DAJ CYNK

Google przegrał. Zapnij pasy, bo od teraz 99% stron łamie prawo

Piotr Urbaniak

Taryfy, promocje, usługi

Google przegrał. Zapnij pasy, bo od teraz 99% stron łamie prawo

Google przegrał spór sądowy z austriackim urzędem ochrony danych osobowych, ale konsekwencje tego orzecznictwa mogą dosłownie wywrócić do góry nogami internet w całej Europie.

Jest 14 sierpnia 2020 roku. Pewien mężczyzna z Austrii wchodzi na stronę poświęconą problemom zdrowotnym i zauważa, że korzysta ona z usługi Google Analytics, pozwalającej administratorowi na analizę źródeł czy demografii ruchu. Cztery dni później składa formalną skargę w lokalnym urzędzie ochrony danych, posiłkując się na dokładkę walczącymi o prywatność społecznikami z grupy NYOB. Na tym etapie nawet nie przypuszcza, jak poważne konsekwencje będzie mieć jego decyzja. 

Max Schrems, prawnik, znany już ze skutecznej walki z Facebookiem, może dopisać sobie do CV kolejne zwycięstwo. Tym razem pokonał Google. W przełomowym orzeczeniu austriacki sąd uznał, że korzystanie z Google Analytics na europejskich witrynach jest niezgodne z postanowieniami RODO, a więc efektywnie nielegalne. Idąc tym tropem, niniejszym nielegalnych staje się znaczna część stron w sieci. Nie ukrywajmy, Telepolis.pl także zalicza się do tego grona.

Google Analytics – co to i dlaczego zawadza?

Wtajemniczeni zapewne doskonale o tym wiedzą, ale dla jasności warto zaznaczyć: Google Analytics, aka GA, to najpopularniejsze narzędzie do pomiaru i analizy ruchu na witrynach internetowych. Z technicznego punktu widzenia jest niezbędne, bowiem to właśnie ono pozwala na gromadzenie statystyk takich jak liczba wizyt w ciągu miesiąca, co ma kluczowe znaczenie zarówno dla twórców, jak i nieodzownego rynku reklamy. Zatem, szerokie spektrum wykorzystania, obejmujące użycie przez największe serwisy w kraju, pokroju Onetu czy TVN24, dziwić nie może. Teraz jednak cały ten system staje pod znakiem zapytania.

Trybunał Sprawiedliwości UE już w 2020 roku unieważnił tzw. Tarczę Prywatności, bardzo pokrętną umowę autorstwa amerykańskiego Departamentu Handlu, mającą na celu legalizację transferu danych osobowych między Unią a USA. W rezultacie firmy zza oceanu działające w Europie straciły możliwość przekazywania danych obywateli europejskich do Stanów. Jak uznano, narażałoby to na masowy nadzór, co jest wyraźnie sprzeczne z RODO. Niemniej legislacja to tylko jedna strona medalu, drugą jest jej przełożenie na rzeczywistość, a pod tym względem wiele się nie zmieniło.

Reprezentanci big techu, tacy jak Google, Meta (daw. Facebook), Microsoft czy Amazon, zamiast pokornie przyjąć werdykt, oparli się na klauzulach umownych w stosowanej polityce prywatności i kontynuowali przesył – zauważył Schrems. I podsunął sądowi austriackiemu dokładnie ten sam argument, który wcześniej z powodzeniem został wykorzystany w TSUE. "Google podlega inwigilacji amerykańskiego wywiadu i może zostać przymuszony do ujawnienia im danych obywateli europejskich"

Istotnie, ze względu na amerykańską ustawę CLOUD, władze mogą żądać od big techu danych osobowych nawet jeśli działają poza USA. W związku z tym Google nie może zapewnić zgodności z art. 44 RODO, mówiącym o wyraźnym naruszeniu europejskich gwarancji ochrony danych – a kwestia klauzul umownych została wcześniej wyjaśniona w orzecznictwie Trybunału.

Austria podjęła decyzję, ale inni już czują jej skutki

Czynnikiem decydującym o ocenie prawnej użycia GA, co podkreślono, nie jest to, czy któraś z amerykańskich agencji wywiadowczych rzeczywiście uzyskała dane, ani czy Google ostatecznie zidentyfikował użytkownika. Aby naruszyć RODO, wystarczył sam fakt, że były to scenariusze teoretycznie możliwe. Zauważono przy tym, że chcąc uniemożliwić szczegółową ocenę korzystania z witryn, każdy użytkownik może wprowadzić odpowiednie ustawienie na swym koncie – ale zdaniem Austriaków to kolejny dowód na to, że spółka z Mountain View może połączyć dane sesji z konkretną osobą.

Ciekawostka: błyskawicznie po austriackim orzeczeniu informację o możliwej niezgodności z RODO narzędzia Google Analytics zamieścił na swojej stronie Holenderski Urząd ds. Danych Osobowych (AP), który nawiasem mówiąc, sam prowadzi dwie sprawy przeciwko GA. Obie są w toku.

Rodzi się natomiast pytanie, co w takim razie ze stronami internetowymi, również w Polsce. Praktycznie rzecz ujmując, mamy tutaj dwie opcje oczywiste: albo amerykańscy potentaci się złamią i przeniosą część infrastruktury na teren Europy, albo ich usługi wylecą. Należy się jednakowoż liczyć z tym, że bitwa dopiero się rozpoczyna, a korporacje, kolokwialnie ujmując, tanio skóry nie sprzedadzą.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (Jay Fog)

Źródło tekstu: Tutanota, oprac. własne