"Nie ma innej drogi niż jednoznaczne, natychmiast po wygranych wyborach przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami" - powiedział lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w Stargardzie. Ocenił, że doszliśmy do momentu, w którym "nastąpił rozdział Kościoła od społeczeństwa".

"Nie ma innej drogi niż jednoznaczne, natychmiast po wygranych wyborach przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami" - powiedział lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w Stargardzie. Ocenił, że doszliśmy do momentu, w którym "nastąpił rozdział Kościoła od społeczeństwa".
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk / Lech Muszyński /PAP

Donald Tusk ocenił, że za “rozdział Kościoła od społeczeństwa" odpowiada sam Kościół. Wierzący są ofiarą, a nie sprawcami tej sytuacji - powiedział. Przekonywał, że należy oddzielić Kościół, czyli ogół wierzących, od instytucji, która "w dużej mierze złożona jest dziś z funkcjonariuszy władzy". Mówię tutaj o istotnej części kleru, biskupów, nie mówiąc już o takich aparatczykach władzy jak Rydzyk - wyliczał szef PO.

Tusk przypomniał, że do końca maja pozostaje liderem Europejskiej Partii Ludowej, "czyli chrześcijańskiej demokracji". Zaznaczył, że nie ma "żadnego powodu do radości, widząc, jak dochodzi do rozdziału Kościoła od społeczeństwa".

Jednocześnie zaapelował do swojego środowiska, aby nie uznało, że "to jest czas na jakąś wojnę kulturową". Uważam, że dzisiaj Polska nie potrzebuje radykalnych rewolucji, w których jedni drugich nienawidzą albo chcą poniżyć, czy upokorzyć - podsumował były premier.