Kup subskrypcję
Zaloguj się

Rząd będzie ręcznie sterował cenami. Chce zmusić banki do podwyżek oprocentowania lokat

Pandemia, tarcze antyinflacyjne pompujące pieniądze w gospodarkę, a wcześniej wprowadzenie podatku bankowego spowodowały, że banki mają dużo pieniędzy klientów. To umożliwia im tylko niewielkie podwyżki oprocentowania lokat w porównaniu do wzrostu stóp procentowych. Rząd przyczynił się do powstania takich warunków, a teraz chce zmusić banki do zwiększenia oprocentowania lokat. Jeśli zapadła już decyzja polityczna, to najprawdopodobniej konieczne będą specjalne regulacje albo ustawa.

Mateusz Morawiecki przez lata kierował BZ WBK (dzisiejszy Santander Bank Polska). Dzisiaj rząd, na czele którego stoi Morawiecki, planuje wymusić na bankach podwyżki stawek lokat.
Mateusz Morawiecki przez lata kierował BZ WBK (dzisiejszy Santander Bank Polska). Dzisiaj rząd, na czele którego stoi Morawiecki, planuje wymusić na bankach podwyżki stawek lokat. | Foto: Pier Marco Tacca / Getty Images

W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki spotka się z szefami Komisji Nadzoru Finansowego i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także z ministrami finansów oraz rozwoju — poinformował rzecznik rządu Piotr Müller. Ma podczas tych spotkań rozmawiać m.in. o tym, jak banki traktują podwyżki stóp procentowych: z jednej strony podnoszą koszt kredytu, ale z drugiej nie zwiększają oprocentowania lokat. Więcej piszemy w tym tekście.

Rząd stawia bankom ultimatum. Lokaty mają pójść w górę

To kolejny sygnał płynący z rządu i instytucji państwowych, który wskazuje na chęci państwa ingerowania w ceny na rynku bankowym. Niedawno mówił o tym wspomniany Piotr Müller oraz minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Łukasz Schreiber, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów, mówił, że premier Morawiecki osobiście będzie starał się zmusić banki do zmiany kursu w sprawie oprocentowania lokat. Również Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, apelował na Twitterze do banków, aby podnosiły stawki lokat.

Z pewnością oszczędzający w bankach nie mają powodów do radości. Średnio oprocentowanie lokat urosło bowiem nieznacznie w porównaniu do inflacji i mniej, niż zwiększyły się oficjalne stopy procentowe NBP oraz stawki WIBOR. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w marcu średnie oprocentowanie zakładanych wtedy depozytów wynosiło tylko 1,5 proc., zaledwie o 1,3 pkt proc. więcej, niż we wrześniu 2021 r. (czyli przed podwyżkami stóp). W tym czasie stopa referencyjna urosła o 3,4 pkt proc., do 3,5 proc. Z kolei wskaźnik referencyjny WIBOR 3M urósł o 4,55 pkt proc., do 4,75 proc.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

To były dane obowiązujące na koniec marca. Teraz sytuacja nie jest lepsza. Wprawdzie banki podnoszą stawki lokat, ale nie wszystkie, a skala podwyżek nie zachwyca (dodatkowo sporo ofert obarczonych jest niewygodnymi warunkami i ograniczone są istotnie co do wartości środków, które można powierzyć bankowi). Najwięcej można teraz uzyskać około 5 proc. w skali roku na nowej lokacie. Dla porównania stopa referencyjna NBP wynosi od piątku 5,25 proc., a WIBOR 3M niespełna 6,35 proc. Biorąc to pod uwagę, można się pokusić o wniosek, że oprocentowanie nowych, tych najlepszych lokat, nie wygląda aż tak źle.

Problem jednak tkwi w inflacji. Ta przyśpiesza od połowy 2021 r. niemal z miesiąca na miesiąc i w kwietniu wskaźnik inflacji konsumenckiej CPI wyniósł aż 12,3 proc. i zdaniem niektórych ekonomistów może dotrzeć jesienią w okolice nawet 15 proc. Zatem średnio w całym roku musi wynieść około 12 proc. W zderzeniu z takim tempem wzrostu cen nawet najwyższa obecnie na rynku około 5-proc. lokata wygląda kiepsko. Oznacza bowiem realną stratę rzędu 8 proc. w skali roku (uwzględniając podatek od zysków kapitałowych).

Inflacja zdecydowanie odskoczyła oprocentowaniu lokat zakładanych w ostatnich miesiącach. To powoduje, że realna wartość powierzonego bankom kapitału maleje.
Inflacja zdecydowanie odskoczyła oprocentowaniu lokat zakładanych w ostatnich miesiącach. To powoduje, że realna wartość powierzonego bankom kapitału maleje.

Państwo będzie ingerować w rynkowe ceny

Przedstawiciele rządu mówią, że "relacja między wysokością odsetek za kredyt a lokatami jest nieprawidłowa" i że "niepodnoszenie oprocentowania lokat przez banki jest oburzające". Klienci (czyli wyborcy) skarżą się, że stawki depozytów urosły wolniej, a banki sporo zarabiają na szybszym wzroście oprocentowania kredytów. W Polsce w większości przypadków jest ono zmienne i bazuje na stawkach WIBOR, które urosły szybciej niż stopa referencyjna, bo rynek spodziewa się dalszych podwyżek stóp (takie zjawisko nie jest niczym dziwnym, nie jest też żadnym dowodem na rzekomą manipulację stawek WIBOR).

Sęk w tym, że o wysokości stawek lokat decyduje rynek i nie są one wprost uzależnione od wskaźników WIBOR (w przeciwieństwie do hipotek, w których umowach WIBOR wpisany jest jako podstawa oprocentowania). Jeśli rząd chce wpłynąć na podniesienie stawek lokat, musi posunąć się do wprowadzenia specjalnej ustawy, co byłoby bezpośrednią ingerencją w ustalane rynkowo ceny. Inne rozwiązanie to taka zmiana istniejących regulacji, która skłoniłaby banki do podwyższenia oprocentowania lokat (to jednak mało realne, więc najpewniej będzie ustawa).

Jeśli rząd zmusi banki do podniesienia cen lokat – co byłoby dla branży bardzo niekorzystne i spowoduje, że zarobi mniej, niż bez takiej ingerencji (może to częściowo wyjaśniać wielką przecenę banków na GPW) – będzie to wydarzenie o doniosłym znaczeniu w przypadku gospodarki wolnorynkowej. Bankowość to bardzo specyficzna branża i trudno ją porównać do innych gałęzi gospodarki, ale jeśli już mielibyśmy spróbować, to podniesienie ustawowe stawek lokat byłoby czymś podobnym jak np. nakazanie producentom opon kupowania kauczuku drożej niż do tej pory. Banki (producenci opon) na tym stracą (chyba że przerzucą nowy koszt na odbiorców), zyskają klienci (deponenci) jako dostawcy pieniędzy (dostawcy kauczuku).

Dlaczego banki nie podnoszą mocniej stawek lokat?

Wskaźnik kredytów do depozytów jest na najniższych poziomach w od lat.
Wskaźnik kredytów do depozytów jest na najniższych poziomach w od lat.

Banki nie podnoszą wyraźniej oprocentowania lokat, bo mają sporą nadpłynność (czyli przewagę depozytów nad kredytami). Oznacza to, że nie ma wielkiego zapotrzebowania na kolejne pieniądze klientów, więc nie muszą walczyć o nie podnosząc oprocentowanie. Ekonomiści PKO BP wskazują, że w marcu relacja kredytów do depozytów wzrosła do 79,7 proc. To jeden z najniższych wskaźników w historii. Wprawdzie ostatnio nieco wzrósł, ale to efekt obaw o wojnę i wycofywania przez niektórych klientów części pieniędzy z banków w formie gotówki. Według ekspertów PKO BP kolejne miesiące powinny pokazać normalizację zapotrzebowania na gotówkę i powrót do standardowej zmienności depozytów gospodarstw domowych. W efekcie relacja kredytów do depozytów powinna się ustabilizować, co nie zwiastuje zwiększenia zapotrzebowania banków na pieniądze klientów i istotnych podwyżek oprocentowania lokat.

Hojne i bezpodstawne podnoszenie stawek lokat prze banki byłoby sprzeczne z ich interesem. W piątek sam prezes NBP Adam Glapiński wprost powiedział, że banki to instytucje komercyjne, czyli nastawione na zysk. I nie mogą działać na szkodę akcjonariuszy, a tym byłoby "nadmierne" (względem potrzeb i działań konkurencji) podnoszenie stawek lokat, bo zwiększałoby koszty finansowania banków i zmniejszałyby wynik odsetkowy, czyli ich główne źródło przychodów.

Płynność banków podbiły tarcze antykryzysowe i podatek bankowy

Depozyty w sektorze bankowym rosły w ostatnich latach dużo szybciej od kredytów.
Depozyty w sektorze bankowym rosły w ostatnich latach dużo szybciej od kredytów.

Powyższy wykres wyraźnie pokazuje, że w ostatnich latach depozyty klientów, głównie gospodarstw domowych (szybko zwiększające się wynagrodzenia), ale też firm, rosły szybciej niż kredyty. Wpływ na miał m.in. obowiązujący od 2016 r. podatek bankowy, po wprowadzeniu którego banki cięły stawki lokat obniżając ich atrakcyjność, i który obciążył kredyty, przez co branża dostała silną motywację do kierowania nadpłynność w kierunku obligacji skarbowych, wyłączonych z podatku i wypierających kredyty z aktywów. Kiepski był też popyt na kredyty ze strony przedsiębiorstw, szczególnie te inwestycyjne.

To powodowało dalsze obniżanie się wskaźnika kredytów do depozytów. Na to nałożył się bardzo silny impuls w postaci wprowadzonych wiosną 2020 r. rządowych tarcz antykryzysowych. W efekcie samej tarczy PFR do firm trafiło 100 mld zł, co skokowo podbiło płynność i obniżyło wskaźnik kredytów do depozytów do najniższych od lat poziomów zapewniając warunki do dalszego cięcia przez banki stawek lokat.