W rządzie nie wyklucza się konsekwencji personalnych po wizerunkowym zamieszaniu wokół Polskiego Ładu. Żadne decyzje nie zapadły, ale w kancelarii premiera panuje przeświadczenie, że za początkowy chaos odpowiada Ministerstwo Finansów, które nie uniknęło błędów przy przygotowywaniu reformy podatkowej.

W piątek informowaliśmy, że w klubie Prawa i Sprawiedliwości słychać głosy niezadowolenia z pierwszych dni funkcjonowania Polskiego Ładu.

Niektórzy posłowie obawiają się, że hucznie zapowiadany rządowy program nie spełni pokładanych w nim nadziei, a - wręcz przeciwnie - doprowadzi do nieodwracalnych spadków sondażowych. Według części działaczy Zjednoczonej Prawicy negatywnego pierwszego wrażenia reformy podatkowej nie da się już odwrócić.

"Podobne nastroje były przy wprowadzaniu programu Rodzina 500+" - słyszę od jednego z członków rządu i współpracownika premiera Morawieckiego - "Skarżono się, że wnioski nie zadziałały, że wypłaty były dokonywane z opóźnieniem. To normalne przy wdrażaniu każdej większej zmiany".

W rządzie istnieje przekonanie, że niezadowolenie minie wraz z rozwiązaniem problemu pomniejszonych styczniowych wypłat. Nawet kilkuset złotowe straty odczuli między innymi nauczyciele i mundurowi. Ministrowie złożyli już zapowiedzi rekompensat i rozporządzenia, które zmieni zasady poboru zaliczek. "Nieprowadzenie tej reformy, przy obecnej i prognozowanej inflacji, doprowadziłoby do dużo gorszej sytuacji osób, które i tak najmocniej odczuwają wzrost cen" - przekonuje anonimowo jeden z ministrów.

Posłów z klubu PiS-u oburzyła też komunikacyjna strategia rządu, a właściwie jej brak. Skupiono się bardziej na promocji Polskiego Ładu niż na kampanii informacyjnej. Chwalono się, ile pieniędzy pozostanie w portfelach Polaków, ale nie rozgłaszano, czym jest ulga dla klasy średniej, jak i kiedy w praktyce z niej skorzystać. Jeden z parlamentarzystów Solidarnej Polski politykę informacyjną rządu nazwał nawet "kompromitacją". "O komunikacji mówią ci, którzy sami nie mają doświadczenia i nie radzą sobie z prostszymi tematami niż Polski Ład" - odpowiada współpracownik premiera.


Przy Alejach Ujazdowskich dostrzeżono niedociągnięcia na etapie przygotowywania zmian podatkowych. "Trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że na poziomie technicznym mogli w Ministerstwie Finansów lepiej przewidzieć pewne zjawiska i zawczasu je przepracować" - przyznaje członek gabinetu. Na niewystarczający czas na wdrożenie reformy jeszcze jesienią wskazywał Rzecznik Praw Obywatelskich. Marcin Wiącek apelował, żeby zmiany weszły w życie rok później od 1 stycznia 2023, by dać czas na przygotowanie się do podatkowej rewolucji. Senat przyjął nawet odpowiednią poprawkę, która została odrzucona przy ponownym głosowaniu w Sejmie.

Niektórzy posłowie PiS-u oraz większość Solidarnej Polski domaga się personalnych konsekwencji za zamieszanie wokół Polskiego Ładu. W rządzie żadne decyzje nie zapadły, ale dymisje, na przykład w randze wiceministrów, nie są wykluczone. Na razie przeprosiny padły z ust premiera. W wywiadzie dla Interii Mateusz Morawiecki mówił, że "doszło do potknięcia, które nie powinno mieć miejsca. Za niepotrzebny stres i nerwy przepraszam wszystkich, których ten błąd dotknął".

Rozwiązanie jest na razie tylko punktowe, bo większość grup zawodowych dopiero odczuje skutki Polskiego Ładu. Może się więc okazać, że problem z pensjami części budżetówki jest dopiero preludium do szerszych protestów. 


Opracowanie: