„Opłata klimatyczna Unii Europejskiej to aż 60 proc. kosztów produkcji energii. POLITYKA KLIMATYCZNA UE = DROGA ENERGIA, WYSOKIE CENY” – billboardy z takim napisem zalały w lutym Polskę. Kampanię okrzyknięto „żarówkową”, bo widniała na nich charakterystyczna ilustracja z żarówką podzieloną tak, by jej 60 proc. przypadało na górną część, gdzie narysowano unijne gwiazdki.
Reklamy trafiły też do internetu, a kampania wzbudziła ogromne kontrowersje, bo zawierała zmanipulowany przekaz. Przeciętny odbiorca rozumiał z niej, że opłata klimatyczna stanowi 60 proc. rachunku za prąd. W rzeczywistości jest to o wiele mniej, bo oprócz kosztów produkcji energii, o których mówi kampania, cena prądu zawiera też wiele innych opłat, m.in. dystrybucyjną.
Rada Reklamy uznała kampanię za nierzetelną i wprowadzającą w błąd
Kampanię sfinansowało sześć energetycznych spółek, a dwie z nich właśnie przyznały się, ile wyłożyły na to pieniędzy. To efekt starań senatora KO Krzysztofa Brejzy.
Senator mówi, że postanowił przyjrzeć się kampanii po tym, gdy zwrócili się do niego zbulwersowani wyborcy. – Od początku było wiadomo, że to antyunijne szaleństwo nie było tanie, bo billboardy wywieszono w dobrych punktach. A było to tym bardziej bulwersujące, gdy Ukraińcy zaczęli przelewać krew za to, by być w UE – komentuje.