miał wygrać. Pieniędzy jednak nie ma.

Mówi Bystry: — Napisałem trzy razy, że chcę swoje pieniądze. Zwodził mnie, mówił o problemach.

Patryk opowiada, że broker zablokował środki, bo zbyt dużo i szybko wygrał, więc potrzebny jest czas na wyjaśnienia.

— Później okazało się, że człowiek, który miał być niezależnym inwestorem uwiarygadniającym Patryk nie istnieje. Wykazy zagrywek, te publikowane statementy były... z darmowego konta demo – ucina z westchnieniem Kogut.

Wirtualne konto na Forexie ma opcję odnawiania utraconych wcześniej pieniędzy. Patryk grał do skutku, aż osiągnął upragniony wynik, który później prezentował na grupie. To jednak nie wyjaśnia, w jaki sposób oszust był wypłacalny.

— W pewnym momencie dołączyli do nas ludzie, którzy zaczęli nie od 10 tys. zł, ale na przykład od 300 tys. zł - tłumaczy Szwagier.

reklama

"Przystawił mu pistolet do d**y"

— Niektórzy z nas mają kupę w gaciach, bo stracili wszystko. Nie mają na czynsz – ciągnie Szwagier.

— Jeden ze zniecierpliwionych dorwał Patryka na ulicy, przystawił mu pistolet do d**y i zażądał pokazania salda konta, na którym miały być pieniądze. Okazało się, że jest ich niewiele – śmieje się Kogut.

Patryk znika. Odzywa się w wakacje publikując filmik z Włoch. Siedzi dumnie za kierownicą lamborghini.

Raptus opowiada mi, jak Patryk próbował czarować: — Przekonywał, że pozyskuje nowych inwestorów, doradza także w sprawach gospodarczych bogatym ludziom — mówi.

"Nikt w to nie wierzył"

Wrzesień 2019. Patryk pływa na nartach wodnych nad polskim morzem. Przyznaje grupie, że stracił wcześniej powierzone pieniądze.

Pytam o to Bystrego: - Mówi, że ma nowy patent, że jest ostrożniejszy i odrobi straty. Prosi o dwa miesiące czasu - opowiada.

- Chce od nas pomocy w znalezieniu nowych inwestorów. Ma nam odpalać procent. Ktoś wejdzie za sto tysięcy z mojego polecenia, ja dostanę dziesięć tysięcy od razu - stwierdza Kogut:

- Nikt w to nie wierzył – przekonuje mnie Raptus.

Szwagier przegląda telefon, sprawdza smsy. - W październiku pisze do nas, że potrzebuje pilnie pożyczyć 45 tys. zł, żeby domknąć większą inwestycję. Na potwierdzenie wysyła zdjęcie konta brokerskiego z taką właśnie sumą. Pieniądze idą, ale potrwa to kilka dni, a on nie ma tyle czasu – wyjaśnia.

Docieram do zapisu tej rozmowy na grupie. Rzeczywiście, administrator grupy MilionMaker – Forex wysyła prośbę o pożyczkę, którą deklaruje spłacić do 18 października 2019. Rozsyła także ofertę nagradzania za pozyskanie nowych inwestorów.

reklama

- Nasz kolega w to wszedł. Tym razem zrobił przelew. Stwierdził, że się zabezpieczył, bo w tytule przelewu wpisał „Pożyczka na siedem dni”. Pieniędzy nie zobaczył do dziś – mówi Kogut.

"Złapał go pod klubem i trafił kopniakiem"

Początek roku 2020. Sprawa pieniędzy utknęła w martwym punkcie. Patryk rozwiązuje grupę na messengerze, blokuje członków na komunikatorach społecznościowych.

Poddają się lub czekają na cud. Do rękoczynów przechodzi Truskawa. To krewki facet. Przez lata jeździł na kibolskie ustawki. Co ciekawe, jest jedynym, który wyszedł u Patryka na plus. Mimo to oczekiwał zwrotu całej obiecanej kwoty.

— Złapał go pod klubem i trafił kopniakiem z obrotówki. Patryk omal nie wyleciał z butów. Pieniędzy jednak nie oddał – opowiada Szwagier.

Patryk ma manię drogich samochodów. Część przekazanych pieniędzy wydał na udziały w fundacji wynajmującej luksusowe auta na pokazy, a także cele charytatywne. Na stronach Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej imię i nazwisko Patryka widniało jako współwłaściciela fundacji. Miało go to kosztować około 1,5 mln zł.

Na scenę wkracza prokuratura

Przełom listopada i grudnia 2020. Sześciu inwestorów postanawia złożyć zeznania obciążające Patryka. Sprawa trafia do prokuratury w Pabianicach. Przed nimi zawiadomienie o możliwości popełnienia przez Patryka przestępstwa składa inny pokrzywdzony. Chodzi o kwotę 300 tys. zł.

Krzysztof Kopania, Prokuratura Okręgowa w Łodzi: — Te ustalenia doprowadziły do postawienia podejrzanemu zarzutów. Dowody, które zostały uzyskane w postępowaniu, pozwalają mówić o znacznie większej grupie poszkodowanych. Postępowanie ma charakter rozwojowy. Suma strat pokrzywdzonych może być szacowana w milionach złotych.

reklama

Kogut kręci głową. — Prokuratorka zapytała mnie, czy nie czuję się trochę naiwny. Odpowiedziałem, że zdecydowanie, ale zacząłem się wybielać. Przede mną rozmawiała pani ze statecznym, starszym biznesmenem, który do ręki dał Patrykowi trzy razy tyle, co ja – mówi.

