Afera z Pegasusem. Były szef PKW: jedyne wyjście to rozwiązanie Sejmu

— Wybory parlamentarne na pewno równe nie były. Jedyne wyjście to samorozwiązanie Sejmu, to oczywiste — mówi Onetowi Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i były szef Państwowej Komisji Wyborczej. O aferze z użyciem przez polskie służby programu Pegasus wobec polityka opozycji, związanego z opozycją adwokata oraz niezależnej prokurator ekspert HFPC mówi wprost: polskie i europejskie prawo zostały najpewniej złamane.

  • Program Pegasus, utworzony przy współpracy izraelskiego rządu i wywiadu, służyć ma do tropienia terrorystów czy handlarzy bronią
  • Według ustaleń niezależnego kanadyjskiego instytutu Citizen Lab Pegasus w Polsce miał być użyty w 2019 r. wobec szefa sztabu partii opozycyjnej podczas wyborów parlamentarnych Krzysztofa Brejzy z KO. Potwierdziła to także Amnesty International
  • Pegasus mógł być użyty także wobec adwokata Romana Giertycha oraz niezależnej prokurator Ewy Wrzosek
  • — Wybory w 2019 r. na pewno nie były równe, jeśli wobec szefa sztabu opozycji użyto Pegasusa. Jedynym wyjściem byłoby samorozwiązanie się Sejmu — mówi Onetowi Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i były szef Państwowej Komisji Wyborczej
  • Na całkowicie nielegalne stosowanie w Polsce Pegasusa wskazuje ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dr Piotr Kładoczny
  • — Jego użycie mogło być nie tylko złamaniem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która w art. 8 gwarantuje nam prawo do prywatności i życia rodzinnego. To mogło być także złamanie polskiej konstytucji — mówi
  • Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
reklama

— Polskie służby mają Pegasusa i z niego korzystają — oświadczył w poniedziałkowym wywiadzie dla prorządowego tygodnika "Sieci" prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wskazał, że polskie służby mają prawo z takich narzędzi korzystać. Podkreślił też, że nigdy nie używano Pegasusa do podsłuchiwania opozycji. Fragmenty wywiadu — w trybie nadzwyczaj pilnym — udostępniono już podczas weekendu.

Tymczasem, jak ustaliło niezależne kanadyjskie laboratorium Citizen Lab — współdotowane m.in. przez kanadyjski rząd — w Polsce za pomocą Pegasusa zhakowane zostały telefony trojga osób, w różny sposób skonfliktowanych z partią rządzącą. I tak w 2019 r. Pegasus miał zaatakować telefon Krzysztofa Brejzy, polityka Koalicji Obywatelskiej, który w tym czasie był szefem sztabu partii opozycyjnej podczas wyborów do parlamentu. W tym samym 2019 r. Pegasus miał zaatakować telefon adw. Romana Giertycha — związanego z politykami opozycji, których reprezentował. Później izraelski system miał zhakować telefon niezależnej prokurator Ewy Wrzosek, która próbowała wszcząć śledztwo w sprawie niedoszłych wyborów "kopertowych".

Ważność wyborów zagrożona? "Dziś jest za późno, jesteśmy bezradni"

— Wybory w 2019 r. na pewno nie były równe. Chodzi tu nie tylko o ewentualne użycie i wykorzystanie przez obóz władzy informacji zyskanych przy pomocy programu Pegasus z telefonu szefa sztabu opozycyjnej partii — mówi Onetowi Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i były szef Państwowej Komisji Wyborczej. — Chodzi też o to, w jaki sposób kampanię relacjonowały media, które są wprost zależne od rządzących. Po stronie obozu władzy stała cała machina państwowa, na czele z państwowymi mediami — wyjaśnia.

reklama

Podkreśla, że w sprawie afery z Pegasusem pojawia się podstawowy problem. — Taki, że nawet gdyby zostało udowodnione, że władza intencjonalnie podsłuchiwała wtedy posła, a dziś senatora Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzę — w kampanii do parlamentu szefa sztabu opozycji — to nie da się z automatu założyć, że właśnie dlatego opozycja przegrała wybory — wskazuje były szef PKW.

— My możemy się domyślać, że mogło to mieć poważny wpływ, ale to trzeba by udowodnić — mówi. — Udowodnić to, że wynik wyborczy był zniekształcony przez te podsłuchy i informacje uzyskane przy pomocy Pegasusa — wyjaśnia. — To powinien zrobić oczywiście Sąd Najwyższy. Konkretnie, jego nowa Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Tyle że dziś jest na to po prostu za późno. Nie mówiąc już o tym, że są poważne wątpliwości co do statusu członków tej izby — podkreśla sędzia Hermeliński.

