Kolosalna zmowa reklamowa Google i Facebooka. Szefowej FB grozi 10 lat więzienia

Facebook i Google rzekomo zawarły zmowę w sprawie przetargów na reklamy - wynika z aktu oskarżenia, który ujawnił Prokurator Generalny USA. Sprawa może wstrząsnąć w posadach gigantów technologii. Eksperci uważają, że to zwiastun diametralnych zmian w internecie.

W ubiegłym tygodniu sąd nakazał ujawnienie akt związanych z rzekomą zmową Google i Facebooka w sprawie reklam. W nocy z piątku na sobotę akta zostały udostępnione do wiadomości publicznej, a ich analizę przeprowadził na Twitterze Jason Kint. 

Zobacz wideo Ocasio-Cortez grilluje prezesa Facebooka w Kongresie

Zmowa Google i Facebooka

Sprawa sięga 2017 roku. Google miał skontaktował się wówczas z Facebookiem, gdy ten wszedł szerzej na rynek reklamowy i stał się zagrożeniem dla firmy z Mountain View. Właśnie dlatego też główny proces dotyczy właśnie Google i monopolizacji przez nich rynku reklamy online. Akty oskarżenia skierowano przeciw Sheryl Sandberg z Facebooka oraz wobec Philippa Schindlera z Google. Sandberg grozi nawet do 10 lat więzienia.

Giganci technologiczni mieli w 2018 roku zawrzeć bezprawne porozumienie, zgodnie z którym Facebook miał otrzymywać informacje na temat przetargów reklamowych. Obie firmy rzekomo uzgadniały udział oraz wyniki aukcji reklam online. Firma Marka Zuckerberga zobowiązała się ponoć do brania udziału w 90 proc. licytacji, o których informował ich Google i miała wydawać na nie co najmniej 500 milionów dolarów rocznie. Google z kolei miał zagwarantować, że Facebook wygra 10 proc. licytacji. 

Proceder ten odbywał się na gigantyczną skalę. Google bowiem codziennie dysponuje 11 miliardami przestrzeni reklamowych. Firma pobierała wysokie marże za reklamy - od 22 do nawet 42 proc. W 2018 roku Google Ads odpowiadało za 75 proc. wyświetleń reklam online w Stanach Zjednoczonych. 

Facebook przesłał do redakcji w tej sprawie oświadczenie, które załączamy w całości:

"Jak już informowaliśmy, tego typu porozumienia są powszechnym działaniem w branży – podobne umowy zawarliśmy również z kilkoma innymi firmami. Facebook stale inwestuje w istniejące partnerstwa i nawiązuje nowe, aby zwiększać konkurencję w aukcjach reklamowych oraz zapewniać najlepsze wyniki dla reklamodawców i wydawców. Jakiekolwiek sugestie, że tego typu porozumienia źle wpływają na konkurencję, są bezpodstawne".

Swoje oświadczenie dosłało również Google:

"Zarzuty przedstawione przez jednego z amerykańskich prokuratorów w ramach szerszego postępowania antymonopolowego nie oznaczają, że jest to prawda. Zawierają one pełno nieścisłości. W rzeczywistości nasze technologie reklamowe pomagają stronom internetowym i aplikacjom finansować ich treści oraz umożliwiają małym firmom dotarcie do klientów na całym świecie. W reklamie online panuje ostra konkurencja, która obniżyła opłaty za technologie reklamowe i rozszerzyła opcje dla wydawców i reklamodawców. Będziemy mocno bronić się przed bezpodstawnymi zarzutami w sądzie.

Jeden z tych zarzutów dotyczy porozumienia z Facebookiem. Każdego roku podpisujemy tysiące umów z naszymi partnerami, a to partnerstwo z Facebookiem – jednym z ponad 25 partnerów biorących udział w Otwartej Licytacji ("Open Bidding") – było od początku publiczne. 

Ze szczegółowymi wyjaśnieniami można zapoznać się tu: https://blog.google/outreach-initiatives/public-policy/ag-paxtons-misleading-attack-on-our-ad-tech-business/ "

Co dalej z gigantami internetu?

Obie firmy zaprzeczają, że doszło do zmowy. W akcie oskarżenie Facebookowi udało się wywalczyć ocenzurowanie nazwiska Sandberg z aktu oskarżenia, choć w oczywisty sposób skierowany jest on w jej stronę. 

Jan J. Zygmuntowski, dziennikarz, publicysta i ekonomista związany z obszarami innowacji, cyfrowej gospodarki uważa, że ta sprawa to "początek końca internetu, jaki znamy". Zwraca też uwagę, że Sandberg może zostać kozłem ofiarnym całej sprawy, nazywając ją "jedną z najbardziej toksycznych menedżerek całej Doliny Krzemowej".

Konto AdShares zaproponowało decentralizację gigantów internetowych. 

Mam nadzieję, że zdecentralizowane rozwiązania służą nie tylko sztuce dla sztuki, ale tez wzmacnianiu najuboższych i najmniejszych

- napisał na Twitterze Zygmuntowski.

Ekonomista Jan Rutkowski zaproponował z kolei nacjonalizację GAFA, jak w skrócie nazywa się wielką czwórkę: Google, Facebooka, Amazona oraz Apple. 

Ostro! Moim zdaniem na pewno jakaś kombinacja publicznych platform (z racji na monopol naturalny z efektów sieciowych) + interoperacyjnych aplikacji, usług itd. Ale z poziomu UE możemy tylko surowo regulować i budować alternatywy lepiej

- odpisał Zygmuntowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.