Kogo pochowano w Gończycach i skąd pochodziło 640 "ciał dzieci"? Ciąg dalszy bulwersującej sprawy pochówku "nienarodzonych"

W Polsce można pozyskać z nieznanego źródła szczątki 640 ludzkich ciał, na tyle dojrzałych i rozwiniętych, by wymagały mycia i innych zabiegów higienicznych, a potem je oficjalnie pochować, bez nadzoru instytucji państwowych? Z naszych ustaleń w sprawie bulwersującego pogrzebu pod Garwolinem wynika, że tak właśnie jest, a władze nie widzą w tym problemu.

W grudniu 2020 roku w Gończycach pod Garwolinem odbył się "pogrzeb 640 abortowanych dzieci", jak donosiła w TVP Info. Uroczystość prowadził sam biskup siedlecki Kazimierz Gurda, a relacjonowała ją Telewizja Trwam. Prezenterka mówiła o pogrzebie "dzieci, które zostały zabite jeszcze przed swoim urodzeniem". Z czasem organizująca pochówek Fundacja Nowy Nazaret przyznała, że były to też płody samoistnie poronione.

Dlaczego do tematu wracamy po kilku miesiącach? Bo otrzymaliśmy obszerne wyjaśnienia mazowieckiego sanepidu dotyczące tamtych wydarzeń. I wątpliwości w tej bulwersującej sprawie przybywa.

Były pieluszki i fartuchy flizelinowe jednorazowe

Oddział Nadzoru Higieny Komunalnej próbował uzyskać szczegółowe informacje na temat okoliczności poprzedzających pogrzeb w Gończycach w Państwowym Powiatowym Inspektoracie Sanitarnym w Garwolinie, Otwocku i Warszawie.

PPIS w Garwolinie miał niewiele do powiedzenia w temacie, gdyż:

  • o przedmiotowym pochówku dowiedział się po fakcie, z artykułów opublikowanych w lokalnych portalach informacyjnych oraz z informacji umieszczonych w serwisie społecznościowym Facebook,
  • organizatorzy oraz osoby biorące udział w pochówku nie zwracali się do PPIS w Garwolinie o opinię oraz wytyczne dotyczące zorganizowania pogrzebu 640 nienarodzonych dzieci. Ponadto PPIS w Garwolinie poinformował, że nie ma więcej informacji w przedmiotowej sprawie.

Ustalono jedynie, że pogrzeb zorganizowała firma Exitus z Otwocka, której właścicielem jest Sławomir Moch. Organizatorem pochówku była rzeczywiście Maria Bienkiewicz, prezes fundacji Nowy Nazaret. Określenie "nienarodzone dzieci" pochodzi z oficjalnej dokumentacji PPIS w Garwolinie.

PPIS w Otwocku oficjalnie ustalił znacznie więcej podczas wizytacji pracowników Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zakładzie Usług Pogrzebowych Exitus.

Zgodnie z oświadczeniem właściciela firmy: "ciała i szczątki dzieci nienarodzonych do pochówku przygotowywali pracownicy firmy 'Exitus', 8 osób, w tym 6 techników sekcyjnych, a także właściciel firmy 'Exitus' oraz Pani prezes fundacji 'Nowy Nazaret' (jako osoba towarzysząca)" (pisownia oryginalna).

Przygotowywanie ciał i szczątków do pochówku miało odbyć się w prosektorium należącym do zakładu. "W prosektorium zapewniona jest sala sekcyjna, wyposażona w dwa stoły sekcyjne, na których odbywało się mycie i owijanie w pieluszki ciał i szczątków dzieci nienarodzonych, a następnie umieszczanie w drewnianych trumienkach" - czytamy w oficjalnym sprawozdaniu.

Znajdują się w nim także informacje o transporcie w drewnianych trumienkach, z wykorzystaniem dziewięciu samochodów, a także szczegółowe objaśnienia dotyczące ochrony osobistej pracowników.

