Kiedy w połowie sierpnia sieć Biedronka opublikowała na swoim fanpage’u post o tym, że oferuje właśnie do sprzedaży polskie arbuzy, prześmiewczym komentarzom nie było końca:
- Jak to jest polski arbuz to ja jestem baletnicą – napisała Katarzyna
- Pani Katarzyno, „Jezioro Łabędzie” raz prosimy! – odpowiedź Biedronki
- Arbuz z polskich pól, to banany pewnie z polskich sadów a krewetki z Morskiego Oka? – Błażej
- Błażeju, klimat się zmienia, kto wie? – Biedronka
- Ciekawe, nie wiedziałem, że Polska produkuje arbuzy – Damian
- Damianie, nigdy nie próbowałeś wyhodować własnego arbuza w ogrodzie? - Biedronka
Nie jeden, a około 400 ton arbuzów wyhodowanych na własnym polu, a konkretnie na 12 ha ziemi IV klasy, dostarczył w sierpniu br. do sieci Biedronka Pan Robert Długołęcki, rolnik z Mazowsza.
Farmer.pl zapytał Pana Roberta, skąd wziął się pomysł takiej właśnie produkcji?
Z Biedronką współpracuję od kilku lat. Wcześniej dostarczałem do tej sieci sklepów głównie truskawki, maliny i borówki. Pomysł na uprawę arbuzów podsunął mi pracownik działu jakości produktów świeżych i bezpieczeństwa żywności sieci Biedronka.
Czy Biedronka partycypowała w jakiś sposób w Pana nowej produkcji?
Nie. Od początku do końca to był mój wybór i decyzje. Nasiona kupiłem we własnym zakresie, wcześniej oczywiście konsultowałem się z doradcami, co do konkretnych odmian. Ostatecznie wszedłem w trzy odmiany, bo nie wiedziałem, która będzie najlepsza, a koniec końców wszystkie się sprawdziły. Trzeba przyznać, że oferta nasion arbuzów proponowana przez firmy nasienne w kraju, jest już dostosowana do polskich warunków.
Sam Pan przygotowywał rozsady?
Nie, nasiona przekazałem do firmy specjalizującej się w rozsadach, i gotowe sadzonki umieszczałem (na czarnej folii i z nawodnieniem kropelkowym) na polu w maju i w czerwcu. Akurat przez tegoroczną, niezbyt sprzyjającą pogodę majową (silne wiatry) 70% sadzonek mi wypadło i musiałem w czerwcu uzupełniać. Lipcowe deszcze też mi nie sprzyjały, sporo arbuzów popękało, trochę nadgniło. Arbuzom z sadzonek dosadzanych najpóźniej brakowało już też słońca.
Ale w sumie udało się?
Tak, można powiedzieć, że się udało. Biedronka odebrała ode mnie prawie 400 ton arbuzów w jakości handlowej.
Czyli okazuje się, że w polskich warunkach arbuzy mają szansę dojrzeć?
Jeśli pogoda sprzyja, jak najbardziej. Choć w tym sezonie miałem trochę problemów ze słońcem, okazało się, że moje arbuzy były słodsze od tych importowanych. Słodkość moich owoców oceniono na 10-14 brixów, podczas gdy „norma” to 7-8 brixów. Każdemu - kto zjadł – smakowały!
Jak Pan szacuje koszty uprawy arbuza?
Trzeba przyznać, że nie jest to tania uprawa. Koszt trzeba szacować na około 20 tys. na hektar, a wchodzi w to nakład na nawozy, nasiona, sadzonki, środki ochrony roślin, pracę ludzi (sadzenie, pielenie), czarna folia, nawodnienie kropelkowe. No i nie jest to – jak już wspomniałem – łatwa uprawa. Wszystko zależy od pogody. Na przykład w ubiegłym roku sadziłem melony i to mi zupełnie nie wyszło. Niby z zewnątrz wyglądało, że jest ok, czyli jest dojrzały, a jednak w środku był zielony, a potem zaczął gnić. A arbuz mi się mimo wszystko udał. Planuję kontynuację tej uprawy, ale jak będzie w kolejnym roku z pogodą i dojrzewaniem tych owoców – nie wiadomo. Jak będzie bardziej sucho niż w tym, będzie to na pewno większa gwarancja sukcesu.
I tego Panu życzymy! Dziękujemy za rozmowę.
Komentarze