2021-11-18

„Państwo w Państwie” - odcinek 419, na żywo 21 listopada

Żona dwa dni szukała męża po ataku padaczki i urazie głowy. Został zwolniony ze szpitala, policja przewoziła go z miejsca w miejsce, aż w końcu doszło do tragedii. Dlaczego dopuszczono do tak wielu zaniedbań? Czy ktoś poniesie za nie odpowiedzialność? Czy powstaną właściwie procedury na przyszłość, aby takie wypadki się nie powtarzały? Prowadzący Przemysław Talkowski z zespołem i ekspertami zapraszają na kolejny odcinek programu „Państwo w Państwie”, emitowany na żywo w niedzielę, 21 listopada, o godz. 19:30 w Polsacie.

Oglądaj Państwo w Państwie online na polsatboxgo.pl.

Atak padaczki
31-letni Sebastian Lasoń dostał ataku padaczki 17 sierpnia podczas podróży samochodem ze swoim szwagrem. Gdy ten udzielał mu pomocy, mężczyzna wyślizgnął się i uderzył głową o ziemię. Wezwano karetkę. Na miejsce przyjechały też żona i pasierbica Sebastiana. Ratownicy odwieźli go do szpitala z podejrzeniem pęknięcia czaszki i ucha środkowego. Kobiety nie zostały wpuszczone do szpitala z powodu pandemii.

Na własne życzenie
Gdy wróciły do domu, z obcego numeru zadzwonił do nich Sebastian. Poinformował, że wychodzi ze szpitala i wraca do domu. Kobiety przyjechały do szpitala, gdzie dowiedziały się, że mężczyzna został wypisany na własne życzenie. Jego żona dzwoniła na numer alarmowy 112, aby poinformować, że pacjent z zanikiem pamięci został wypisany ze szpitala i nie ma z nim kontaktu. Doradzono jej, aby rano zgłosiła zaginięcie na komisariacie.

Z autostrady na stację paliw
Podczas zgłoszenia zaginięcia okazało się, że Sebastian był legitymowany w nocy przez policjantów w miejscowości Ślęza. Rodzinie udało się ustalić, że mężczyzna był widziany przy bramkach na autrostradzie A4 pod Wrocławiem w kierunku Katowic. Panie z obsługi zgłosiły, że po okolicy błąka się mężczyzna, który wygląda na zagubionego. Policja go znalazła i wysadziła na stacji paliw BP we Wrocławiu.

Do pociągu, ale nie do domu
Następnie między godz. 10:00 a 12:00 Sebastian udał się do miejscowości Mokronos Dolny, gdzie został do niego wezwany patrol policji. Zaginiony kręcił się po okolicy ubrudzony krwią, miał ze sobą czarny worek. Ludzie bali się, że może mieć tam nóż. Po godz. 12:00 przyjechała policja i podwiozła go na stacje PKP do Smolca. Nie odwieźli go do domu, bo - jak twierdzą policjanci - był komunikatywny, nie potrzebował pomocy, chciał jechać do domu. Mężczyzna nie wsiadł do żadnego pociągu. Co więcej, z tej stacji żaden pociąg nie jedzie w kierunku miejsca, w którym mieszka.

Tragiczny finał
W Smolcu Sebastian usiadł przed sklepem spożywczym i obserwował dom z ogrodem naprzeciwko. Myślał, że to jego dom. Wkrótce wszedł do garażu domu obok, skąd został wyprowadzony przez właściciela. Gdy siedział przed sklepem, po raz kolejny przyjechała policja, która wywiozła go w niewiadomym kierunku. Rodzina twierdzi, że pod wiadukt, gdzie miał przekoczować noc razem z bezdomnymi. Rano został potrącony przez pociąg. Zginął na miejscu...

Państwo w Państwie w niedzielę o godz. 19:30 w Telewizji POLSAT.