Wszystkie osoby wykonujące czynności podczas przygotowania ciał i szczątków do transportu i pochówku, zapewnione miały dostateczną ilość środków ochrony indywidualnej, w tym, fartuchy flizelinowe jednorazowe, dodatkowo fartuchy jednorazowe sekcyjne, lateksowe rękawiczki wzmocnione, gumowe Duzmor Plus 87-600 firmy Ansell z certyfikatem, rękawice jednorazowe nitrylowe, okulary ochronne, przyłbice, maseczki chirurgiczne, obuwie ochronne jednorazowe. Ponadto zapewniona jest dostateczna ilość środków do dezynfekcji rąk oraz do dezynfekcji powierzchni. Do dezynfekcji rąk używany jest preparat DR Manusteril  firmy DRACO. Do dezynfekcji powierzchni używany jest preparat DR Manusteril HS-1. Środki do dezynfekcji z aktualnymi datami ważności.

Postępowanie dotyczące higienicznego mycia i dezynfekcji rąk, a także postępowania z odzieżą ochronną po wykonanych czynnościach przygotowania ciał do pochówku, według oświadczenia Sławomira Mocha, realizowane było zgodnie z opracowanymi procedurami.

A ciała?

Redakcja Zdrowie.gazeta.pl była od początku zainteresowana dwoma aspektami tej wielowątkowej sprawy:

  1. higieną i bezpieczeństwem epidemicznym,
  2. ochroną osób, które doświadczyły poronienia.

W pierwszym możemy być uspokojeni i usatysfakcjonowani? Bynajmniej!

PPIS w m. st. Warszawie poinformował, że zgodnie z informacjami uzyskanymi ze szpitali warszawskich ciała i szczątki "dzieci nienarodzonych" nie były przekazywane firmie Exitus.

Takie same były wyniki dziennikarskiego śledztwa Wyborczej:

Wydawać by się jednak mogło, że urzędnicy będą skuteczniejsi w wydobyciu informacji, skąd wzięto ciała i kogo pochowano w zbiorowej mogile. Tymczasem Oddział Nadzoru Higieny Komunalnej od marca czeka cierpliwie na odpowiedzi w tej sprawie od Fundacji Nowy Nazaret oraz od Zakładu Pogrzebowego Exitus. Wciąż nie przychodzą, to sprawy w zasadzie nie ma.

Nic się nie stało?

ONHK nie ma sobie nic do zarzucenia, bo "rozpatrując sprawę z punktu widzenia sanitarnego, nie zaszła żadna przesłanka mogąca świadczyć o złym podejściu do wyjaśnienia sprawy przez Inspekcję Sanitarną, co potwierdzają uzyskane wyjaśnienia od Państwowych Powiatowych Inspektorów Sanitarnych z terenu m.st. Warszawy, Garwolina oraz Otwocka".

Wszystko wskazuje na to, że w Gończycach rzeczywiście kogoś pochowano. 640 ciał. Na pewno nie kilkutygodniowe zarodki, z których najmłodszy miał mieć sześć tygodni, jak deklarowała prezes Maria Bienkiewicz. Sześciotygodniowy zarodek ma ok. trzy milimetry długości - trudno sobie wyobrazić jego umycie i zawinięcie w pieluszki.

Ciał nie wydano z warszawskich szpitali, a w każdym razie nie potwierdza tego żadna dokumentacja. Czyli odbywa się obrót zwłokami i nikogo to nie obchodzi? Wyborcza.pl sygnalizowała problem w prokuraturze jeszcze w grudniu 2020 roku. Bezskutecznie.

Można sobie wyobrazić, że gdzieś ktoś już znowu zbiera ludzkie szczątki do kolejnego zbiorowego pochówku (podobno przed pogrzebem w Gończycach robiono to przez siedem lat). Najpewniej gromadzi ciała płodów samoistnie poronionych. Robi to bez poszanowania praw rodziców, choćby uzyskania ich zgody na udział w całym procederze. Być może szczątki znajdują się w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Organizator nie musi obawiać się konsekwencji. Wystarczy potem nie odpowiadać na niewygodne pytania.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.