Od paru miesięcy dużo bardziej regularnie i dużo częściej śledzę ceny na rynku ropy brent. Nie da się ukryć – na świecie za ten surowiec na przestrzeni ostatniego kwartału dostawcy zaczęli sobie życzyć więcej. Szczyt nastąpił 7. marca, kiedy to za baryłkę płacono przez chwilę 132,91 USD. To dużo pieniędzy. Ale już tydzień później cena tego samego surowca przez jakiś czas oscylowała poniżej 100 USD.
Od mniej więcej 1,5 miesiąca ceny ropy brent na rynkach światowych kształtują się mniej więcej pomiędzy 98 USD, a 120 USD, tak w przybliżeniu. W ostatnim tygodniu dochodziły do niemal 114 USD, od wczoraj zaś spadają w okolice 104-107 USD. Mimo to od końca kwietnia paliwa na stacjach benzynowych w Polsce sukcesywnie rosną. Na Orlenie, który mijam niemal każdego dnia, jakoś tak chyba w połowie kwietnia 95-tka kosztowała bodajże 6,44 zł/l. Potem podskoczyła na 6,52 zł, by po paru dniach wskoczyć na poziom – o ile mnie pamięć nie myli – 6,62 zł. Przed weekendem majowym ta sama benzyna kosztowała już 6,82 zł. Ta cena utrzymała się do wczoraj. Rano było jeszcze 6,82 zł, a po południu już 6,92 zł. Zwróćcie uwagę, że cena ropy zaczęła wtedy spadać, a w okresie poprzednich czterech tygodni wahała się, ale stosunkowo nieznacznie. W Polsce ceny paliw znają tylko jeden trend – rosnący.
I OK, pewnie nie napisałbym kolejnego już tekstu na ten temat, ale jakoś w kwietniu osobiście widziałem w telewizji publicznej pana prezesa Obajtka, miłościwie nam panującego w Orlenie. Coś tak opowiadał, chyba głównie o inwestycjach i bezpieczeństwie, może nawet o przejmowaniu PGNiG, nie pamiętam. Ale zaraz potem ta sama telewizja podała, że w pierwszym kwartale 2022 roku Orlen zarobił – naprawdę nie pamiętam dokładnie, ale ma to znaczenie marginalne – jakoś tak 2,2, może 2,3, a może nawet 2,7 miliarda złotych. I oczywiście dodano, że to tylko o miliard złotych mniej, niż zarobił przez 8 lat rządów Platformy.
Zakładając, że telewizja publiczna nie kłamie, nasuwa mi się tylko jeden wniosek. Orlen zarobił tyle dzięki nadzwyczaj wysokim marżom, o czym pisałem już – opierając się o dane Reutera – trochę ponad miesiąc temu. Znalazło się paru komentatorów, którzy chyba trochę oderwani od rzeczywistości tłumaczyli Orlen, choć żaden ich argument do mnie nie trafił. Dla mnie jest jasne – Orlen korzystał (i do tej pory korzysta) na przetwarzaniu ropy rosyjskiej, ale cen paliw nie obniża, a je podnosi, bo zapewne ma na to nie tylko przyzwolenie, ale może wręcz oczekiwanie ze strony rządowej, że będzie przynosił do Skarbu Państwa (największy udziałowiec) dużo pieniędzy w podatkach i dywidendzie. Skoro więc telewizja publiczna podała, że kwartalne dochody Orlenu są tylko o miliard złotych mniejsze, niż koncern zarobił przez 8 lat rządów Platformy, to dochodzę do wniosku, że Platforma łupiła nas nieporównywalnie mniej.
Pamiętajmy, że Polska boryka się z ogromną inflacją, jedną z największych w Unii Europejskiej. Na inflację niebagatelny wpływ mają ceny paliw (czy też szerzej: nośników energii). Skoro ceny paliw rosną, to rosną koszty transportu, a to powoduje wzrost cen towarów i usług. Czyli inflację. Możemy więc wsadzić między bajki zapewnienia rządu o walce z inflacją. I owszem, inflacja, to nie tylko wina rządu, ale w znacznym stopniu to władzy tę sytuację zawdzięczamy.
Naprawdę mam już dość wysokich cen paliw. Zbliżają się wakacje, sporo z nas chciałoby gdzieś wyjechać, odpocząć po ciężkiej pracy obłożonej wysokimi podatkami i mocno oskładkowanej. Nie mam problemów z płaceniem podatków i składek – rozumiem że muszę je płacić. Ale rozrzutność, a wręcz rozdawnictwo tej kasy wkurza mnie niemiłosiernie! A jeszcze bardziej wkurza mnie dojenie mnie przy każdej okazji i opowiadanie przy tym, jak to się o mnie dba.
Wyjazdy na wakacje zapowiadają się drogo. Już dziś np. wyjazd ode mnie nad polskie morze samochodem, który pali mi średnio 7 l/100 km, oznacza wydatek rzędu 700 zł (w obie strony). To nie jest mało, a to przecież tylko przejazd i to bez kosztów ewentualnej jazdy autostradami.
Oto, do czego doprowadza polityka monopolu, zwłaszcza w państwie, które opiera swoją gospodarkę na socjalistycznych wzorcach. Orlen jest w praktyce monopolistą na hurtowym rynku paliw, zwłaszcza po fuzji z Lotosem. Jak zmienią się ceny gazu, gdy Orlen przejmie także PGNiG? To znaczy wiem, jak się zmienią – wzrosną. Trudno dziś zgadywać, o ile, bo nie wiadomo, jakie ceny będą obowiązywać na rynkach światowych, ale coś mi mówi, że dochody Orlenu też będą wówczas gigantyczne. A czy spółka w dużej mierze jednak zależna od Skarbu Państwa nie mogłaby trochę ulżyć obywatelom? Rezygnując z części marży na pewno miałaby wpływ na obniżenie inflacji. Tylko to chyba nie każdemu jest na rękę…
Krzysztof Gregorczyk; wykres: Money.pl
Najnowsze komentarze