fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonCzesi, oddajcie nam 370 hektarów ziemi! Czyli najwyższy czas upomnieć się o...

Czesi, oddajcie nam 370 hektarów ziemi! Czyli najwyższy czas upomnieć się o swoje

Kiedy Czesi oddadzą Polsce niemal 370 ha ziemi tytułem długu z korekty granicznej z 1958 roku? Przed laty czeski rząd wytypował do przekazania Polsce m.in. 52 ha lasu w okolicach Bogatyni. Na to jednak nie zgodzili się czescy samorządowcy. Może najwyższy czas, byśmy upomnieli się o swoje?

Ostatnie doniesienia medialne zdominowane są żądaniem Czechów, by elektrownia w Turowie została przez Polskę natychmiast zamknięta. Tymczasem szkoda, że nikt nie przypomina, iż od 63 lat Polska spiera się z Czechami o niemal 4 kilometry kwadratowe ziemi na pograniczu – chodzi o umowę międzypaństwową odnośnie korekty granicznej z 1958 r. Polska przekazała wtedy Czechom 1205,9 ha, podczas gdy Czesi zrewanżowali się jedynie 837,46 ha ziemi. Od lat nie możemy się więc doczekać zwrotu 368 ha. Jakiś czas temu czeski rząd wytypował do przekazania Polsce m.in. 52 ha lasu z okolic Bogatyni, na co jednak nie zgodzili się czescy samorządowcy.

W 1958 r. dokonano korekty granicy między Polską a Czechosłowacją. Polska odstąpiła wtedy południowym sąsiadom wieś Tkacze i osadę Zieliniec, a otrzymała w zamian południowy stok szczytu Kocierz koło Przełęczy Szklarskiej. Czechosłowacji przekazano także wieś Krasów, a przejęto wieś Skowronków, którą włączono do gminy Głuchołazy. Pozostałe zmiany miały charakter porządkujący (wymiana dotyczyła głównie pól uprawnych i towarzyszących im terenów dojazdowych). Jednak na dealu z Czechosłowacją Polska straciła niemal 400 ha, którą to ziemię Czesi mieli przekazać Polsce w późniejszym terminie.

Jak wiadomo „późniejszy termin” jest wartością niepoliczalną, tak więc do dnia dzisiejszego „zaległa” ziemia do zwrotu nie została zwrócona. Owszem, Czesi proponowali Polsce pieniądze za niemal 370 ha, ale na szczęście nikt z polskiej strony na taką propozycję nie przystał.

Od 1995 roku zwrotem długu z korekty granicznej z roku 1958 zajmuje się Stała Polsko- Czeska Komisja Graniczna. Jak widać, bezskutecznie. Tyle że Czechom może na tej bezskuteczności w pewien sposób zależeć, a Polakom absolutnie nie powinno. Wręcz przeciwnie, trzeba zrobić wszystko, by sprawę doprowadzić do końca.

Przed kilku laty nieoficjalnie mówiło się, że do Polski miałyby zostać włączone ziemie pomiędzy Bogatynią, a Świeradowem-Zdrój. Głównie są to lasy i pastwiska. Do żadnych konkretów jednak nie doszło. Ten temat zupełnie też nie przeszkadza oczywiście mieszkańcom pogranicza, którzy problemu w ogóle nie odczuwali. Celowo napisałem o „odczuciu” w czasie przeszłym, gdyż Polacy zatrudnieni w Turowie obawiają się teraz o utratę pracy.

Tak, płynnie przeszliśmy teraz ze sporu granicznego, do sporu o elektrownię w Turowie. Nie bez przyczyny. Czesi, za pośrednictwem TSUE, straszą Polskę karą 5 mln euro kary za każdy dzień pracy elektrowni w Turowie. Może Polska powinna wystąpić o odszkodowanie za każdy rok tytułem nie oddania Polsce 368 ha ziemi?

To oczywiście żart, ale żartem już nie jest to, że przez lata Czesi biorą przecież unijne dopłaty za (chociażby) łąki i pastwiska. Gdy w 2008 r. w mediach rozeszły się pogłoski, że Czesi będą oddawać ziemie Polsce, na terenach przygranicznych naszych południowych sąsiadów rozpoczęły się protesty. W czeskiej prasie pojawiały się tytuły: „Nie chtem byt Polakom! A sem Cechom!” I tak czeskie media, chcąc nie chcąc, zaczęły kreować krzywdę Czechów, chociaż prawdę mówiąc (pisząc), podczas korekty granic z 1958 r. to Polska została pokrzywdzona, a Czesi okazali się nie fair.

Kończąc, warto pamiętać, że w stosunkach międzypaństwowych lepiej się kierować zasadą, że co się odwlecze to… uciecze. Może właśnie teraz jest odpowiedni czas, aby tę sprawę zakończyć!

Jarosław Mańka
Jarosław Mańka
Dziennikarz, reżyser, scenarzysta i producent, autor kilkunastu filmów dokumentalnych i reportaży (kilka z nich nagrodzonych). Absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pasjonat podróży i tajemnic historii. Propagator patriotyzmu gospodarczego. Współpracownik magazynu „Nasza Historia”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

1058. rocznica Chrztu Polski i… Narodowy Marsz Życia

14 kwietnia 966 r. książę Mieszko I przyjął chrzest, który stał się początkiem naszej państwowości. W dniu kolejnej rocznicy tego wydarzenia odbył się w Warszawie Narodowy Marsz Życia pod hasłem „Niech żyje Polska” .
4 MIN CZYTANIA

Po co nam samorządy [WYWIAD]

Samorządy mają już (po przełomie w 1989 r.) ponad 30 lat. Dobiega końca 8. – wydłużona o pół roku – kadencja. O pracy samorządowca opowiada nam Jerzy Zięty – krakowski radny, dziennikarz, organizator targów zdrowej żywności i koncertów muzycznych.
5 MIN CZYTANIA

Mistrz inżynierii mostowej i wielki polski filantrop

W tym roku mija 160 lat od otwarcia pierwszego warszawskiego stalowego mostu na Wiśle. Zaprojektował go Stanisław Kierbedź. Inny jego słynny most, zbudowany w Petersburgu, tak bardzo spodobał się carowi, że monarcha – jak głosi anegdota – spacerując po nim z Kierbedziem, z każdym mijanym przęsłem awansował konstruktora. Tym sposobem na końcu mostu Kierbedź był już generał-majorem.
10 MIN CZYTANIA