Absurdalne pomysły ekonomiczne prezydenta Erdogana przynoszą fatalne rezultaty. Oficjalnie wzrost cen w Turcji przekroczył w grudniu 30 proc., a Ankara nadal dolewa oliwy do inflacyjnego ognia.
W ostatnim miesiącu 2021 r. inflacja konsumencka w Turcji wyniosła 36,1 proc. Tempo wzrostu cen nie tylko nabrało wyraźnego rozpędu - w listopadzie wskaźnik nieznacznie przekraczał 20 proc. - ale było również zdecydowanie wyższe od oczekiwań analityków spodziewających się wyniku rzędu 30 proc. Tak szybko ceny nie rosły nad Bosforem od blisko 20 lat - pod koniec XX wieku inflacja w Turcji przekraczała nawet 100 proc. W ujęciu miesięcznym wskaźnik przebił w grudniu 13 proc.
Jeszcze bardziej gwałtownie rosły w zeszłym miesiącu ceny producentów. Inflacja PPI przyspieszyła do niemal 80 proc. wobec niespełna 55 proc. odnotowanych miesiąc wcześniej.
ReklamaDrastyczne wzrosty cen są skutkiem ekonomicznego eksperymentu prowadzonego nad Bosforem na życzenie prezydenta Erdogana. Turecki satrapa uważa, że to wysokie stopy procentowe napędzają inflację, dlatego należy je obniżać, by spowolnić wzrost cen. Pod jego presją bank centralny czterokrotnie w ostatnich czterech miesiącach ciął cenę pieniądza - łącznie o 5 punktów procentowych, z 19 do 14 proc.
Taka decyzja tylko wzmocniła przekonanie Turków i zagranicznych inwestorów, że nie warto trzymać środków w lirze przy pogłębiającej się ujemnej realnej stopie procentowej. Kurs tureckiej waluty załamał się - w zaledwie trzy i pół miesiąca - od września do połowy grudnia - lira straciła połowę wartości w przeliczeniu na dolary. Krach skłonił Ankarę do reakcji, mimo że Erdogan wielokrotnie podkreślał, że słaba waluta sprzyja eksporterom. Rządowy program ochrony depozytów wraz z bezpośrednimi interwencjami na rynku dokonywanymi przez bank centralny na kilka dni wsparł lirę, ale w ostatnim tygodniu grudnia kurs USD/TRY ponownie gwałtownie wzrósł.
Załamanie krajowej waluty wzmacnia efekt silnego, globalnego wzrostu cen energii i żywności. Najsilniej drożeją w Turcji transport (o blisko 54 proc. rdr) oraz żywność i napoje bezalkoholowe (prawie 44 proc.). Równocześnie przekraczające 40 proc. wzrosty odnotowana również w kategoriach wyposażenie domu oraz usługach hoteli, kawiarni i restauracji.
Tymczasem niezależni ekonomiści wskazują, że w rzeczywistości inflacja w Turcji może być jeszcze wyższa, niż podają władze. Z szacunków ENAGrup wynika, że w ubiegłym miesiącu faktycznie wyniosła ona przeszło 80 proc.
Na grudniu wyraźne podwyżki cen zapewne się nie skończą. Prezydent Erdogan zapewne nadal będzie dolewał oliwy do inflacyjnego ognia, nie pozwalając bankowi centralnemu podnieść stóp proc. Ponadto, Ankara już ogłosiła wzrost płacy minimalnej o 50 proc. oraz drastyczne podwyżki cen prądu (od 50 do 130 proc.) i gazu (o 25 proc. w przypadku gospodarstw domowych).
Równocześnie władze Turcji atakują ekonomistów negatywnie oceniających sytuację gospodarczą nad Bosforem. Minister finansów oskarżył komentatorów o prowadzenie "psychologicznej wojny" polegającej na nawoływaniu do zakupu złota i dolarów w celu zachowaniu oszczędności. Jego wypowiedź poprzedziła decyzja regulatora rynku bankowego o wniesieniu skargi przeciwko ponad 20 osobom, w tym byłemu prezesowi banku centralnego Durmusowi Yilmazowi, w związku z ich słowami dotyczącymi inflacji w mediach społecznościowych. Prezydent Erdogan po raz kolejny wezwał obywateli do korzystania z liry. "Chcę, aby wszyscy obywatele trzymali swoje oszczędności w naszych własnych pieniądzach, aby prowadzili wszystkie swoje interesy korzystając z naszej waluty" - powiedział w ubiegłym tygodniu. Z danych Capital Economics wynika, że blisko 60 proc. krajowych depozytów bankowych to waluty zagraniczne.