— Jeśli faktycznie szef sztabu opozycji był inwigilowany przy użyciu programu do ścigania głównie terrorystów, to jest to niewiarygodny skandal. Jednak nadal udowodnienia wymagałoby to, że te działania wprost wpłynęły na wynik wyborów. Nie ma niezależnej instytucji, która mogłaby to zbadać, dlatego dziś jesteśmy trochę bezradni. Bo nie ma możliwości wznowienia postępowania przed SN, który raz już uznał przecież, że wybory do parlamentu odbyły się w sposób prawidłowy — mówi były szef PKW.

— Dlatego jedynym honorowym wyjściem byłoby samorozwiązanie się Sejmu — wskazuje. — Tak właśnie w mojej ocenie powinno się teraz stać, to dla mnie oczywiste. Jeśli posłowie będą uważali, że ważność i równość wyborów została zakłócona przez użycie Pegasusa wobec szefa sztabu opozycji, to powinni jasno stwierdzić, że nie chcą uczestniczyć w pracach organu, który mógł zostać powołany ze złamaniem prawa — podkreśla sędzia Hermeliński.

Dalsza część tekstu znajduje się pod wideo

Dalszy ciąg materiału pod wideo

"Kontrola sądów nad wnioskami o podsłuchy nie istnieje, jest iluzoryczna"

reklama

Jak dodaje sędzia Hermeliński, tłumaczenia rządzących, że jeśli ktokolwiek był podsłuchiwany, to zawsze była na to zgoda sądu, są całkowicie nieprzekonujące. — Sprawdzanie w sądzie wniosków służb o zastosowanie wobec kogoś kontroli operacyjnej jest po prostu iluzoryczne, nie istnieje — mówi były szef PKW.

— Sąd dostaje wniosek, w którym zazwyczaj nie ma ani określenia metod takiej kontroli — czyli nazwa "Pegasus" niemal na pewno nie pada — do tego często nie ma nawet nazwiska osoby, która ma być takiej kontroli poddana, ani jej numeru telefonu. Jest tylko stwierdzenie, że "chodzi o dysponenta telefonu o numerze IMEI" — czyli identyfikatorze danego telefonu komórkowego — i nic więcej — wyjaśnia.

— Dlatego sądy, które dziś takimi wnioskami są, o ile wiem, wręcz zawalane z reguły "z automatu", taki wniosek służb akceptują. A nawet gdyby jakiś sędzia chciał sprawdzić, o kogo konkretnie chodzi w jakiejś kontroli operacyjnej, to nawet nie miałby narzędzi, żeby to zrobić. Tym bardziej że sędziowie, którzy takie wnioski rozpoznają, mają też mnóstwo innych spraw merytorycznych do rozpoznania. Dlatego mówienie o kontroli sądu jest co najmniej nadużyciem — podkreśla sędzia Hermeliński.

— Powtórzę, obecnie jesteśmy w tej sprawie bezradni, jednak nie tracę nadziei, że w przyszłości zostanie ona dogłębnie zbadana. A dziś bez wątpienia wpłynie na ocenę osób, które mogły wydawać zgodę na podejmowanie takich działań wobec polityków opozycji — kwituje były szef PKW.

Pegasus w Polsce nielegalny? Ekspert HFPC: nie ma prawa, które by pozwalało na jego używanie

— Stosowanie w Polsce programu Pegasus można uznać za nielegalne, bo mam poważne wątpliwości, czy całość jego możliwości mieści się w ramach art. 19 ustawy o policji. Tymczasem głównie ten akt prawny reguluje stosowanie w Polsce kontroli operacyjnej — mówi Onetowi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

reklama

Przywołany przez niego art. 19 ustawy o policji zakłada, że kontrolę operacyjną stosować można w ściśle określonych przypadkach, wyłącznie do najcięższych przestępstw.

— Bezwarunkowo wyłączone z takiej kontroli są czynności osobiste czy intymne osoby objętej kontrolą operacyjną. Tymczasem Pegasus to jest czołg, on zbiera wszystko z kamer, mikrofonów, w każdym momencie życia. Także w momentach najbardziej intymnych. Dlatego według mnie jego stosowanie w Polsce nie jest legalne — podkreśla ekspert z HFPC.

— Bo jakoś nie wyobrażam sobie, aby służby, które zhakowały czyjś telefon Pegasusem w momentach drażliwych i ściśle prywatnych albo wstrzymywały jego działanie, albo zamykały oczy i zatykały uszy. Nie wiem, czy w ogóle możliwe jest jakieś ograniczenie działania tego programu, który powstał przecież do inwigilacji totalnej — mówi dr Kładoczny. — A inwigilacja totalna oznacza przecież także słuchanie przez służby tego, co obiekt takiej kontroli usłyszy w gabinecie lekarskim — gdzie zawsze jesteśmy przecież ze smartfonem — czy choćby podczas spowiedzi. To wszystko są dane objęte tajemnicą, więc nikt nie ma prawa mieć do nich dostępu. Tymczasem Pegasus na taki dostęp pozwala. Jeśli więc ktoś tak go w Polsce właśnie używał, to popełnił przestępstwo — mówi dr Kładoczny.