— Patryk proponował znajomemu, którego oszukał na 150 tys. zł, żeby "podłożył" mu innego kolegę na dwieście a on zwróci mu dług i odpali procent. Usłyszał, że zrobią deal, gdy w ramach uwiarygodnienia zwróci 150 tys. zaległych pieniędzy. Znajomy otrzymał dwa przelewy: na sto i pięćdziesiąt zł — opowiada Bystry.

"Mam swoje sprawy rozwiązane z tymi osobami"

Dowiaduję się, że Patryk dorobił w jakimś prostym programie graficznym trzy zera i przesłał to SMS-em. Wszystko zostało zarchiwizowane i wylądowało w prokuraturze.

— On ciągle działa — ciągnie Bystry — Z tego, co wiemy, to oszukuje teraz ludzi w Warszawie.

Dzwonię do Patryka. Oddzwania po wiadomości, w której piszę, że jestem zainteresowany wejściem do gry. Dopytuje, skąd o nim wiem. Informatorzy mówią, bym podał się za ich znajomego z branży mięsnej. Patryk nie jest zbyt wylewny, zachęca do spotkania na żywo.

— Czy ja Ci pomagam, czy stosujemy jakieś inne rozwiązania, to już wyjdzie po naszym spotkaniu — mówi.

Pytam o możliwość przekazania mu pieniędzy i później oczekiwania zysków z jego giełdowej gry. Potwierdza.

Umawiamy się w Galerii Handlowej w Łodzi. Witamy się, zjeżdżamy ruchomymi schodami na parter, by usiąść i spokojnie porozmawiać. Patryk nie traci czasu i od razu opowiada. Oferta nie jest już tak korzystna, jak wcześniej.

Spotkanie w Galerii Handlowej w ŁodziPrzemysław Staciwa / Onet
Spotkanie w Galerii Handlowej w Łodzi

— Wpłacasz kasę, następnego miesiąca dostajesz 10 proc., kolejnego drugie 10, a w trzecim miesiącu otrzymasz trzeci raz 10 proc. plus swoją wpłatę — przekonuje.

reklama

Pytam, jakie jest ryzyko.

— Podpisując umowę pożyczki masz zagwarantowane, że otrzymasz pieniądze. Więc nie ma ryzyka – odpowiada, rozpakowując kupione wcześniej jedzenie.

— Mogę zrobić ci przelew? — pytam.

— Nie, nie przejdzie mi. Za duże kwoty – odpowiada niepewnie.

Po chwili wahania Patryk kontynuuje opowieść, jedząc kanapkę.

— Normalnie wpłacasz hajs, ja i tak muszę wpłacić go na konto, ale nie mogę robić przelewów na duże kwoty. Dlatego tylko gotówka. Nikt inny Ci nie da tego, co ja. To Ci gwarantuję – mówi, tym razem z pewnością w głosie.

— Mam kilku znajomych, którzy podpisali z Tobą umowy i wciąż czekają na pieniądze — odpowiadam.

Patryk staje się nerwowy i butny. — Zgadza się. Jak ktoś mi truje dupę, no to sorry, załatwimy to inaczej — ucina.

— Zaraz, ale oni czekają na pieniądze już ponad rok.

— Mogą czekać dalej — Mówi Patryk.

— Ale jak to? — nie odpuszczam.

— Pytałeś jaką umowę podpisali?

— Taką samą, jaką mi proponujesz — odpowiadam — Umowę pożyczki.

— No nie, nieprawda. To była umowa pełnomocnictwa. Byłem pośrednikiem, takim dobrym człowiekiem, który pomagał — stwierdza Patryk.

Moi rozmówcy pokazywali mi umowy. Były dokładnie takie, o jakich opowiadał mi Patryk.

— Ja tam się nie boję — Patryk wzrusza ramionami — Mam swoje sprawy rozwiązane.

— Jakie sprawy?

— Z tymi osobami — odpowiada.

— Mówią, że ich oszukałeś.

— No… — mówi Patryk.

— To jak jest?

Patryk milczy przez dłuższą chwilę.

— Porozmawiaj sobie z moimi prawnikami i ich. Może się dogadamy — rzuca.

Ciągnie na dno

Poza Patrykiem złożone zeznania częściowo obciążają jego rodziców oraz Bogdana, którego inwestorzy podejrzewają o współudział. Patrykowi grozi 10 lat więzienia. Proces ruszył w listopadzie.

— Ostatnio spotkałem Patryka w galerii handlowej. Powiedziałem mu nawet "cześć" i poszedłem dalej. Stratę traktuję jako lekcję – opowiada mi Bystry.

— Mam nadzieję, że pójdzie siedzieć. Być tak oszukanym, to potwornie boli — mówi Szwagier.

Czemu tak długo zwlekaliście? — pytam.

— Wstyd — odpowiadają wszyscy.

— Jeszcze prokuratorka mnie pyta, czemu przelewów nie robiłem — mówi Kogut, przeczesując włosy postawione na żel — odpowiadam, że przynosiłem w torbie, no… Dostałem pomroczności jasnej.

Pod koniec ub.r. w Pabianicach rozpoczął się proces sądowy. Imiona oraz niektóre elementy umożliwiające identyfikację moich informatorów zostały zmienione.

reklama
reklama

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Przemysław Staciwa

Źródło: Onet
Data utworzenia: 10 czerwca 2022, 06:18
reklama
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.