Obserwuj w Google News

Pot się leje, trudno złapać oddech. Po powrocie do szkół uczniowie z kondycją jak emeryci

6 min. czytania
20.09.2021 09:23
Zareaguj Reakcja

- Jesteśmy załamani - nie ukrywają nauczyciele wychowania fizycznego i wyliczają: siadła kondycja, sprawność, wytrzymałość. A waga poszła w górę. Po lekcjach zdalnych problemy mają nawet uczniowie z klas sportowych. Co z programem Ministerstwa Edukacji i Nauki, który miał pomóc uczniom wrócić do formy?

Wychowanie fizyczne
fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER

- Jest tragicznie. Po 5,10 minutach biegu szukają tlenu w trawie i miejsca, żeby gdzieś usiąść – załamuje ręce Marcin Siudak, nauczyciel wychowania fizycznego w SP nr 206 w Łodzi.

- Pot się leje, policzki czerwone, z trudem łapią oddech – to z kolei obrazki z wychowania fizycznego, które zaobserwowała Ewa Wachowicz, wicedyrektorka Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Łodzi.

Po lekcjach zdalnych siadło niemal wszystko: sprawność, kondycja, wytrzymałość. Wachowicz podaje przykład: kiedyś uczniowie biegali po boisku przez 45 minut, teraz robią przerwy po kilku minutach. Zatrzymują się z rękami na udach, jakby przebiegli maraton.

- 50, 60 proc. dzieci poniżej normy, jeśli chodzi o ogólną sprawność - ocenia Siudak.

Im starsze klasy tym ze sprawnością gorzej. Wuefista przypomina sobie np. ostatnią lekcję z ósmoklasistami.

Posłuchaj podcastu

- Zapomnieli, jak wygląda prosta gra w koszykówkę. Nie wiedzą, jak się kozłuje, ile kroków można zrobić. To jest jak nauka chodzenia, uczymy wszystkiego od nowa – opowiada i dodaje: - Od czwartej do ósmej klasy jest katastrofalnie.

Powrót do szkół z wadami postawy i nadwagą

Trudno się temu dziwić, gdy np. posłucha się opowieści Tomka, taty licealisty i szóstoklasisty. W czasie lekcji zdalnych jego młodszy syn w ramach WF na podstawie przesłanych materiałów miał np. narysować, jak dane ćwiczenia mogłyby wyglądać w sali gimnastycznej. Od znajomych Tomek wie, że niektóre dzieci układały też jadłospisy na lekcjach WF.

- Zero ruchu – podsumowuje.

Jego młodszy syn co prawda potem się zmobilizował i ćwiczył przed kamerką. Ale starszy, z drugiej klasy liceum, odbierał tylko od nauczyciela linki do filmów z treningami, żeby był odczytany mail. I nie wstawał z łóżka. W pewnym momencie wychodził z domu raz w tygodniu, na korepetycje. To był jego jedyny ruch.

To nie są jednostkowe przypadki. Na przełomie roku 2020/2021, czyli wtedy kiedy nauka zdalna trwała w najlepsze, specjaliści z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki i Uniwersytetu Medycznego w Łodzi zbadali, jak pandemia koronawirusa wpływa na sprawność fizyczną dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Przebadali 100 dzieci. Oceniali postawę ciała, kręgosłup, stopy, sprawdzali też, jak młodzież się porusza, czy potrafi wykonać pewne ćwiczenia. Obrazek okazał się przerażający. Pogłębioną kifozę piersiową, czyli wygięcie kręgosłupa tak, że klatka piersiowa się zamyka, kurczy, a przez to mogą być problemy z oddychaniem, stwierdzono u ponad 90 proc. przebadanych. Jeśli chodzi o badania stóp, to w normie mieściło się tylko 50 proc. dzieci.

Podsumowując badanie, Adam Markiewicz fizjoterapeuta z ICZMP szacował, że ze 100 przebadanych dzieci 80 będzie przyszłymi pacjentami przychodni rehabilitacyjnych i ortopedycznych.

- Mówiłem, że będą naszymi pacjentami? Oni już są naszymi pacjentami – mówi. - Odkąd dzieci wróciły do szkoły, telefon się urywa - dodaje.

Pracowity był już okres wakacyjny, ale teraz kiedy szkoła się zaczęła, dzieci idą na WF, przebierają się, to nauczyciele zwracają uwagę na ich okrągłe plecy, rodzice też częściej dostrzegają wady postawy i szukają pomocy.

Redakcja poleca

Na pierwszy rzut oka widać jeszcze jedną różnicę: część młodzieży przytyła. Uderzyło to już nauczycieli w czerwcu, kiedy na krótko przed wakacjami dzieci wróciły do szkół. Przez lato problem nie zmalał. Wręcz przeciwnie.

Według badań naukowców z ICZMP i Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prawie 60 proc. miało nadwagę bądź otyłość w czasie lekcji zdalnych. Jak jest teraz?

- W klasach czwartych, piątych połowa ewidentnie ma nadwagę – ocenia Siudak. I znów im starsze klasy tym gorzej.

A Tomek opowiada: - W pewnym momencie zacząłem już chować czekolady, które kupiłem, bo zaraz znikały. Można było podjadać w trakcie lekcji zdalnych, nikt na to nie zwracał uwagi, bo kamerki wyłączone. Albo nawet z nudów non stop coś jedli.

U starszego syna już kilka miesięcy temu zauważył dodatkowe kilogramy.

- Waga skoczyła – potwierdza Paweł Maślej, dyrektor SP nr 5 w Krakowie.

Dotyczy to nawet dzieci z klas sportowych, które prowadzi podstawówka. Ale nie tylko o wagę tu chodzi.

- Leżeli przed komputerem, dobijali swoje bębenki słuchowe, siedząc ze słuchawkami na uszach, niszczyli wzrok wpatrzeni w laptopy. Ogólna sprawność spadła, jest znacznie gorsza niż przed pandemią – opowiada po pierwszych lekcjach WF Maślej. Chociaż, jak zaznacza, klasy sportowe mogły mieć treningi w pewnym momencie w czasie lekcji zdalnych.

- Basen mieliśmy otwarty, ale część dzieci nie przychodziła, rodzice bali się ich puścić, od nowa trzeba pracować nad kondycją – mówi Wachowicz. W ZSO nr 1 również są klasy sportowe.

Najpierw reforma edukacji, potem nauka zdalna

Lekcje wychowania fizycznego jeszcze przed pandemią nie zachęcały do ćwiczenia. Kiedy szkoły w miarę poradziły sobie z plagą zwolnień z WF, przyszła reforma edukacji. W podstawówkach, do których po likwidacji gimnazjów doszły klasy siódme i ósme, szukano każdego wolnego kąta na pracownie. Sport i to, w jakich warunkach miał być uprawiany, zszedł na dalszy plan. W jednej hali WF nieraz miały po trzy klasy, a na ucznia, jak wyliczali nauczyciele, przypadało jakieś 2 m kw. Nie mówiąc już o tym, że nie było podziału na grupy: dziewczyny i chłopcy. Stale wykorzystywane były też korytarze i stoły do ping-ponga. A gdy tych zabrakło, uczniowie chodzili do innej szkoły albo zamiast ćwiczyć grali w szachy.

W podobnej sytuacji znalazły się licea, technika i szkoły branżowe, do których poszedł podwójny rocznik, czyli ostatni absolwenci gimnazjów i pierwsi uczniowie po ośmioklasowych podstawówkach.

Chwilę potem zaczęły się lekcje zdalne. Nauczyciele nie mogli kazać ćwiczyć dzieciom przed kamerkami, bo gdyby dziecko potknęło się, skręciło nogę albo złapało jakąś kontuzję, nie wiadomo był, kto ponosiłby za to odpowiedzialność – uczeń jest na lekcji, ale jednak w domu.

