Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w Amazonie. "Potraktowali go jak typowy odpad, jak śmiecia". Czy 49-letni pracownik Amazona musiał umrzeć?

Hubert Ossowski
Hubert Ossowski
Śmierć w Amazonie. Zdarzenie miało miejsce podczas porannej zmiany. 49-letni mężczyzna zasłabł krótko po rozpoczęciu pracy. Według pierwszych relacji policji, pracownik zmarł mimo udzielonej pomocy. Prokurator, który przyjechał na miejsce, wstępnie wykluczył udział osób trzecich w zdarzeniu.
Śmierć w Amazonie. Zdarzenie miało miejsce podczas porannej zmiany. 49-letni mężczyzna zasłabł krótko po rozpoczęciu pracy. Według pierwszych relacji policji, pracownik zmarł mimo udzielonej pomocy. Prokurator, który przyjechał na miejsce, wstępnie wykluczył udział osób trzecich w zdarzeniu. Łukasz Gdak
- To nie było podejście człowieka do człowieka – twierdzi pracownik Amazona, który był świadkiem zdarzenia z 6 września. – Ten mężczyzna miał problem ze złapaniem oddechu. Lider kazał mu przejść spory dystans o własnych siłach. To karygodny błąd. Potraktowali człowieka jak śmiecia, jak typowy odpad.

6 września poinformowano o śmierci 49-letniego pracownika magazynu Amazona w podpoznańskich Sadach. Zdarzenie miało miejsce podczas porannej zmiany. 49-letni mężczyzna zasłabł krótko po rozpoczęciu pracy. Według pierwszych relacji policji, pracownik zmarł mimo udzielonej pomocy. Prokurator, który przyjechał na miejsce, wstępnie wykluczył udział osób trzecich w zdarzeniu.

Pierwszy film nagrywany w kosmosie!

od 16 lat

Pracownik Amazona o śmierci kolegi: To był karygodny błąd

W magazynie Amazona w Sadach pod Poznaniem pracuje Grzegorz (imię zmienione), który zgodził się anonimowo opowiedzieć o zdarzeniach z początku września. – Pamiętam, że dzień wcześniej, 5 września, ten mężczyzna prosił lidera o przydzielenie kogoś do pomocy, bo już nie wyrabiał – opowiada. – Lider odmówił. Zmarły później mężczyzna miał iść na drugi dzień ze skargą do OPS managera, czyli głównego managera danego działu. Już nie zdążył. To był bardzo pracowity człowiek. Nie byłbym mu wstanie niczego odmówić. Gdy miał przerwy, jadł kanapkę i szybko wracał do pracy. Takich ludzi ze świecą szukać. Tak naprawdę wyszło, jakie mamy ubezpieczenie. Jesteśmy nic nieznaczącymi pionkami.

Zdaniem Grzegorza jedna informacja nie została podana do informacji publicznej.

– Sam początek tego zdarzenia nie był traktowany jak podejście człowieka do człowieka. Mężczyzna, który zgłosił problem ze złapaniem oddechu, szedł do ratownika o własnych siłach dość spory dystans, z punktu A do punktu B. To był karygodny błąd. Przy dusznościach nie powinien tam iść. Obok niego szedł lider, ale mu nie pomagał, nawet jako podpora. Ze względu na zasady bezpieczeństwa związane z COVID-19. To był ten sam lider, który dzień wcześniej odmówił temu mężczyźnie pomocy. Potraktowali człowieka jak śmiecia, jak typowy odpad

– relacjonuje.

Śmierć w Amazonie. "Obwiniam się o śmierć męża"

Blok, w którym mieszka Beata Dziamska, wdowa po 49-letnim pracowniku Amazona, mieści się przy jednej z głównych ulic Poznania. Kobieta otwiera drzwi do mieszkania. Panuje w nim cisza, którą od czasu do czasu przerywa dwuletni labrador. – Zostałam tylko sama, z tym pieskiem – przyznaje. – Mąż pracował za nas oboje, często brał nadgodziny, bo przez większość czasu nie byłam zdolna do pracy. Nierzadko stawaliśmy przed dylematem: zapłata czynszu czy zakup moich leków. Teraz obwiniam się o śmierć męża, że przeze mnie pracował ponad siły.

W przeszłości kobieta pracowała na tym samym dziale co jej mąż. W październiku 2020 roku doszło do wypadku, po którym wylądowała na zwolnieniu chorobowym. Do pracy wróciła w czerwcu, na własne ryzyko, bo nie była w pełni zdrowa. – Mąż był water spiderem, czyli osobą, która zbiera i rozwozi toty, czyli puste skrzynki – opowiada. – To trudna praca, skrzynie swoje ważą. Dodatkowo trzeba sporo chodzić. Zmiana zaczynała się o 6.00 i kończyła o 16.30.

W pamięci kobiety pozostają wydarzenia z niedzieli, 5 września. – Tego dnia nie poszłam do pracy, wzięłam urlop wypoczynkowy – mówi. – Mąż czuł się odpowiedzialny za innych pracowników. Wielu z nich nie wytrzymywało tempa pracy. Poinformował o tym lidera i powiedział, że jeśli tak dalej będzie, to na końcu sami będą wozić te skrzynie. Prosił go o przydzielenie kogoś do pomocy. Pomoc uzyskał dopiero pod koniec zmiany. Wiem, że doszło między nimi do kłótni. Opowiedział mi o tym nasz znajomy, który zadzwonił, by uprzedzić, że mąż wróci zły i zmęczony. Gdy w końcu wrócił do domu, był jakiś inny. Zamyślony i zdenerwowany. Nie chciał rozmawiać. Powiedział tylko, że musi odpocząć.

