fbpx
czwartek, 28 marca, 2024
Strona głównaFelietonStało się jutro: w Kanadzie powstaje indeks książek zakazanych

Stało się jutro: w Kanadzie powstaje indeks książek zakazanych

„Tak więc książka, to w istocie naładowany pistolet, który sąsiad trzyma w domu. Spal ją. Wystrzel z tego pistoletu. Rozłup tamtemu mózg. Nikt nie wie, kto mógłby się stać celem człowieka oczytanego” – Ray Bradbury, 451 stopni Fahrenheita.

Rada szkolna kanadyjskiego okręgu Ontario rozpoczęła właśnie identyfikowanie i usuwanie ze szkolnych zbiorów bibliotecznych książek, które mogą być „szkodliwe” dla umysłów młodych ludzi. Chodzi o treści uważane (z dzisiejszej perspektywy) za złe i krzywdzące wrażliwe mniejszości. To jest zaskakujące i bolesne, że kraje, które uchodziły za ostoje wolności – takie jak Nowa Zelandia, Australia czy Kanada – stają się szczególnie zaciekłymi ośrodkami tłumienia myśli i demokracji.

Terror poprawności politycznej przybiera zinstytucjonalizowaną formę. Tym razem celem agresji są nieprawomyślne książki. Nowa polityka Okręgowego Zarządu Szkół Regionu Waterloo (WRDSB) postawiła sobie za cel „osiągnięcie kultury organizacyjnej zakorzenionej w prawach człowieka i równości”. WRDSB, będący odpowiednikiem polskiego Kuratorium Oświaty, ma pod swoimi skrzydłami 64 tysiące uczniów uczęszczających do 121 szkół. Właśnie zainicjowano tam dogłębne badanie zawartości każdej ze szkolnych bibliotek – zarówno zasobów papierowych, jak i cyfrowych. Na ich oczyszczenie z „nienowoczesnych”, nieprawomyślnych książek kanadyjskie władze dały sobie trzy lata.

Usuniemy wszystkie szkodliwe teksty

Graham Shantz jest koordynatorem ds. zasobów ludzkich i usług kapitałowych WRDSB. Na spotkaniu z dyrektorami szkół i rodzicami przekonywał, że świadomość w kwestiach równości i rasistowskich nierówności w pracy i w życiu publicznym na tyle wzrosła, że niektóre książki w bibliotecznych zbiorach obecnie nie są już odpowiednie.
– W ciągu najbliższych kilku lat przeprowadzimy przegląd każdej z naszych kolekcji bibliotecznych w każdej szkole i usuniemy wszelkie teksty, które mogą być szkodliwe dla nauczycieli lub uczniów – zapowiedział. Chwaląc pracę opiekunów bibliotek w zapewnieniu różnorodności zbiorów jednocześnie stwierdził, że szkoły nie dołożyły staranności w „usuwaniu nieodpowiednich tekstów, które są wątpliwe i nie mają potrzebnych ram pedagogicznych”.

Spełnia się wizja palenia książek

Działania kanadyjskich władz ożywiają antyutopijną wizję amerykańskiego pisarza Raya Bradbury’ego, jednego z najbardziej popularnych pisarzy science fiction XX wieku. Do jego głęboko humanistycznych książek, wyrażających uniwersalne i ponadczasowe prawdy o człowieku (w fantastycznej jedynie oprawie) wraca się i dziś, robiąc coraz to nowsze ekranizacje np. legendarnej już książki 451 stopni Fahrenheita. Jaka jest to temperatura? Jak twierdzi sam pisarz, to jest temperatura, w której „papier zaczyna się tlić i płonie”.

W dystopijnym świecie neokomunistycznej mrzonki 451 stopni Fahrenheita, gdzie wszyscy mają być tak samo szczęśliwi wierząc w to samo i pobierając biernie rozrywkę oraz informację z telewizji, strażak Montag i jego koledzy tropią niepoprawne myśli. Budynków nie gaszą, bo te już nie płoną. Miotaczami ognia palą za to wygarnięte z prywatnych biblioteczek książki: te już niepotrzebne, niepokojące, jątrzące.
Montag początkowo pali je z radością. Wsłuchuje się w słowa swego szefa: „Kolorowi ludzie nie lubią Little Black Sambo. Spalić ją. Biali ludzie są skrępowani Chatą wuja Toma. Spalmy ją. Ktoś napisał książkę o tytoniu i raku płuc? Fabrykanci papierosów płaczą? Spal tę książkę”. Szef wyjaśnia mu także, że decyzja likwidowania niewłaściwych treści nie wyszła od rządu, tylko od… samych ludzi: „Początkowo nie było żadnego nakazu, deklaracji, cenzury. Nie! Technologia, eksploatacja masowa i nacisk mniejszości załatwiły całą sprawę. Bogu dzięki” – cieszy się szef nowoczesnych strażaków.

