Marketing i Biznes Biznes Biedronka ukradła pomysł Majtek z Sosnowca?

Biedronka ukradła pomysł Majtek z Sosnowca?

Media społecznościowe zaczęły huczeć po tym, jak Weronika Twardowska, właścicielka i pomysłodawczyni marki Majtki z Sosnowca, opublikowała materiał, w którym oskarża Biedronkę o kradzież jej pomysłu. W ofercie sieciówki pojawiły się bowiem łudząco podobne majtki, niektóre kopiujące nawet kultowy napis marki “Majtki do ściągania”. Co w takiej sytuacji zrobi Weronika i co na to Biedronka?

Biedronka ukradła pomysł Majtek z Sosnowca?
Klienci myśleli, że Majtki z Sosnowca weszły we współpracę z marką Biedronka Co radzi prawnik? To co się wydarzyło, pokazuje mi, że moja firma jest na tyle ciekawym tworem, że większe podmioty chcą ją kopiować Komentarz Biedronki Biedronka nie pierwszy raz oskarżona o plagiat

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

Dołącz do klubu przedsiębiorczych osób: Founders.pl

Weronika w piątek 23 lipca otrzymała wiadomość od jednej ze swoich klientek na Instagramie. Wysłała ona screen gazetki promocyjnej Biedronki, na którym było zdjęcie łudząco podobnych majtek do produktów Majtek z Sosnowca z podpisem “majtki do ściągania najlepsze”. 

Zaraz po tej informacji Weronika zaczęła być zalewana pytaniami od swoich klientów. Pytali oni o to, czy Majtki z Sosnowca weszły we współpracę z Biedronką? Poza tym, że pomysł został zdublowany, problemem pozostaje też cena. Za jedną sztukę Majtek z Sosnowca trzeba zapłacić 50 parę złotych, a w Biedronce za łudząco podobny produkt i to w trzypaku zaledwie kilkanaście. Klienci Weroniki zaczęli się więc zastanawiać: przepłaciłem?

Mogą Cię zainteresować

Co na to prawo?

Niestety Weronika nie ma zarejestrowanego wzoru majtek, które szyje. W rozmowie ze mną tłumaczy mi, że są to bardzo kosztowne procesy i nawet gdyby chciała się zdecydować na taki ruch, musiałaby zabezpieczyć ponad 100 wzorów i haseł. Jednak młoda przedsiębiorczyni nie zamierza się poddawać i jest właśnie w trakcie konsultacji z prawnikiem, który niebawem skieruje pismo do Biedronki.

– Mój prawnik podpowiedział mi, że mimo braku patentu, mogę dochodzić swoich praw w oparciu o utratę korzyści. Polega to na tym, że moi klienci w rezultacie działań Biedronki mogą czuć się oszukani z tego powodu, że widząc takie produkty w Biedronce myślą, że jest to nasza produkcja. Tylko że koszt jednej pary majtek u nas jest dużo wyższy, niż trzech sztuk w Biedronce. Jednak pamiętajmy, że my szyjemy w Polsce, na porządnym materiale, nie w Bangladeszu. Niemniej mój klient może się czuć oszukany, jeśli kupił produkt u mnie, a potem widzi prawie identyczny w Biedronce za bezcen. Jest to jeden z kierunków, który obiera mój prawnik, o reszcie na ten moment nie chcę mówić – komentuje w rozmowie ze mną Weronika Twardowska.

Jeśli sąd nie pomoże, pomogą media

Można domyslać się, że będzie to nierówna walka, bo po jednej stronie stołu usiądzie młoda właścicielka małej lokalnej firmy, a z drugiej z pewnością cały sztab prawników z korporacyjnego świata. Właśnie dlatego Weronika zdecydowała się opowiadać o swoim przypadku medialnie. Wierzy w to, że nawet jeśli nie uda się jej wygrać w sądzie, ludzie dowiedzą się o całej sytuacji z mediów.

– Z drugiej strony, to co się wydarzyło, pokazuje mi, że moja firma jest na tyle ciekawym tworem, że większe podmioty chcą ją kopiować. Niemniej będę walczyć o swoje. Domyślam się, że ten, który podpatrzył ten wzór, z pewnością pomyślał, że jesteśmy małą lokalną firemką, którą prowadzi młoda dziewczyna, więc pewnie nikt się nie zorientuje, bo jest to na tyle niszowe, że nikt tego nie zauważy. Jednak okazało się inaczej i bardzo dużo osób się zorientowało i wyraziło swój głos w tej sprawie w social mediach – opowiada Weronika.