6 września Beata Dziamska obchodziła imieniny. – Mąż obudził mnie o 3.40, bo zapomniałam mu powiedzieć, że nadal mam urlop – relacjonuje. – Pożegnał się ze mną jakoś inaczej. Nigdy tego nie robię, ale tamtego dnia zaczęłam go szukać. Wiem, o której mamy przerwę, więc dzwoniłam na jego telefon. Raz się logował do sieci, raz nie. Zadzwoniłam do ochrony, do przełożonych. Nikt nie chciał udzielić mi informacji. W końcu zadzwonił domofon. Przyszedł dzielnicowy. Myślałam, że w sprawie sąsiadów. Policjant przekazał mi informację o śmierci męża.

Do kobiety zaczęli dzwonić znajomi z pracy. Opowiadali o tym, co wydarzyło się na porannej zmianie.

– Mówili, że mąż powiedział o dziwnym kłuciu w klatce piersiowej. Myśleli, że żartuje, bo to było rano, przed pracą. Spojrzeli na jego twarz, wtedy zrozumieli, że nie jest to żart. Według ich relacji mąż był przerażony, miał rozbiegane oczy. Mieli prosić lidera o wezwanie pomocy. Ten jednak odmówił. Dlaczego kazali mu iść o własnych siłach? Przecież widzieli, że ma problemy z oddychaniem, że słania się na nogach. Wiem, że doprowadzenie go do ratownika spowodowało, że zesłabł. W jego stanie to musiał był ogromny wysiłek. Nie mam pewności, czy akcję reanimacyjną przeprowadzono prawidłowo

– opowiada.

Beacie Dziamskiej udało się pożegnać z mężem dopiero po przeprowadzonej sekcji zwłok. – Wcześniej nie było to możliwe, choć Amazon w dniu zdarzenia zapewniał mnie, że będę mogła zobaczyć męża – wyjaśnia. – Wstydzę się, że go nie rozpoznałam. Gdy go zobaczyłam, zaczęłam krzyczeć. Myślałam, że ktoś mnie oszukuje. Panowie z medycyny sądowej byli cierpliwi. Podjęliśmy kolejną próbę. Wtedy rozpoznałam swojego męża. Wyglądał inaczej. Na twarzy miał wypisane cierpienie. Cały czas zastanawiam się, jak bardzo cierpiał w momencie śmierci.

Pożegnanie z mężem nie daje kobiecie spokoju. – Nie rozpoznałam własnego męża – przyznaje. – Nie chciałabym, żeby żadna żona, matka czy córka musiała przez to przechodzić. Formalnie pochowałam męża, ale w sercu nie. Wszystkie rzeczy osobiste męża leżą tak, jak zostawił je 6 września. Piżama, ubrania, kubek po kawie i papierosy czekają na jego powrót. Wyszedł do pracy i już nie wrócił. Chcę wiedzieć, dlaczego zginął.

7 września Prokuratura Rejonowa Poznań Grunwald wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.

Amazon: Strata, z którą trudno się pogodzić

W odpowiedzi na pytania „Głosu Wielkopolskiego” Aleksandra Zarychta-Kuzalska, Operations PR Manager Amazon, przesłała nam oświadczenie:

„Jesteśmy wstrząśnięci i zasmuceni stratą naszego kolegi, w tym najtrudniejszym momencie jesteśmy myślami z jego rodziną i przyjaciółmi. W tej chwili naszym priorytetem jest wspieranie ich we wszystkim, czego potrzebują i uprzejmie prosimy o uszanowanie ich prywatności.

Nic nie jest ważniejsze niż bezpieczeństwo naszych pracowników. W naszym centrum logistycznym w Sadach pod Poznaniem mamy profesjonalną, całodobową obsługę paramedyczną i ponad 200 osób przeszkolonych w udzielaniu pierwszej pomocy. Nadal trudno jest nam wszystkim pogodzić się z tym, że straciliśmy naszego kolegę”.

Ponadto, firma przekazuje, że zdarzenie zostało szczegółowo przeanalizowane. Ze wstępnych informacji wynika, że akcja ratunkowa oraz próba przywrócenia przytomności zostały przeprowadzone we właściwy sposób. Natomiast lider był na miejscu zdarzenia i wezwał ratowników medycznych w krótszym czasie niż jedna minuta. Co więcej, pomoc była udzielona przez wykwalifikowane osoby.

W centrum dystrybucyjnym Amazon w podpoznańskich Sadach pracuje ponad 200 osób przeszkolonych w udzielaniu pierwszej pomocy. Firma na wyposażeniu posiada: 21 automatycznych defibrylatorów zewnętrznych (AED) oraz 24 apteczki pierwszej pomocy. Przez całą dobę działa też punkt medyczny.

Amazon czeka na informacje z prokuratury oraz wyniki śledztwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski