Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
ANA
|

Szef NBP wyjaśnia, dlaczego rosną ceny. "To byłby szkolny błąd"

229
Podziel się:

Za wzrost cen w Polsce odpowiadają czynniki, na które bank centralny nie ma wpływu, powiedział szef NBP Adam Glapiński podczas konferencji w czwartek. Co zrobi bank centralny? Nic. – To byłby szkolny błąd – mówi o podwyżce stóp procentowych prezes banku centralnego i przypomina, że "nie ma darmowych obiadów".

Szef NBP wyjaśnia, dlaczego rosną ceny. "To byłby szkolny błąd"
Adam Glapiński, szef NBP, odpowiadał m.in. na pytania o inflację (PAP, Radek Pietruszka)

Mimo szybko rosnących cen, Rada Polityki Pieniężnej nie podniosła w środę stóp procentowych. W sierpniu inflacja wyniosła 5,4 proc. w skali roku, co oznacza, że ceny rosły najszybciej od dwóch dekad.

- Jest to poziom daleki od tego, jaki chcielibyśmy widzieć (…). Bardzo nas zasmucił ten wskaźnik. Jednak poziom ten jest efektem czynników niezależnych od polityki Narodowego Banku Polskiego – powiedział w czwartek Adam Glapiński.

- Jest to efekt szoku podażowego, na który niestety nie mamy żadnego wpływu. Ewentualny wpływ na takie czynniki mogą mieć jedynie działania po stronie polityki fiskalnej, akcyzowej – dodał.

Zobacz także: Inflacja najwyższa od lat. Balcerowicz ostro komentuje tłumaczenie wiceministra

Szef banku centralnego powtórzył to, co słyszymy od miesięcy: wskazał na droższą energię, paliwa czy wywóz śmieci, jako głównie przyczyny inflacji. Podkreślił, że wkład cen energii do wskaźnika inflacji w Polsce jest "miażdżący".

Jak powiedział Glapiński, łączny wkład cen paliw, energii i innych cen administrowanych, niezależnych od działań banku centralnego, odpowiada za połowę wzrostu wskaźnika inflacji.

Jednak takie szacunki nie pokrywają się z danymi opublikowanymi do tej pory przez NBP. W lipcu inflacja konsumencka w Polsce wyniosła 5 proc. w skali roku. Natomiast obliczana przez bank centralny inflacja bazowa po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 3,7 proc. Z kolei po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) wyniosła 4,7 proc.

Co zatem zrobi bank centralny z rosnącymi cenami w Polsce? Nic. – Na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp. To byłby szkolny błąd prowadzący do stłumienia wzrostu gospodarczego – powiedział Glapiński.

Jednocześnie szef banku centralnego mocno wierzy w skuteczność i trafność działań NBP. - Zapewniam Państwa, że gdyby zarząd NBP i RPP zarządzały światem, żylibyśmy w o wiele lepszym świecie - powiedział.

Wzrost cen. Kiedy podwyżka stóp?

Zdaniem szefa NBP, bieżący rok upłynie pod znakiem podwyższonej inflacji. Natomiast prognozy wskazują, że przyszłym roku inflacja znacząco się obniży.

- Oczywiście nadal od strony czynników podbijających inflację w górę pozostaną wzrosty cen energii elektrycznej. I prawdopodobne dalsze podwyżki cen gazu. Czyli negatywne szoki podażowe, na które bank centralny nie ma żadnego wpływu – powiedział Glapiński.

- Wpływ może mieć ewentualnie rząd od strony podatkowej. Ale oczywiście kosztem firm, które dostarczają te surowce. I kosztem budżetu. Coś za coś. Nie ma darmowych obiadów, jak mówił Milton Friedman – dodał.

Zapowiedział, że RPP będzie zacieśniać politykę pieniężną, jeśli inflacja będzie trwale wyższa od celu inflacyjnego NBP, ale na skutek trwałej presji popytowej, a nie szoków podażowych. Przypomnijmy, że cel inflacyjny NBP wynosi 2,5 proc. z możliwością odchylenia o 1 pkt. proc. w górę lub w dół.

Glapiński ocenił, że obecnie podwyższenie stóp byłoby niekorzystne dla gospodarki, która odbudowuje się po pandemii.

- Gdybyśmy w tym momencie zacieśnili, tak żeby było to odczuwalne dla gospodarki, to byśmy zdusili wzrost kiełkujący po pandemii, a nie uzyskalibyśmy żadnego spowolnienia inflacji - powiedział.

Szef banku centralnego chętnie mówił o wzroście cen na świecie, co - jego zdaniem - jest spowodowane wzrostem cen surowców i transportu, a także ograniczeniami podażowymi (braki półprzewodników czy mikroprocesorów).

Podkreślał, że ceny rosną również w innych krajach, jak USA czy Niemcy. Natomiast u naszych sąsiadów, nie wywołuje to "szumu informacyjnego".

Rynek pracy

Zdaniem szefa NBP, w Polsce nie występuje obecnie presja inflacyjna ze strony kosztów pracy. Wzrost wydajności pracy jest bardzo duży w Polsce, zwłaszcza w przemyśle, znacząco przekracza wzrost wynagrodzeń. Nie ma zatem mowy o spirali płacowo-cenowej.

Jednak ekonomiści uważają, że wraz z rosnącą inflacją pracownicy coraz częściej myślą o podwyżkach. W najbliższym czasie część pracowników będzie zatem oczekiwała od pracodawców podwyżek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(229)
6c6c5
3 lata temu
Co za facet..
Asd
3 lata temu
Ale jakie zaskoczenie ekspertow. Normalny czlowiek, ktory idzie do sklepu i widzi co sie dzieje, to oczy mu bieleja. Dzis stowa to za nic peka.
Prof Wartowsk...
3 lata temu
A Glapa drukuje, drukuje, a Obaj góruje i góruje z cenami. PISOWSKA INFLACJA MA SIĘ DOBRZE
kraj rozwinię...
3 lata temu
dlaczego ten "facet" jeszcze jest prezesem , w dodatku instutucji wszystkich Polaków?
Vito
3 lata temu
Dla takich darmozjadów jak on wszystko jest na koszt podatników więc nie tylko obiad może być za darmo.
...
Następna strona