Co na to Biedronka?

Weronika całą sprawę opisała szeroko w social mediach i przy każdym poście otagowała profile Biedronki. Jednak do tej pory sieć nie skomentowała publicznie postów Weroniki. Poza kanałami social media Weronika nie próbowała się skontaktować w inny sposób z gigantem, bo chce zrobić to drogą oficjalną, przez prawnika.

Właśnie (29.07.2021) otrzymałam komentarz do tej sprawy ze strony marki Biedronka: – Szanowna Pani Redaktor, z najwyższą uwagą podchodzimy do kwestii praw autorskich dystrybuowanych produktów. Tak było także w tym wypadku. W przypadku pytań w tym konkretnym temacie prosimy o kontakt z producentem produktu, firmą Vershold.  

– Istotne znaczenie w sprawie ma fakt czy przedmiot sporu, w tym przypadku konkretny projekt majtek lub poszczególne elementy będą utworem w rozumieniu przepisów o prawie autorskim, a tym samym czy będzie przysługiwała im ochrona prawnoautorska w związku z realizacją przesłanek twórczości, indywidualności oraz oryginalności. Doświadczenie w branży odzieżowej pokazuje, że sprawa nie jest oczywista, gdyż w branży modowej wykazanie, iż przedmiot spełnia przesłanki, które sprowadzają go do uznania za utwór nie jest łatwe i przysparza wiele trudności, tym samym wątpliwe pozostaje czy przedmiot w postaci majtek lub jeszcze poszczególne elementy będą w ogóle utworem. Istotną kwestią dla przebiegu sprawy będzie także, wskazanie czy nastąpiła rejestracja projektu jako przestrzennego znaku towarowego bądź wzoru przemysłowego. Jeśli tak, w takiej sytuacji będziemy mogli mówić o naruszeniu przepisów prawa własności przemysłowej, a właścicielka marki będzie mogła mieć roszczenia w związku z naruszeniem przysługującego jej prawa ochronnego ze znaku towarowego bądź wzoru przemysłowego. Ponadto, umieszczenie w sklepach produktów przez Biedronkę może stanowić także czyn nieuczciwej konkurencji wprowadzający klientów w błąd, co do tożsamości producenta lub produktu. Przedmiotem naśladownictwa może być przede wszystkim przedmiot o charakterze materialnym, w odniesieniu do wyglądu, a więc kształtu, koloru, sposobu działania, jeżeli stanowią one zewnętrzną część takiego produktu. Warto wskazać, iż naśladownictwo może uzasadniać odpowiedzialność deliktową także za szkodę w postaci utraconego zysku ze sprzedaży towaru. Podsumowując, ciężko o prognozę jak zakończy się spór pomiędzy Biedronką a Panią Weroniką. Wydaje się jednak, że przedmiot w postaci majtek nie spełnia wymagań kwalifikacji jako utworu, a przeciętny konsument kupując w Biedronce, która wyróżnia się niskimi cenami na rynku, nie powinien być wprowadzony w błąd co do producenta majtek ze względu na dysproporcję w cenie towarów. Niemniej jednak wszystko zależy od użytej argumentacji przez strony oraz nie tylko prawnego ale i marketingowo-wizerunkowego przebiegu całego sporu – komentuje sprawę Arkadiusz Szczudło, Adwokat, Wspólnik w Kancelarii Creativa.

Biedronka nie pierwszy raz oskarżona o plagiat

Jak się okazuje Majtki z Sosnowca to nie jedyny polski producent, który oskarżył Biedronkę o plagiat. Kilka lat temu podobna historia przytrafiła się firmie Mega z Wojcieszowa na Dolnym Śląsku, która zajmuje się produkcją mebli. Podobnie jak w tym przypadku w gazetce promocyjnej giganta pojawiły się meble, a konkretnie toaletki, które łudząco przypominały toaletki produkcji firmy Mega. Za polski wyrób trzeba było wtedy zapłacić 450 złotych, a za identyczny w Biedronce 149 złotych – coś Wam to przypomina?

I tu pocieszenie dla Weroniki. Firma Mega również nie miała zastrzeżonego projektu. Jednak sąd zdecydował, że jest to produkt charakterystyczny. W efekcie Biedronka wycofała mebel z oferty oraz musiała publicznie przyznać się do winy, wybierając do tego jeden z dzienników o zasięgu ogólnopolskim. Czy tak samo będzie w sprawie Majtek z Sosnowca? 

Polecamy również

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl