Jak bank Pekao utrudnia mi życie.

pjotregg
pjotregg

Jak bank Pekao utrudnia mi życie.

tl;dr na końcu  

Jestem przedsiębiorcą z branży eventów i reklamy. Przez lockdown straciłem praktycznie całą firmę i dopiero teraz wstaję z syfu finansowego w jakim byłem.
W czasie finansowej hossy wpadłem na dość głupi pomysł kredytu w banku Pekao, który potrzebowałem na rozrost biznesu. Kiedy wszystko już "jebło" poszedłem do banku porozmawiać o moich możliwościach, ponieważ wiedziałem, że potrzebuje około dwa/trzy miesiące na ogarnięcie sytuacji i terminowe spłaty. Usłyszałem o magicznych "Wakacjach kredytowych" co miało oznaczać przeniesienie terminu spłaty najbliższej raty za trzy miesiące. Super sprawa!
Niestety, nie do zrobienia w Pekao.
Najpierw Pani w jednym jednym z oddziałów poinformowała mnie, że ich placówka jest (dosłownie) "za mała na to i ona nie ma takich możliwości i żebym poszedł do głównego oddziału". W związku z namową Pani, poszedłem do głównego i napisaliśmy prośbę. Po trzech tygodniach od wizyty okazało się, że Pani jednak nie złożyła wniosku. Śmiesznie.
Mimo braku kasy starałem się terminowo płacić raty, natomiast jeśli kiedykolwiek się spóźniłem to bank bardzo uważnie mi o tym przypominał - codzienne telefony od ich bota, listy i bieżące zjadanie jakichkolwiek środków, które pojawiają się na rachunku.
Bardzo zależało mi na tym, żeby wszystkie raty były płacone maksymalnie do 30 dni, żeby nie zepsuć sobie BIKu w stopniu w którym jakikolwiek podmiot finansowy nie będzie chciał ze mną rozmawiać.

Dwa miesiące temu poszedłem zapłacić raty do okienka w ich wspomnianej głównej siedzibie w Łodzi. Przekazałem Pani środki. Dostałem papierki i heja do domu.
No i tu sprawa raty powinna się zamknąć, prawda? Nie w Pekao!

Następnego dnia dostaje telefon od ich bota, że nadal jest zadłużenie - sprawdzam aplikacje i rzeczywiście, rata nie była zapłacona do końca.
Myślę sobie - dobra, ludzki błąd. Może Pani nie sprawdziła czegoś dobrze i tyle. Zdarza się.
Poszedłem po raz kolejny do siedziby głównej banku i tym razem Pan z okienka przyjął kolejne fundusze na spłatę zaległości.
Zapytałem kontrolnie - "czyli to już wszystko co jestem Państwu winien w tym miesiącu, tak?" "tak." Super!
W takim razie temat zamknięty? Nie w banku Pekao.

Minęło kilka dni i zadzwoniła do mnie Pani z Pekao, poinformować, że na rachunku widnieje zadłużenie POWYŻEJ 45 DNI i co ja zamierzam z tym zrobić?
Pytam się grzecznie Pani - jakim cudem? Otóż okazuje się, że cała kwota raty nadal nie została zapłacona.

Kurwa. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W bardzo żołnierskich słowach informuję Panią o moim niezadowoleniu.
Pani mówi, że w takim razie musimy złożyć reklamacje. Składamy ją 2 września.
Kontrolnie sprawdziłem swój BIK - a tam już świece się na czerwono.

Dziś, 1 października, dostaję wiadomość od rana z Pekao, że pojawiły się nowe dokumenty w sprawie mojej reklamacji.
Hyżo sprawdzam co się podziało i czy w końcu temat jest załatwiony - okazuje się, że niestety - nie w Pekao!
Termin na rozpatrzenie reklamacji został przedłużony do 2 listopada. Bez słowa. Bez uzasadnienia. Tak po prostu.
Pani na infolinii nie jest mi w stanie pomóc, bo widzi tylko, że reklamacja jest "w trakcie". Poszedłem znowu do kochanego głównego oddziału! Tam Pani poinformowała mnie, że mam sobie grzecznie czekać, bo nie ma aktualnie informacji czemu tak jest, ale że będzie i tyle. Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi?

W obecnej chwili nie mogę zrobić w sprawach finansowych absolutnie nic. Żadne leasingi nie wchodzą w grę czy konsolidacje kredytów.
Postawiłem całą firmę od nowa, odbudowałem finansową stabilizacje, ale niestety - bank Pekao utrudnia mi życie i nie pozwala dalej rozwijać biznesu i chcą to ciągnąć jeszcze pewnie kolejne pewnie dwa miesiące.


tl:dr
Bank Pekao wpisał mi zadłużenie w BIK mimo, że w ich oddziale dwa razy spłacałem tą samą ratę i nadal jest ona nie spłacona.