Wstrząsające wyznanie mistrzyni olimpijskiej. Demaskuje działania trenerów. Koszmar

Posłuchaj artykułu (ładuję...)
- Miałam trenerów, którzy uderzali mnie ochraniaczami w głowę, kiedy coś źle zrobiłam. W tajemnicy prosiliśmy o jedzenie w stołówce, kradliśmy coś to tu, to tam i jedliśmy w ukryciu. Nie było innego wyjścia - tak wyglądały treningi Alony Sawczenko, mistrzyni olimpijskiej w łyżwiarstwie figurowym z Pjongczangu.

Historia Kamiły Walijiewej na igrzyskach olimpijskich z pewnością będzie na długo zapamiętana. 15-latka razem z drużyną zdobyła złoty medal igrzysk w łyżwiarstwie figurowym, ale w jej organizmie wykryto niedozwoloną substancję. Mimo to pozwolono jej wystartować w konkurencji solistek. Tam już nie wytrzymała presji i zajęła dopiero 4. miejsce. Po wszystkim dziewczyna się rozpłakała.

Zobacz wideo Waldi pierwszą maskotką igrzysk. Po co komu olimpijskie pluszaki?

Cała sprawa wzbudziła wiele dyskusji, głównie na temat traktowania dzieci uprawiających sport. Pojawiły się postulaty, że minimalny wiek od którego można startować w zawodach powinien zostać podwyższony do 18 lat.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

Głos w tej sprawie zabrała m.in. Alona Sawczenko, niemiecka mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym z Pjongczangu. W rozmowie z Eurosportem stwierdziła, że dzieci potrzebują wyjątkowej opieki trenerów. – W takiej osobie pokłada się ogromne zaufanie. Powierza się mu swoje ciało i życie. Kiedy marzysz o wygraniu igrzysk dajesz z siebie wszystko i słuchasz swojego trenera – uważa Sawczenko. Repreezntująca Niemcy Ukrainkaprzyznała, że "płakała ze smutku", widząc przegrywającą Walijewą. – Może to znak, że coś musi się zmienić. Gdyby to się nie stało, to wszystko działoby się tak, jak dotychczas. W kontaktach z dziećmi trzeba większego profesjonalizmu. Trenerzy muszą być dobrze wyszkoleni, zwłaszcza w sferze mentalnej. Musi być więcej pracy zespołowej. Tylko jako zespół możemy osiągać cele – kontynuowała.

Po zawodach fala krytyki spadła na trenerkę 15-latki. O Eteri Tutberidze zrobiło się głośno przy okazji igrzysk. Jest ona znana ze skutecznych, ale bezwzględnych metod nauczania. Kiedy Walijewa schodziła z lodu po nieudanym występie, Tutberidze od razu zaczęła mieć do niej pretensje. To zachowanie spotkało się z oburzeniem nie tylko w Rosji. Krytykowała je również Sawczenko. W rozmowie z Eurosportem zdradziła, że przeżyła koszmar, którego autorami byli właśnie jej trenerzy.

Koszmar mistrzyni olimpijskiej. Głodzono ją i bito

- Miałam trenerów, którzy uderzali mnie ochraniaczami w głowę, kiedy coś źle zrobiłam. Miałam trenerów, którzy strzelali z pistoletów na wodę na zimnym lodowisku. Miałam trenerów, którzy dawali nam mało jedzenia. Czasami to było jak kara. Wstać rano, zważyć się, zjeść mało, potem sałatka na obiad i nic na wieczór. Były momenty, że byliśmy głodni. W tajemnicy prosiliśmy o jedzenie w stołówce, kradliśmy coś to tu, to tam i jedliśmy w ukryciu. Nie było innego wyjścia. Tak, trzeba być zdyscyplinowanym, jeśli chce się coś osiągnąć. Ale trzeba też znać swoje ograniczenia. Jak daleko mogę się posunąć? Był też trener, który zmuszał mnie do treningu, mimo że moje ciało nie mogło tego zrobić. Nie jesteśmy maszynami, tylko ludźmi – opowiadała Ukrainka. Dodała też, że jeden z jej byłych trenerów kazał jej wywoływać wymioty, aby mogła schudnąć. – Na szczęście już wtedy wiedziałam, że nie mogą mnie tak traktować. Ale dzieci w wieku 13, 14 czy 15 lat się z tym zgadzają – podsumowała.

Więcej o: