"Rozniosłabym związek na strzępy". Otylia Jędrzejczak nie zostawia suchej nitki na działaczach

- Gdybym była na ich miejscu, chyba rozniosłabym związek na strzępy, podałabym prezesa związku do dymisji w jednej chwili. To karygodne - komentuje dla WP SportoweFakty sytuację w pływackiej reprezentacji Polski Otylia Jędrzejczak.

Dawid Borek
Dawid Borek
Otylia Jędrzejczak PAP / Tytus Żmijewski / Na zdjęciu: Otylia Jędrzejczak
Afera w pływackiej reprezentacji Polski wybuchła po tym, jak Polski Związek Pływacki nieprawidłowo zgłosił sześcioro zawodników (Mateusza Chowańca, Jana Kozakiewicza, Jakuba Kraskę, Paulinę Pedę, Aleksandrę Polańską i Alicję Tchórz) do igrzysk olimpijskich. Mimo starań Polskiego Komitetu Olimpijskiego, sytuacji nie udało się odkręcić. Efekt: sześcioro Biało-Czerwonych, choć zameldowało się już w Tokio, musi już teraz obrać powrotny kurs na Polskę.

Dawid Borek, WP SportoweFakty: Jak skomentuje pani to, co wydarzyło się w pływackiej reprezentacji Polski?

Otylia Jędrzejczak, mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata: Trudno to skomentować. Jeżeli ktoś powiedziałby mi, że możemy napisać scenariusz do filmu science fiction, to byłaby jego treść. Niewiarygodne jest dla mnie to, że zawodnicy zrobili wszystko: przygotowali się na 100 proc., a z winy Polskiego Związku Pływackiego nie będą mogli wystartować na igrzyskach olimpijskich.

Sześcioro zawodników dostało nominacje, stroje olimpijskie i nagle, będąc już na miejscu w Tokio, otrzymało informację: nie wystartujecie. I nie jest to wasza wina, tylko związku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niedawno był ekspertem TVP. Popisał się nieprawdopodobnym wyczynem

Co czuje teraz zawodnik, który poświęca pewnie nie cztery lata, a więcej, i nagle okazuje się, że nie z jego winy nie może wystartować w imprezie być może nawet jego życia?

Dokładnie - to imprezy życia, a nasi zawodnicy znaleźli się na igrzyskach olimpijskich po raz pierwszy. Część z nich do IO przygotowała się za własne pieniądze, za pieniądze znalezione u prywatnych sponsorów, bo zadeklarowali, że nie będą uczestniczyli w szkoleniu centralnym, woleli trenować z własnym trenerem.

Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego, co oni teraz czują. Gdybym była na ich miejscu, chyba rozniosłabym związek na strzępy, podałabym prezesa związku do dymisji w jednej chwili. To karygodne, że zawodnicy są stawiani w takiej sytuacji. To są lata ciężkiej pracy, lata wyrzeczeń, przepłynięte kilometry. I to nie z ich winy teraz nie mogą stanąć na słupku najważniejszej imprezy życia.

Zawodnicy są zdruzgotani. Rozmawiałam z nimi, atmosfera jest grobowa. Jest jeszcze jedna rzecz: wybór zawodników, którzy wystartują. Trzeba wybrać trójkę, którą podmienimy. To bardzo ciężkie chwile dla tych osób. Nie zazdroszczę im. Jestem zażenowana postawą Polskiego Związku Pływackiego, który nie potrafi wyjść, przeprosić i powiedzieć: popełniliśmy błąd.

Nawet w pani głosie wyczuwam rozgoryczenie, złość. A co dopiero mogą czuć sami poszkodowani zawodnicy.

Na pierwszych igrzyskach olimpijskich byłam w wieku 16 lat. Gdy miałam 20, prawie 21, zdobywałam złoty medal IO. I nie wyobrażam sobie, że taka szansa po moich ciężkich przygotowaniach zostaje mi odebrana.

To rzecz, która - moim zdaniem - nie powinna zostać bez echa, której następstwem powinny być konkretne konsekwencje. Zbliżają się wybory w Polskim Związku Pływackim, jak w każdym związku olimpijskim. To bardzo ważny czas, by zapytać, dlaczego mamy tylko dziewięć kwalifikacji olimpijskich i co się dzieje w polskim pływaniu, że na przestrzeni czterech lat liczba kwalifikacji olimpijskich A się zmniejszyła. Pytań jest naprawdę bardzo dużo. A nikt nie dostaje na nie odpowiedzi.

Myśli pani, że w związku polecą głowy?

Zostawię to bez komentarza.

To zapytam inaczej: czy powinny polecieć głowy w PZP? Ktoś ewidentnie zawinił.

Oczywiście. Głową zawsze jest szef, który zarządza organizacją. Zresztą to już nie pierwsza taka sytuacja. Moim zdaniem powinny zostać wyciągnięte konsekwencje.

Czy doradziła pani młodszym koleżankom i kolegom, by poszli w kierunku pozwu zbiorowego, wkroczyli na drogę sądową?

Tak. Ta grupa w większości przygotowywała się za własne pieniądze, poświęcili na to mnóstwo czasu. Być może jako mistrzyni olimpijska, która kocha swoją dyscyplinę, powinnam powiedzieć "nie", natomiast jako zawodniczka, która walczyła o swoje marzenia i cele, muszę odpowiedzieć: "tak".

Zawodnikom została zabrana olimpijska możliwość. To nie jest tak, że to oni popełnili błąd, że oni czegoś nie zrobili, nie przygotowali się, nie dopełnili formalności. To nie jest ich wina.

Jak zawodnicy zareagowali na pani sugestię? Czy ta grupa jest chętna na taki krok, czy temat jest jeszcze zbyt gorący, by podjąć konkretne działania?

Na ten moment wiem, że zawodnicy szykują list i pozew zbiorowy o dymisję zarządu. Natomiast i tak statut Polskiego Związku Pływackiego mówi o tym, że by zdymisjonować cały zarząd, musi za tym opowiedzieć się bezwzględna większość - co najmniej połowa delegatów.

Jakie mogą być skutki zaistniałej sytuacji u zawodniczek i zawodników, którzy stracili olimpijską szansę? Czy to może ich załamać, mogą odwrócić się od tego sportu? Czy to może być ich sportowy koniec?

Młodzi zawodnicy, którzy pierwszy raz pojechali na IO, za trzy lata mogą próbować walczyć. Ale pewnie zaczną zastanawiać się nad tym, że znów czekają ich trzy lata ciężkiej pracy, częściowo za swoje pieniądze, a ponownie może im się przydarzyć taka sytuacja... Też zastanawiałbym się, czy być może bardziej zainwestować w studia, w samorozwój. Po prostu: czy nie robić czegoś innego.

Dla mnie, z perspektywy mistrzyni olimpijskiej i osoby, która zajmuje się promocją sportu, która szuka młodych talentów, sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Teraz pokazanie zawodnikom, że warto ciężko pracować, by być najlepszym na świecie, będzie stukrotnie cięższe.

Jaka jest teraz atmosfera w kadrze? Pytam pod kątem sztafet, trzeba dobrać skład.

Wiem, że była rozmowa i została podjęta decyzja, kto zostaje w Tokio, a kto wraca do Polski. Atmosfera jest trudna, bo jak ma być dobra, ale mam nadzieję, że zawodnicy się pozbierają i będą walczyć. Mamy szansę na medal, na przykład Katarzyny Wasick, mamy szanse na finały. Zawodnicy - mimo ciężkiej sytuacji - muszą zebrać się w sobie i powalczyć. Wierzę, że się pozbierają, poczują atmosferę, gdy wejdą do wioski olimpijskiej. Nie powiem, że zapomną o sytuacji, bo wracając do kraju powinni jeszcze głośniej o niej powiedzieć, ale ci, którym jest to dane, teraz zrobią wszystko, by powalczyć o swoje marzenia i cele.

Widziała pani relację Alicji Tchórz na Instagramie?

Widziałam.

Dla mnie to wstrząsające. Padły stwierdzenia, że "można sobie połamać kręgosłup", że "woda ma 39 stopni". To kuriozalne.

Przyznam panu, że dla mnie żenujące jest to, w jakich warunkach zawodnicy przez pięć ostatnich dni trenowali. Pojechali na basen, który ma 1,40 m głębokości, w którym nawet nie mogą dobrze wykonać startu. Pojechali na pływalnię odkrytą, a nawet nie zostali o tym poinformowani. Zawodnicy nie wzięli ze sobą kremów z filtrem, więc część z nich już po pierwszym treningu była "spalona" od słońca.

Słyszałam też, że bardzo słabe jest żywienie. To też pokazuje, co zrobił Polski Związek Pływacki. To on szukał miejsca i gwarantował, że ta lokalizacja będzie dobra.

Zobacz też:
Skandaliczne warunki w Tokio! "To grozi skręceniem kręgosłupa"
Polka została właśnie wykluczona z igrzysk. Kibice są w niej zakochani

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×