Po lipcowym spadku węgierska inflacja znów zaskoczyła ekonomistów i okazała się wyraźnie wyższa niż miesiąc temu. Węgry od Polski różni jednak zachowanie banku centralnego, który nad Balatonem podnosi stopy, aby ograniczyć wzrost cen.
W sierpniu roczna dynamika inflacji CPI na Węgrzech wyniosła 4,9 proc. – poinformował Węgierski Centralny Urząd Statystyczny (KSH). To odczyt wyższy od oczekiwań analityków (4,7 proc.) oraz wyraźnie wyższy od osiągniętego w lipcu (4,6 proc.).
Oznacza to, że po lipcowej obniżce roczna dynamika węgierskiego CPI powróciła w pobliże 5 proc. notowanych przez poprzednie miesiące. W czerwcu inflacja konsumencka na Węgrzech sięgnęła aż 5,3 proc. i tym samym osiągnęła najwyższy poziom od 2012 roku. Wówczas w szczytowym momencie inflacja sięgała 6,6 proc. Z blisko 10-procentową inflacją Węgrzy mierzyli się także na początku 2007 r. oraz na przełomie wieków.
Sierpniowy raport o węgierskiej inflacji wskazuje, że w ciągu 12 miesięcy ceny żywności wzrosły o 3,7 proc. Duży wzrost cen odnotowano w napojach bezalkoholowych i wyrobach tytoniowych (10,5 proc.), co jest głównie efektem wzrostu akcyzy na te drugie (17 proc.). Oczywiście inflację widać także w cenach paliw – są one na Węgrzech o 21,7 proc. wyższe niż rok temu. Obniżyła się za to dynamika cen usług, która w sierpniu wyniosła 2,8 proc. wobec 3,8 proc. notowanych jeszcze w czerwcu.
ReklamaWarto przypomnieć, że cel inflacyjny Narodowego Banku Węgier wynosi 3 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 punkt procentowy. To więcej niż w przypadku Narodowego Banku Polskiego (2,5 proc. +/- 1 p.p.). Tym niemniej pod koniec sierpnia Narodowy Bank Węgier po raz trzeci z rzędu podniósł stopy procentowe, by w ten sposób walczyć z inflacją. W rezultacie referencyjna stopa procentowa u naszych Bratanków wynosi 1,5 proc., a więc tyle samo ile w Polsce przed koronakryzysem.
MNB nie jest jedynym bankiem centralnym w regionie, który rozpoczął podwyżki stóp procentowych. 5 sierpnia drugiej podwyżki z rzędu dokonał Narodowy Bank Czech – z 0,5 proc. do 0,75 proc. Również nad Wełtawą bank centralny ruszył do działania w obawie przed inflacją.
Tymczasem w Polsce Rada Polityki Pieniężnej konsekwentnie odmawia zerwania z polityką prawie zerowych stóp procentowych, jakie obowiązują od maja 2020 roku. Staje się coraz bardziej prawdopodobne, że na pierwszą podwyżkę kosztów kredytu będziemy musieli poczekać przynajmniej do 2022 roku – tak przynajmniej wynika z niedawnych wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego. W sierpniu inflacja CPI w Polsce wyniosła 5,4 proc. i była najwyższa od ponad 20 lat.
KK