Iga Świątek w półfinale Australian Open! Trzygodzinny pojedynek w morderczym upale

Iga Świątek przegrywała już 4:6, 0:1 z Kaią Kanepi w ćwierćfinale Australian Open, ale to Polka awansowała do półfinału! Po morderczym, trwającym ponad trzy godziny spotkaniu, rozgrywanym przy 37 stopniach Celsjusza, pokonala Estonkę 4:6, 7:6(2), 6:3.

Początek pierwszego seta nie wskazywał na to, że wygra to Kaia Kanepi. Iga Świątek miała aż cztery szanse na przełamanie rywalki w jej pierwszych trzech gemach serwisowych. Estonka dobrze broniła się jednak serwisem, korzystała z mocnego forhendu i wychodziła z opresji.

Zobacz wideo Iga Świątek nagle wdrożyła plan B! Tak Polka zaskoczyła na Australian Open

Set niewykorzystanych okazji

Przełomowy okazał się siódmy gem. Wtedy to Świątek zaliczyła kolejny podwójny błąd serwisowy - w całym pierwszym secie miała ich aż sześć. Kanepi wyczuła okazję, zaatakowała naszą tenisistkę dobrym returnem i to na jej konto poszło przełamanie. Chwilę później szybko podwyższyła wynik na 5:3.

Dziewiąty gem trwał aż 15 minut i 55 sekund. Przy własnym serwisie Świątek obroniła cztery piłki setowe. Po dziewiątej równowadze zdołała utrzymać podanie i wyjść na 4:5.

Wydawało się, że gem wygrany w tak zaciętych okolicznościach może ponieść ją od odwrócenia losów seta. Jednak Kanepi przy własnym podaniu okazała się mocniejsza. Co prawda zmarnowała cztery kolejne piłki setowe, ale wykorzystała dziewiątą szansę na zakończenie partii i po godzinie gry zwyciężyła 6:4. Znów broniła się dobrym serwisem, pomagały jej też błędy Polki.

Złe dobrego początki 

Drugi set zaczął się dla Świątek najgorzej, jak mógł - od straty własnego podania. Estonka wyszła na szybkie prowadzenie 1:0, którego jednak nie utrzymała. Kanepi ratowała się mocnym serwisem, przegrała kilka dłuższych wymian, a nasza zawodniczka wykorzystała wreszcie okazję na przełamanie jej serwisu (przy szóstej próbie w meczu) i wyrównała na 1:1.

Kolejny gem to kolejne dobre akcje ze strony Świątek. Efektowne było zwłaszcza minięcie rywalki stojącej przy siatce oraz winner kończący podanie. Polka objęła prowadzenie 2:1. I chwilę poźniej raz jeszcze przełamała Kanepi. Estonka wyglądała coraz gorzej fizycznie, widać, że kolejne wymiany zaczęły ją kosztować coraz więcej zdrowia. Nic dziwnego, 36-latka z Tallinna jest o 16 lat starsza od Polki.

W piątym gemie mistrzyni Roland Garros utrzymała podanie, podwyższając na 4:1. Estonka nie zamierzała się jednak poddawać. Najpierw wygrała do zera własny serwis, a potem wykorzystała drugiego break pointa i odrobiła przełamanie. Zrobiło się już tylko 4:3 dla Świątek. A już za chwilę był remis, bo Kanepi wygrała serwis. Podirytowana Polka rzuciła rakietą, wcześniej wykrzyknęła głośne „Nieee!".

Ku radości polskich kibiców, Świątek zachowała jednak spokój i utrzymała serwis, obejmując prowadzenie 5:4. Kanepi odpowiedziała dobrym podaniem, udanym wolejem i wyrównaniem na 5:5. O losach partii zadecydował tie-break. W nim Świątek okazała się zdecydowanie lepsza, zwyciężając 7:2. Polka schodziła na przerwę bardzo podbudowana, z pięścią podniesioną do góry. Z kolei Estonka wydawała się być załamana, że będzie zmuszona grać trzeciego seta. Miała coraz mniej sił do poruszania się po korcie.

Historyczny sukces Świątek

Już na początku trzeciego seta Kanepi straciła serwis. Chwilę później Świątek podwyższyła na 2:0. I gdy wydawało się, że pewnie zmierza po zwycięstwo, straciła całą przewagę. Zrobiło się 2:2. Na szczęście Polka znów odzyskała równowagę, ponownie przełamując Estonkę. Kanepi bardzo jej pomagała, popełniając mnóstwo błędów, piłki po jej uderzeniach lądowały często daleko za końcową linią. Zrobiło się 3:2, a następnie 4:2 dla Świątek - choć nie bez problemów, bo rywalka miała jednego break pointa.

Polka przełamała Kanepi raz jeszcze, wyszła na prowadzenie 5:2. Niestety, nie zakończyła spotkania przy swoim serwisie, który przegrała dość wyraźnie. Set zakończył się jednak wynikiem 6:3 dla Świątek!

Nie był to może najpiękniejszy pojedynek w historii tenisa ze względu na liczne błędy z obu stron, ale trzeba pamietać, że tenisistki rywalizowały na korcie ponad trzy godziny w morderczym upale. W Melbourne temperatura w środę wynosi 37 stopni Celsjusza.

Po tym zwycięstwie Świątek awansowała po raz drugi w karierze do półfinału imprezy wielkoszlemowej w singlu. Pierwszy raz tak wysoko była dwa lata temu w Paryżu, gdy zwyciężyła w Roland Garros. W Melbourne jeszcze nigdy nie zaszła do najlepszej czwórki. Jej rywalką w walce o finał będzie Danielle Collins (30. WTA). Amerykanka w ćwierćfinale pokonała Francuzkę Alize Cornet (61. WTA) 7:5, 6:1. Spotkanie Świątek - Collins w czwartek jako drugie od godziny 9:00 rano czasu polskiego, po pierwszym półfinale Ash Barty - Madison Keys.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.