Mieszkańcy Kaliningradu domagają się prawa wjazdu do Polski. Władze chcą im to umożliwić
Rosjanie mieszkający w obwodzie kaliningradzkim, który graniczy z Polską i Litwą, domagają się możliwości swobodnego ruchu granicznego na przejściach z państwami UE. Chcą jeździć m.in. na zakupy do Polski, tak jak było to możliwe, kiedy funkcjonował tzw. mały ruch graniczny. Władze Kaliningradu mają ogłosić zniesienie ograniczeń, ale nie jest jasne, co na to Warszawa i pozostałe stolice europejskie.
- Informacje na temat obrony Ukrainy możesz śledzić całą dobę w naszej RELACJI NA ŻYWO
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu. Jeśli nie chcesz przegapić żadnych istotnych wiadomości — zapisz się na nasz newsletter
Sprawa stała się głośna wśród lokalnej społeczności po tym, jak gubernator obwodu kaliningradzkiego Anton Alichanow zwrócił się do mieszkańców z pytaniem, o to jakie usprawnienia w życiu codziennym należałoby wprowadzić.
Kwestia spotkała się z jednoznaczną odpowiedzią: mieszkańcy Kaliningradu chcą móc jeździć na Litwę i do Polski. Chodzi przede wszystkim o szalejącą drożyznę i pogarszające się warunki bytowe w Rosji. Granica została zamknięta w marcu 2020 r. ze względu na pandemię koronawirusa i nadal pozostaje zamknięta.
Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Otwarte jest tylko jedno przejście graniczne z Polską, ale i ono służy jedynie do wyjątkowych celów, m.in. przekraczania granicy przez personel dyplomatyczny.
Gubernator Alichanow przekazał mieszkańcom, że władza zajmuje się tą kwestią i w przyszłym tygodniu ma ogłosić otwarcie przejść samochodowych na granicach z Litwą i Polską. Jak zaznaczył, decyzja o tym miała już zapaść. Polska strona nie skomentowała na razie tych informacji.
W obwodzie kaliningradzkim szaleje drożyzna. Władze udostępniają teren na uprawę ziemniaków
Już na początku marca w obwodzie kaliningradzkim mieszkańcy szykowali się na spadek poziomu życia po sankcjach nałożonych na Rosję. — Jesteśmy gotowi na wszystko — zapewniał wtedy gubernator.
Po kilku tygodniach okazało się, że lokalne władze starają się na różne sposoby walczyć z drożyzną i brakiem jedzenia, a jednym z pomysłów ma być udostępnienie publicznego terenu mieszkańcom, aby mogli uprawiać warzywa na własne potrzeby.
Mieszkańcy różnie podchodzą do zaproponowanego przez władze rozwiązania. "Obawiam się, że przy obecnych cenach, wszystko, co posadzone, zostanie wykopane przed żniwami" — komentowała jedna z kobiet na Telegramie.
Źródła: WP, Onet
- Serwis Onetu w języku ukraińskim
- Jak doszło do ataku na Ukrainę. Od Pomarańczowej Rewolucji do Donbasu i Krymu
Dziękujemy, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.