Deweloperski gigant tonie i ciągnie za sobą giełdy. Nie tylko Chiny mogą mieć problem

Największy deweloper w Chinach, Evergrande, może upaść. Nabywcy mieszkań i inwestorzy wychodzą na ulice w protestach, wierzyciele mogą nie dostać swoich pieniędzy, rykoszetem na giełdzie już obrywają inne firmy z branży, a sam Evergrande tracił w poniedziałek 20 proc., ciągnąc za sobą główny indeks w Hongkongu. Ten lokalny wydawałoby się problem może rozlać się poza Chiny.

Evergrande jest największym chińskim deweloperem, a być może też największym na świecie. I ma ogromny problem - ponad 300 miliardów dolarów długu, a dodatkowo jego części nie jest w stanie w terminie spłacić. Firma ostrzegała już, że jej niewypłacalność jest możliwa, a inwestorzy wyraźnie zaczęli się tego obawiać. W poniedziałek akcje dewelopera spadały na giełdzie w Hongkongu o 19 proc. (spółka straciła w tym roku już ponad 80 proc.), do najniższego poziomu w historii (potem odbił, pozostając na dwucyfrowym minusie). 

Notowania Evergrande, największego dewelopera w Chinach. Wykres rocznyNotowania Evergrande, największego dewelopera w Chinach. Wykres roczny Źródło: investing.com

Evergrande pociągnął za sobą inne, mniejsze chińskie spółki z branży. Cały indeks Hang Seng spadał o blisko 4 proc. i jest najniżej od blisko roku. O co chodzi?

Granda z Evergrande. Co się stało z wielkim deweloperem

China Evergrande Group to holding firm z branży nieruchomości, ale także hotelowej, inwestycyjnej i ochrony zdrowia. Przez wiele lat szybko rosła, zaciągając ciągle pożyczki i odpalając wciąż nowe inwestycje - polegała na środkach ze sprzedaży mieszkań, które jeszcze nie powstały, by dokańczać budowę już sprzedanych budynków. Tymczasem rok temu chińscy regulatorzy, obawiając się, że na rynku nieruchomości będzie puchnąć bańka, wprowadzili ograniczenia dotyczące poziomu dopuszczalnego zadłużenia deweloperów. 

Evergrande przez ten rok próbował zmniejszyć swoje długi, ale jednocześnie spadała mu sprzedaż i stawało się to coraz trudniejsze. Wszystkie trzy główne agencje ratingowe - Fitch, Moody's i S&P - ścięły ocenę firmy do poziomów, które mogą wskazywać bliskie ryzyko niewypłacalności. 

Wierzycielami Evergrande są instytucje z całego świata. Ale problemy finansowe firmy dotykają też zwykłych mieszkańców. Agencja Reutera jeszcze w lipcu podawała, że banki (HSBC i Standard Chartered, ale według doniesień także inne) odmawiają udzielania nowych pożyczek kupującym nieruchomości od Evergrande w dwóch projektach mieszkaniowych (jeszcze nieukończonych) w Hongkongu. 

Na ulice chińskich miast (Shenzhen, Kantonu i innych) w połowie września wyszli ci, którzy zainwestowali oszczędności w produkty inwestycyjne oferowane przez grupę China Evegrande (łącznie takich inwestorów jest około 70 tysięcy, wśród nich są pracownicy firmy), a także nabywcy nieruchomości. Żądali zwrotu swoich pieniędzy. 

A wśród inwestorów są także ważne dla chińskiej gospodarki podmioty, jak samorządy, duzi przedsiębiorcy i wielka korporacja technologiczna Tencent Holdings, a nawet chińscy celebryci. Powiązania biegną przez wiele sektorów i branż.

Nie tylko Chiny mogą dostać rykoszetem

W tym tygodniu Evergrande powinien odkupić część swoich obligacji. Inwestorzy obawiają się, że nie będzie w stanie tego zrobić, a to by oznaczało niewypłacalność. Firma próbuje zbierać gotówkę, by spłacić część swoich dłużników - to nie tylko inwestorzy, ale także pożyczkodawcy i dostawcy. Rosną obawy o efekt domina - rozlanie się problemu na cały sektor i chińską gospodarkę ogółem. A problemy drugiej największej gospodarki świata, gdyby okazały się poważne, nie pozostałyby bez wpływu na inne państwa. 

Fale, jakie niesie sztorm Evergrande, mogą dotrzeć także do innych państw. Na przykład do niedalekiej Australii. Tamtejszy główny indeks giełdowy tracił w poniedziałek 2 proc., z powodu spadków notowań spółek wydobywczych, takich jak BHP i Rio Tinto. Jak zauważa "The Guardian", ceny rudy żelaza, która jest głównym towarem eksportowym Australii, spadają od maja (łącznie już o 60 proc.), z powodu spowolnienia w chińskich sektorach nieruchomości i budownictwa. Z Chin i tak płyną ostatnio sygnały, powodujące obawy o trwałość odbicia gospodarczego, gdyby teraz pojawiło się dodatkowe uderzenie po ewentualnym upadku Evergrande, problemy ze spadającymi cenami żelaza mogłyby się nasilić, co z kolei wpłynęłoby na australijską gospodarkę. 

Zobacz wideo Ceny mieszkań biją kolejne rekordy. Kiedy ich wzrost wyhamuje?

Co dalej?

Z wypowiedzi płynących ze strony chińskich władz wynika, że nie zamierzają dewelopera ratować. Liczą, że wierzyciele zgodzą się na restrukturyzację długu czy opóźnienie płatności. Niektórym z inwestorów deweloper zaczął już spłacać długi dając im w zamian nieruchomości.

Według niektórych analityków, to, co dzieje się w Chinach, nie będzie powtórką Lehman Brothers, a Chińczycy będą robić wszystko, by uniknąć rozlania się problemu na całą gospodarkę. "Ryzyko dla Chin polega na tym, że ceny domów i szerzej ceny nieruchomości spadną bardzo znacząco, co będzie miało negatywny wpływ na zaufanie konsumentów i wzrost. To ryzyko, które wciąż przed nami…" - napisał jeden z analityków, Jens Nordvig, były pracownik firm Goldman Sachs, Nomura i Bridgewater.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.