— To mogło być nie tylko złamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która w art. 8 gwarantuje nam prawo do prywatności i życia rodzinnego. To mogło być także złamanie art. 47 polskiej konstytucji, który stanowi, że "każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym" — dodaje.

Zdaniem eksperta nie ma w Polsce prawa, które pozwalałoby na pełne korzystanie z możliwości Pegasusa — programu kontrolowanego przez rząd Izraela i stworzonego głównie do walki z terrorystami.

reklama

Co mogą zrobić podsłuchiwani? "Dziś niewiele. Próbowaliśmy to zmienić"

— Osoby, których telefony mogły zostać zhakowane Pegasusem, dziś w Polsce nie mają żadnej niezależnej instytucji, do której mogłyby się udać na skargę — mówi dr Kładoczny. — Owszem, mogą wystąpić do CBA czy też innej służby — bo nie wiemy, kto tego Pegasusa używa, kupiło go CBA — z pytaniem, czy był stosowany wobec ich osoby, w jakim zakresie oraz czasie. Tyle że w odpowiedzi usłyszą najpewniej, że... nic nie usłyszą, bo wszystko rzekomo jest ściśle tajne. I co? I ściana — mówi ekspert.

— Takie osoby mogłyby także zwrócić się do polskiego sądu z wnioskiem o zadośćuczynienie z tytułu naruszenia prawa do prywatności. Problem w tym, że służby także sądowi mogą odpowiedzieć, że nic nie ujawnią. Zaś sąd ma prawo wyłącznie do kontroli uprzedniej, czyli tej, która ma miejsce jeszcze przed zastosowaniem wobec kogoś Pegasusa. Tyle że sąd zwykle nie wie, na jakie metody się zgadza — mówi dr Kładoczny.

— Nikt, żadna instytucja nie kontroluje stosowania Pegasusa ani innych tego rodzaju narzędzi już po ich zastosowaniu. Owszem, teoretycznie kontrolę taką powinna mieć sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych, jednak dziś jest ona wyłącznie komórką partii rządzącej, bez żadnej woli, by skorzystać ze swoich uprawnień — mówi dr Kładoczny.

Ekspert podkreśla, że problem z kontrolowaniem działań służb specjalnych istnieje w całym demokratycznym świecie, jednak w Polsce ma on charakter wyjątkowo rażący. — Nie ma u nas żadnego rozwiązania, żadnej niezależnej instytucji, która mogłaby takie działania służb powstrzymać czy skontrolować — mówi.

— Gdy rzecznikiem praw obywatelskich był prof. Adam Bodnar, próbowaliśmy — w ramach specjalnie utworzonego zespołu — przekonać polityków, by stworzyli jakiś organ, który by kontrolował po fakcie stosowanie technik operacyjnych wobec obywateli. Choćby w takim zakresie, by była pewność, że — w wypadku kiedy taka kontrola operacyjna nie przyniosła efektów, czyli nie potwierdziła popełnienia przestępstwa — dane z takiego podsłuchu i podglądu byłyby komisyjnie niszczone. Cóż, nic z tego nie wyszło, niczego nie udało się osiągnąć, bo obecna władza — jej czasów to dotyczy — nie była naszymi badaniami zainteresowana — wskazuje dr Kładoczny.

reklama

Podkreśla, że nawet skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz), związana z ewidentnym naruszeniem prawa do prywatności przez stosowanie wobec kogoś Pegasusa (art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - red.) może nie przynieść żadnych efektów.

— Owszem, ETPCz może sprawę rozpoznać, ale głównym narzędziem, jakim dysponuje, jest nałożenie na władze danego kraju obowiązku zapłacenia osobie pokrzywdzonej odszkodowania. Ono może być wysokie, jednak ETPCz niewiele więcej może. Owszem, może też nakazać ujawnienie danych dotyczących podsłuchu, ale tu pojawia się poważny problem — mówi dr Kładoczny. — Otóż polski rząd wielokrotnie już pokazał, że wyroki ETPCz ma za nic. I albo je wykona, albo nie wykona, "po uważaniu". Poza tym pan Zbigniew Ziobro zawsze może przecież złożyć wniosek do kierowanego przez Julię Przyłębską Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie rzekomej niezgodności z polską konstytucją tego czy owego fragmentu prawa europejskiego, który aktualnie nie podoba się rządzącym — podkreśla ekspert.

— A TK orzeknie, obawiam się, to, o co rządzący wnioskują, na prawo się w żaden sposób nie oglądając. I tak polscy obywatele zostaną z niczym. Ze świadomością, że ktoś mógł ich szpiegować totalnie, naruszając ich strefę intymną, a oni nic z tym nie mogą zrobić. To koszmar rodem z republik bananowych — kwituje dr Kładoczny.

reklama
reklama

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło: Onet
Data utworzenia: 11 stycznia 2022, 06:24
reklama
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.