- Wuefista spędza tylko 45 albo 90 minut z uczniem. To rodzic jest przez większość dnia z dzieckiem – przypomina Krzysztof Wójcik, nauczyciel wychowania fizycznego w Liceum Mistrzostwa Sportowego im. Kusocińskiego w Warszawie i trener w klubie MOS Wola Warszawa.

Jego zdaniem stan fizyczny dzieci pokazuje jedno: niewyrobiony nawyk aktywności fizycznej i wieloletnie zaległości.

- To ja jeszcze zrobię mostek z pozycji stojącej, a część uczniów nie chce nawet spróbować – podaje przykład Ewa Wachowicz.

Podobnie mówi wielu nauczycieli, starszych przecież od swoich podopiecznych nieraz o 40 lat. Szkolni wychowawcy jeszcze przed pandemią zauważyli, że nawet co piąty uczeń w podstawówce miał problemy z nadwagą. Lekarze podawali podobne dane: szacunkowo w Polsce na otyłość cierpi 20 proc. dzieci. Im starsze dzieci, tym ten procent większy. Takie dzieci powinny spędzać minimum godzinę dziennie na aktywności fizycznej. Tymczasem większość po odrobieniu lekcji, chwytało za telefon, tablet i tak spędzało resztę dnia. WF to była jedyna aktywność.

Powrót do szkół z dodatkowymi lekcjami WF od MEiN

Stąd w ramach Narodowego Programu Wsparcia Uczniów po Pandemii Ministerstwa Edukacji i Nauki jeden z podpunktów dotyczył kondycji fizycznej uczniów. W ramach projektu wuefiści i nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej mogą zapisywać się na szkolenia z AWF, a szkoły mogły starać się o pieniądze na dodatkowe zajęcia sportowe.

- Do tej pory na szkolenia zapisało się łącznie 40 864 nauczycieli. 10 012 to nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej i 30 852 to nauczyciele WF – podaje nam Justyna Sadlak z MEiN.

Przeszkoliła się na razie połowa, bo niecałe 23 tys. chętnych. To stan na 15 września. O pieniądze aplikowały na razie 5,1 tys. osób. Jaki to jest procent uprawnionych? Ministerstwo nie podaje takich danych. Czy zajęcia już się rozpoczęły?

- Zajęcia rozpoczynają się po podpisaniu umów z nauczycielami. Zgłaszanie do drugiego etapu [czyli do zajęć dodatkowych] nadal trwa, zatem i same zajęcia rozpoczynają się w różnym terminie – informuje Sadlak.

Jednocześnie minister edukacji Przemysław Czarnek przed powrotem do szkół zarekomendował ze względu na pandemię, by na lekcjach WF unikać gier i zabaw zespołowych tak, by nie było kontaktu bezpośredniego między uczniami.

- Wydaje mi się, że przepis będzie martwy. Nie da się przez cały rok szkolny robić tylko gimnastyki. Rywalizacja i gry zespołowe to jest to, co młodzież lubi najbardziej. Poza tym jeśli chcemy uczniów zachęcić do ćwiczenia na WF, to te lekcje muszą być ciekawe, różnorodne – mówi Wójcik.

Jak więc wyglądają pierwsze lekcje WF we wrześniu z uczniami bez kondycji i ministerialnymi obostrzeniami?

- Dzieci jeszcze wychodzą z założenia, że zaraz wrócą na zdalne nauczanie, więc przede wszystkim uświadamiamy, że zdalna nauka się zakończyła – nie ukrywa Siudak.

A potem zostaje zachęcanie do ruchu i tłumaczenie, że warto się czasem zmęczyć.

- Na każdą lekcję wychodzimy na świeże powietrze, robimy gry i zabawy jak np. wyścigi rzędów – mówi Siudak.

Podobne doświadczenia ma Krzysztof Wójcik. - Na początek rozmowa z uczniem, ale też z rodzicem – dodaje.

W klasach 4-8 uczniowie mają cztery godziny WF-u tygodniowo, młodsi – trzy.

Redakcja poleca

RadioZET.pl