Białoruscy cyberpartyzanci udostępnili tysiące nazwisk donosicieli telefonicznych


Hakerska grupa sympatyzująca z opozycją udostępniła listę naruszeń prawa jakie zgłaszali milicji „zaniepokojeni obywatele”. A że adresy zgłoszeń umieszczono na mapie, każdy zainteresowany może sprawdzić, kto w sąsiedztwie wzywał funkcjonariuszy, by zajęli się protestującymi.

Zdjęcie ilustracyjne, DD/belsat.eu

Białoruscy cyberpartyzanci poinformowali, że w ramach Operacji „Upał” włamali się do bazy danych numeru 102, służącego do powiadamiania milicji i sporządzili mapę blackmap.org , na której zaznaczyli, kto, gdzie i na kogo donosił. Umieszczono na niej pierwszą porcję ponad 2,8 tys. informatorów „pomagających” milicji w okresie sierpień-wrzesień 2020. Ludzie ci alarmowali milicję w takich prawach jak nieprawomyślne „klaskanie w dłonie”, posiadanie symbolizujących wsparcie dla opozycji „białych wstążek”, czy nawet podejrzane „zdzwanianie się przez telefon”.

W Brześciu 11 sierpnia milicja została wezwana do rozpędzenia grupy ludzi, ponieważ „krzyczeli coś o Białorusi”. Donosicielom przeszkadzały też „kobiety z białymi balonikami ” stojące na ulicach.

W Mińsku 10 sierpnia ub.r. „informatorzy” skarżyli się na wybuchy (granatów hukowych rzucanych przez OMON – belsat.eu) oraz fakt, że z ich powodu „protestujący chowają się w klatkach schodowych”. 15 listopada ub.r., gdy milicja brutalnie rozpędzała wiec ku czci zabitego opozycjonisty Ramana Bondarenki, jedna kobieta zaalarmowała milicję, że w jej bloku „otwarte są drzwi tak, by dać schronienie protestującym”.

Zdjęcie ilustracyjne, LP/belsat.eu

W Bobrujsku 30 sierpnia ub.r. dzwoniący chwalił się, że sam „wyzwał trzech <>, którzy mówili po niemiecku.”

Zrzut ekranowy donosu o mówiących po niemiecku “faszystach”. Źródło: blackmap.org

Donosy sąsiadów i znajomych

12 sierpnia ub.r., jeden z mieszkańców Mińska zadzwonił na numer 102, ponieważ „znajomy rozpowszechniał informacje na Instagramie z wezwaniami do demonstrowania”. 6 września ub.r. pewna kobieta, poinformowała, że jej sąsiedzi przy wejściu do domu „malowali flagi biało-czerwono-białe”.

W tym samym czasie inny mieszkaniec Mińska nie omieszkał donieść, że w piwnicy jego domu w studiu fotograficznym ludzie „wywieszali flagi biało-czerwono-białą, fotografowali mistyczne lalki i transparenty”.

Również w stolicy 15 listopada ub.r. dzwoniący wezwał milicję, by zajęła się napisem na domu zamieszkiwanym przez pracowników KGB na ulicy Niemańskiej: Głosił on: „Nie ma ciemności ni mroku, gdzie by się schował nieprawy”, czyli był cytatem z biblijnej Księga Hioba (34:22).

Ujawnione przez cyberpartyzantów donosy informują o nieznanych dotąd akcjach protestu. Na przykład jeden z dzwoniących raportował, że 10 listopada przez wieś Rudawka w rejonie słonimskim przejechał kombajn z biało-czerwono-białą flagą.

Zdjęcie ilustracyjne, LP/belsat.eu

Podejrzana muzyka

Informatorzy-amatorzy swoje telefony poświęcali niewłaściwej muzyce. 23 sierpnia mieszkaniec Mińska skarżył się na sąsiada, który „głośno słucha muzyki”. Chodziło o jeden z nieformalnych hymnów białoruskiej rewolucji: piosenkę zespołu Kino i jej legendarnego frontmana Wiktora Coja „Chcemy zmian”. Uwagę innego mieszkańca Mińska 21 sierpnia przyciągnął również fakt, że w przejściu stacji metra „Kamiennaja Horka” „dziewczyna na skrzypcach gra piosenki Coja, wzywa ludzi do zmian”.

Martwili się też, że inni obywatele czczą ofiary milicyjnej przemocy. Na przykład przeszkadzały im leżące na chodniku kwiaty w pobliżu stacji metra Puszkinskaja 11 sierpnia, gdzie zabitego jednego z demonstrantów. Donosili o otrzymanym esemesie z apelem o przybycie do domu pogrzebowego, aby pożegnać się z zabitym demonstrantem Alaksandrem Tarajkouskim. Informowali o pojawienia się spontanicznego miejsca pamięci „zmarłego obywatela Mińska” Ramana Bandarenki.

Zdjęcie ilustracyjne, TK/belsat.eu

Skargi na Łukaszenkę

Zdarzało się też, że zagubieni zwolennicy Łukaszenki skarżyli się na działania jego podwładnych. 16 sierpnia zaniepokojony obywatel doniósł na organizatorów prołukaszenkowskiego wiecu w Mińsku.

– Zgłaszający uważa, że opozycja organizuje prowokację, żeby napuścić na siebie obywateli – opisał telefon oficer dyżurny.

Tego dnia na Placu Niepodległości w Mińsku odbył się faktycznie skromny wiec zwolenników Łukaszenki.

Znany białoruski historyk, badacz stalinowskiego terroru Ihar Kuźniacou sam padł ofiarą takich praktyk. Informator miał napisać na niego cztery donosy: na niewłaściwe posty na sieciach społecznościowych, za obrazę prezydenta i wywieszanie „faszystowskiej symboliki”. Jednak historykowi udało się samemu ustalić, kto za tym stoi. Po tym gdy ujawnił jego dane, informator poskarżył się na niego do władz.

Ujawniona przez cyberpartyzantów baza danych pokazuje, że na wielu Białorusinów donosili sąsiedzi, koledzy czy nawet właśni rodzice. Do Biełsatu zwrócił się w liście człowiek, który opisał, że informatorką milicji była jego własna matka. Miała on według niego fanatyczną zwolenniczką Łukaszenki i nazywać go faszystą, gdy zobaczyła biało-czerwono-białą flagę na jego ubraniu. Jej nazwisko w bazie danych informatorów tylko potwierdziło jego przypuszczenia.

Jauhien z Mińska dowiedział się, że 13 września wychowawczyni z przedszkolu, z którą się nawet nie znał osobiście, złożyła donos na flaga narodowa wiszącą na balkonie.

– To dość przerażające, że pracuje jako wychowawczyni w przedszkolu a tam na 9 maja urządzają sesję fotograficzną dzieci z granatami, mówią o zjednoczeniu z Federacją Rosyjską i apelują o jedność narodową – powiedział w rozmowie z korespondentem Biełsatu.

Zdjęcie ilustracyjne, Alisa Hanczar/belsat.eu

Ostatecznie wysłano strażaków do zdjęcia flagi i mężczyznę skazano aż na trzy grzywny.

– To dziwne uczucie. Rozumiem jeszcze ludzi, którzy pisali donosy sąsiadów, żeby dostać swój pokój w “komunałce”. A tutaj oni robią to za darmo – zauważa.

Ihar Kuzniacou uważa, że najbardziej radykalnym, ale też skutecznym sposobem jest udostępnienie nazwisk wszystkich informatorów.

– Udostępniłem nazwisko i natychmiast zaczęły się skargi (do milicji – belsat.eu), bo zaczął się mnie się bać – mówi.

Cyberpartyzanci stwierdzili, że zaprezentowali jedynie pierwsza część listy informatorów. Kuzniacou przypomina, że może być ich znacznie więcej. „Aktywiści” oprócz na numer 102 dzwonili też bowiem bezpośrednio do komisariatów milicji, KGB czy Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.

Wiadomości
Białoruscy „cyberpartyznaci”chwalą się włamaniem do kolejnej bazy danych MSW
2021.07.30 08:05

mh, jb/ belsat.eu

Aktualności