Członków nowego społeczeństwa uwrażliwia się, by broń Boże „nie dotknęli czymś sympatyków psów, kotów, doktorów, adwokatów, kupców, dyrektorów, mormonów, baptystów, unitarystów, potomków Chińczyków, Szwedów, Włochów, Niemców, Teksańczyków, brooklińczyków, Irlandczyków, mieszkańców Oregonu czy Meksyku” – pisał Bradbury w 1953 roku. Dziś ten katalog wrażliwców wydłużył się o członków wiecznie niezadowolonej i krzywdzonej społeczności LGBTQI (gdzie literki określające różne grupy „orientacyjne” dewiacji można dodawać dowolnie i bez końca), o miłośników wszelkich żuczków, klimatycznych szamanów i zaklinaczy globalnego ocieplenia, o dbających nadzwyczaj o zdrowie i walczących z jakoby chorymi na covid itd. itp.

To już nie jest jedynie fikcyjny świat Raya Bradbury’ego. Różne grupy ludzi coraz częściej narzekają na język i koncepcje zawarte w starych książkach. Te nagle stały się obraźliwe, wypaczając przecież spojrzenie młodych, edukowanych ludzi. I jako takie powinny zniknąć z bibliotek i zostać wymazane z historii myśli i ludzkich dokonań.

Nie dawać ludziom wyboru

Tworzony w Kanadzie indeks książek „szkodliwych” jest w rzeczywistości cenzurą wprowadzaną pod przykrywką doboru słusznych lektur. Nie wiadomo, czy wyłuskane z bibliotek „nieprawomyślne” książki pójdą do jakiś magazynów, gdzie z czasem spleśnieją i zgniją, czy może zostaną wydane na spalenie. Ważne, że nie będą już wrażliwców niepokoić i irytować swoimi „obraźliwymi” treściami, a przekaz skierowany do społeczeństwa będzie nie tylko właściwy, ale spójny i bezdyskusyjny. Oddajmy na koniec raz jeszcze głos Rayowi Bradbury’emu:

„Jeśli nie chcesz, by człowiek był niezadowolony z sytuacji politycznej, nie dawaj mu do wyboru dwóch odpowiedzi na jedno pytanie: podaj na tacy jedną jasną opcję. Albo jeszcze lepiej, nie podawaj żadnej”.

Robert Azembski
Robert Azembski
Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem; pracował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Wprost” , „Gazecie Bankowej” oraz wielu innych tytułach prasowych i internetowych traktujących o gospodarce, finansach i ekonomii. Chociaż specjalizuje się w finansach, w tym w bankowości, ubezpieczeniach i rynku inwestycyjnym, nieobce są mu problemy przedsiębiorców, przede wszystkim z sektora MŚP. Na łamach magazynu „Forum Polskiej Gospodarki” oraz serwisu FPG24.PL najwięcej miejsca poświęca szeroko pojętej tematyce przedsiębiorczości. W swoich analizach, raportach i recenzjach odnosi się też do zagadnień szerszych – ekonomicznych i gospodarczych uwarunkowań działalności firm.

INNE Z TEJ KATEGORII

Polityka religijna

O czym powinien był felieton w Wielkim Tygodniu? Czy o niegodziwej mamonie, czy raczej o sferach od niej odległych? Z pozoru trzeba by preferować raczej te drugie tematy – ale kiedy zastanowimy się nieco głębiej, to niepodobna nie dojść do wniosku, że tematem świątecznego felietonu powinna być… polityka.
5 MIN CZYTANIA

Nie pal marihuany przy Mamusi. No, chyba że w Niemczech

Problem legalizacji marihuany nie znajduje się w pierwszej dziesiątce kluczowych spraw, jakie powinniśmy rozwiązać. Łączy się za to z szerszym zjawiskiem, jakim jest państwowy paternalizm. A to już jest coś ważnego. Coś, co warto opisać.
5 MIN CZYTANIA

Politycy szkodzą? Sami ich wybraliśmy!

Politycy cały czas nas oszukują, okłamują i okradają. Układają nam świat według własnego widzimisię, na naszą szkodę. Logika podpowiada, że politykom i urzędnikom należałoby odebrać wpływ na najważniejsze dziedziny życia gospodarczego i społecznego, a tymczasem Polacy chcą państwowej służby zdrowia czy państwowej edukacji.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

RFN – ujawniono prawdę o złej metodzie walki z pandemią

Z odtajnionych akt Instytutu Kocha – niemieckiej agencji zdrowia publicznego – wynika, że jego eksperci ostrzegali rząd federalny Niemiec przed obowiązkowymi maskami oraz niszczącym lockdownem. Niemiecka opinia publiczna jest wstrząśnięta raportem RKI.
3 MIN CZYTANIA

Wiatraki dewastują zdrowie i różnorodność biologiczną?

Obracające się turbiny wiatrowe wytwarzają nie tylko energię elektryczną, ale także infradźwięki. Szkodzą one zdrowiu okolicznych mieszkańców i w poważny sposób zaburzają równowagę biologiczną – uważa niemiecka badaczka.
3 MIN CZYTANIA

Rolnicy bez prawdziwych ustępstw ze strony rządu

Jak na razie wszystko jest "w proszku" i protestujący rolnicy nic nie uzyskali. Jest tylko trochę obietnic wymuszonych protestami oraz nadchodzącymi wyborami – uważa Karol Bogacz, redaktor portalu Farmer.pl
2 MIN CZYTANIA