Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Podczas konferencji klimatycznej COP26 w Galsgow część producentów motoryzacyjnych podpisała deklarację o przejściu na sprzedaż aut zeroemisyjnych do 2040 r., a na tynkach wiodących do 2035 r. Były to m.in. takie marki jak Jaguar, Mercedes, Ford czy Volvo. Deklaracji jednak nie podpisał Volkswagen i Toyota, czyli najwięksi gracze.
Jaguar zapowiedział, że do 2025 r. gama ich samochodów będą miały swoje odmiany elektryczne, natomiast Ford i Volvo zapowiadają, że ten stan osiągnął w 2030 r. W planach ma to samo Mercedes, lecz firma zapowiedziała, że wszystko zależy od sytuacji rynkowej.
Dlaczego zatem Volkswagen nie podpisał? Herbert Diess, czyli prezes VAG stwierdził wprost: jest to nierealne by do 2040 r. zrezygnować z napędu spalinowego. Według prezesa VAG potrzebne są nowe kopalnie, surowce, budowy sieci energii odnawialnej. Problemem ma stanowić również pojemność baterii.
Wszystkie te elementy, które wymienił Diess są istotne w przejściu producentów na produkcję wyłącznie aut elektrycznych. Trudno zarzucić mu i całemu koncernowi opieszałość w przejściu w elektryczną erę aut osobowych i dostawczych. Koncern już teraz produkuje ich całkiem sporo, ale nie rezygnuje z aut spalinowych, które w dalszym ciągu rozwija.
Co więcej, niemiecka firma poinformowała o budowie nowej fabryki aut elektrycznych niedaleko swojej siedziby w Wolfsburgu, w której ma powstawać bardzo nowoczesny model Volkswagena, który obecnie nosi miano Trinity. Diess chce by ten model był składany w przeciągu 10 godzin (w zakładach w Zwickau, gdzie budowane są pojazdy elektryczne marki zajmuje to 30 godzin). Ma być to konkurent dla Tesli.
Volkswagen chce przejść na pojazdy zeroemisyjne w 2035 r. Jednak ten plan dotyczy jedynie Europy. Na całkowite porzucenie pojazdów spalinowych trzeba będzie poczekać, firma chce to zrobić dopiero w 2050 r.