Kup subskrypcję
Zaloguj się

Rząd szykuje tarczę, która ma powstrzymać inflację. Ale skutek może być odwrotny

Dzisiejsza inflacja to niestety owoce zaniedbań z ostatnich kilku lat — twierdzi ekonomista prof. Witold Orłowski. Jego zdaniem nawet szykowana przez rząd tarcza antyinflacyjna nie pomoże. A część rozwiązań, które mają się w niej znaleźć, wręcz zaszkodzi. - Odpowiedzią nie jest dosypywanie ludziom pieniędzy, żeby nie odczuli wzrostu cen. To przecież jeszcze mocniej napędzi inflację — ostrzega ekspert w rozmowie z Business Insider Polska.

Rząd zapowiada tarczę antyinflacyjną, której szczegóły powinniśmy poznać na dniach. Problem w tym, że zamiast zdusić inflację, może ona jeszcze ją przyspieszyć.
Rząd zapowiada tarczę antyinflacyjną, której szczegóły powinniśmy poznać na dniach. Problem w tym, że zamiast zdusić inflację, może ona jeszcze ją przyspieszyć. | Foto: Jacek Dominski/REPORTER / East News

6,8 proc. - to ostatni odczyt inflacyjny, opublikowany przez Główny Urząd Statystyczny. Oznacza to mniej więcej tyle, że ceny w październiku były średnio o prawie 7 proc. wyższe niż rok temu o tej samej porze.

To jednak tylko średnia. Są bowiem takie towary i usługi, które podrożały znacznie szybciej. Na przykład gaz do samochodów. Tu ceny są wyższe o ponad 53 proc. Niewiele lepiej jest w przypadku innych paliw. Tu przez rok zrobiło się drożej o ponad jedną trzecią.

Znacznie szybciej niż średnia rosną również ceny pieczywa (9,4 proc.), oleju (ponad 10 proc.) oraz kilku rodzajów mięs. Na przykład wołowina czy drób są odpowiednio droższe o 9,1 i 18,8 proc. Tanieje natomiast wieprzowina.

Do tego GUS odnotował ponad 18-proc. wzrost opłat za wywóz śmieci, a do tego wyraźne podwyżki cen prądu, gazu i opału.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

PiS odpowie kolejną tarczą

PiS zauważył, że to wszystko doskwiera Polakom coraz mocniej. A skoro Polakom, to i wyborcom. Do tego stopnia, że oczekiwania inflacyjne wśród społeczeństwa są najgorsze od 25 lat.

Co więcej, nie brakuje tych, którzy winę za drożyznę zrzucają na rząd Mateusza Morawieckiego oraz działania Narodowego Banku Polskiego. Mało kto z kolei winnego upatruje w Unii Europejskiej, co często rządzący próbują sugerować, np. w kontekście rosnących cen energii.

Rządzący postanowili więc zabrać się za niwelowanie skutków inflacji, bo widzą, że to nie pomaga ich sondażowym wynikom, a wzrost cen — wbrew zapowiedziom — wcale nie jest taki przejściowy. Sięgnęli po sprawdzoną pandemiczną metodę — będą budować kolejną "tarczę".

Po "antykryzysowej" czy "finansowej" przyszła pora na "antyinflacyjną". Jej założenia wciąż nie są znane, choć pierwsze wzmianki pojawiły się na początku listopada.

Zaczął wiceminister finansów Piotr Patkowski. Później takie plany potwierdził rzecznik rządu, który już 9 listopada zapowiadał, że szczegóły poznamy "w przyszłym tygodniu". Czyli tym, który już dawno za nami. Kolejna wypowiedź to znowu Patkowski, który 17 listopada w Sejmie obiecywał, że konkrety pojawią się "w ciągu tygodnia".

Będą bony dla Polaków

Wiceminister finansów zdradził jednocześnie, co ma się znaleźć w najnowszej tarczy.

- To będzie taki bon energetyczny, który ma amortyzować wzrastające koszty ciepła, prądu, gazu i benzyny. Nie będziemy tego wiązać z rachunkami Polaków, Polacy będą w ramach własnych decyzji zastanawiali się, na co przeznaczyć te środki. Chcemy zamortyzować te koszty, które teraz rosną, ale nie chcemy wiązać Polakom rąk. To będzie kwota zależna od wielkości gospodarstwa domowego, wypłacana co miesiąc — powiedział Piotr Patkowski.

- To będzie między innymi wsparcie dla osób, które odczują skutki podwyższonych cen energii. W przyszłym roku będą rozwiązania, które faktycznie bezpośrednio odczują obywatele, jeśli chodzi o pomoc w walce z inflacją dodawał rzecznik rządu Piotr Muller.

Rząd przyznaje więc wprost, że jednym z podstawowych elementów tarczy ma być dosypywanie pieniędzy. Nie tylko ubogim energetycznie, ale również emerytom czy rencistom, o czym mówiła nowa minister klimatu Anna Moskwa. PiS sięga więc po dobrze znane sobie rozwiązania: po prostu dosypuje Polakom pieniędzy do kieszeni.

Czy takie rozwiązanie pomoże w walce z inflacją? Zapytaliśmy o to głównego ekonomistę PwC prof. Witolda Orłowskiego. Znany ekspert nie ma wątpliwości, że skutek będzie odwrotny do zamierzonego.

- Jeśli okazałoby się, że walka z inflacją ma się sprowadzać do tego, że wydrukuje się więcej pieniędzy, to jest to prosty przepis na sprzyjanie inflacji i dalszy jej wzrost mówi Business Insiderowi prof. Orłowski.

Szybko dodaje jednak, że to wcale nie oznacza, że najuboższym nie należy pomagać w radzeniu sobie z szalejącą inflacją. Trzeba to jednak robić mądrze.

Zresztą dzisiejsze poziomy wskaźnika wzrostu cen to — oprócz obiektywnych przyczyn — też owoc wieloletniej polityki rządu. — Tak się kończy wieloletnie stymulowanie konsumpcji przy ignorowaniu inwestycji. Dziś mamy tego skutki, zupełnie abstrahując od zasadności poszczególnych programów społecznych rządu PiS — tłumaczy prof. Orłowski.

Zobacz także: Rekordowa inflacja w Polsce. "NBP" dolał oliwy do ognia

Ekonomista tłumaczy, że oprócz programów socjalnych dochodzi na przykład przyspieszone podnoszenie płacy minimalnej oraz tzw. polityka wielkich deficytów. - To rząd de facto doprowadził do dzisiejszej sytuacji. A już na pewno jej bardzo pomógł — twierdzi nasz rozmówca.

- Na pewno nie pomogły też wieloletnie zaniedbania w polityce energetycznej. Gdyby zamiast prawie 2 mld zł na blok w Ostrołęce zbudować kilka czystych elektrowni, to wzrost cen energii byłby dziś prawdopodobnie nieco niższy — puentuje prof. Orłowski.

Zresztą nie on jeden sceptycznie podchodzi do koncepcji tarczy antyinflacyjnej. W podobnym tonie wypowiadał się choćby prof. Jerzy Hausner, były minister gospodarki oraz członek Rady Polityki Pieniężnej w latach 2010-2016.

- Jak domniemywam, a tego nie wiem, mamy do czynienia z sytuacją zapowiedzianych rekompensat. Tylko chcę wyraźnie powiedzieć — to jest ściganie się z własnym ogonem. Jeśli [...] będziemy waloryzować emerytury i świadczenia, np. płacę minimalną podniesiemy po raz drugi 1 lipca, to chcę wyraźnie powiedzieć, że inflacja dalej będzie się nakręcała i dalej będziemy napędzać ją takim mechanizmem — mówił ekonomista w RMF FM.

Stacja informowała również, że oprócz rekompensat i bonów energetycznych rząd planuje również ustawowe ograniczenie marż rafineryjnych. Wszystko po to, by maksymalnie ograniczyć wzrost cen paliw na stacjach.

W poniedziałek premier zdradził jeszcze, że rząd planuje obniżkę akcyzy na nośniki energii. Szczegółów jednak nie podał. Warto jednak podkreślić, że akurat tego typu działania aż tak proinflacyjnie, jak bony energetyczne działać nie będą.