Zrobiliśmy już wszystko. Użyliśmy już wszystkich możliwych mechanizmów. Podjęliśmy działania, które były możliwe w ramach regulacji europejskich, przede wszystkim redukcję do absolutnych minimów tych wszystkich podatków
- powiedział o cenach paliw w Polsce wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin w rozmowie z radiem Plus. Dodawał, że "paliwo jest bardzo drogie, ale w Polsce najtańsze na tle Europy".
Sasin negatywnie odniósł się do pomysłu zamrożenia cen paliw.
Żyjemy w czasach gospodarki rynkowej. Paliwa w Polsce sprzedają nie tylko podmioty kontrolowane przez Skarb Państwa jak Orlen i Lotos. Trudno mi sobie wyobrazić, w jaki sposób mielibyśmy zmusić koncerny zagraniczne, żeby sprzedawały benzynę poniżej kosztów surowca
- mówił wicepremier. Tłumaczył, że rosnące ceny paliw są niezależne od rządu.
Pytany, czy inflacja dojdzie do 20 proc., Sasin odpowiedział, że "nie przewiduje tego".
Podjęliśmy szereg działań, aby inflację ograniczać, zmniejszać jej dolegliwości. Ekonomiści przewidują, że w tym roku rzeczywiście już będziemy mieli szczyt tej inflacji. Już w drugiej połowie roku, pod koniec roku ona zacznie spadać. Musimy to przetrzymać, niestety wojna zmieniła wszystko
- powiedział minister aktywów państwowych.
Co do "szeregu działań", które podjął rząd w celu ograniczenia inflacji - chodzi oczywiście o tarcze antyinflacyjne. Rzeczywiście, zaordynowano m.in. obniżki VAT m.in. na część żywności, paliwo, gaz czy prąd, co na jakiś czas obniżyło ceny, a przez to także wskaźnik inflacji.
Ministerstwo Finansów szacuje, że tarcze "ściągają" ze wskaźnika inflacji ok. 1,5-2 pp., NBP mówi o 2,1 pp. To ważne liczby. Wskazują, że choć wskaźnik inflacji GUS pokazał za kwiecień 12,4 proc., to nasilenie samego zjawiska wzrostu cen w Polsce zapewne opisuje już liczba ponad 14 proc.
Prognozy ekonomistów rzeczywiście raczej nie przewidują - tak jak mówi Sasin - inflacji 20 proc. w tym roku. Częściej przewija się szczyt na poziomie ok. 15 proc., może nieco wyżej. Choć np. w piątkowej prognozie ekspertów z ING Banku Śląskiego maksymalne 20 proc. już się pojawiło.
Problem z w miarę dokładnymi prognozami inflacji jest dwojaki. Po pierwsze - poprzednie miesiące i lata nauczyły nas, że szoki zewnętrzne (np. związane z cenami energii) potrafią szybko wywrócić do góry nogami wszelkie przewidywania. Zresztą sam Sasin dobrze o tym wie, bo często są mu wypominane słowa z listopada 2021 r., iż "spadek inflacji na początku 2022 roku będzie bardzo wyraźny".
Po drugie - inflacja w Polsce weszła już na tak wysokie (w stosunku do ostatnich ponad 20 lat) poziomy, że prawdopodobnie obudziła niebezpieczne zjawiska - odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych w społeczeństwie oraz spiralę cenowo-płacową w firmach. W takich warunkach zapanowanie nad inflacją i jej dokładniejsze prognozowanie jest zadaniem szczególnie trudnym.
O tym, że w kolejnych miesiącach raczej powinniśmy oczekiwać kolejnych wyraźnych podwyżek cen, świadczą choćby dane opublikowane w piątek przez GUS.
Okazało się, że inflacja producencka w Polsce w kwietniu wyniosła aż 23,3 proc. To zdecydowanie najwyższy odczyt w XXI wieku. Inflacja producencka jest traktowana jako wskaźnik, co dalej będzie działo się z inflacją konsumencką - czyli cenami na rachunkach czy sklepowych półkach.
Z kolei ceny skupu podstawowych produktów rolnych wzrosły w kwietniu aż o 45 proc. rok do roku. To również jasny sygnał, że przed nami dalsze wzrosty żywności.