Amnesty International wezwała też ONZ do zbadania działań chińskich władz w Sinciangu, stwierdzając, że Chiny "poddały Ujgurów, Kazachów i innych przedstawicieli mniejszości muzułmańskich masowym aresztowaniom, inwigilacji i torturom".
Agnès Callamard, sekretarz generalna Amnesty International, oskarżyła chińskie władze o stworzenie w Sinciangu "krajobrazu dystopijnego piekła na oszałamiającą skalę".
- Sumieniem ludzkości powinno wstrząsnąć to, że w obozach internowania ogromna liczba ludzi została poddana praniu mózgu, torturom i innym formom poniżającego traktowania, a kolejne miliony żyją w strachu przed ogromnym aparatem nadzoru - powiedziała Callamard cytowana przez BBC.
W 160-stronicowym raporcie opartym na rozmowach z 55 byłymi więźniami Amnesty International oceniła, że istnieją dowody, że państwo chińskie popełniło na Ujgurach i innych mniejszościach następujące zbrodnie przeciwko ludzkości: pozbawienie wolności lub inne poważne pozbawienie wolności fizycznej z naruszeniem podstawowych zasad prawa międzynarodowego, tortury oraz prześladowania.
Raport AI potwierdza wcześniejsze ustalenia innej organizacji zajmującej się obroną praw człowieka - Human Rights Watch. W opublikowanym w kwietniu dokumencie jej przedstawiciele również informowali o tym, że w Sinciangu dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości.
Organizacje broniące praw człowieka, a także niektóre zachodnie rządy uważają, że Chiny dopuszczają się w tym regionie także ludobójstwa, choć ta kwestia pozostaje jeszcze przedmiotem sporu. Amnesty International poinformowała, że w ramach przygotowywania raportu "nie potwierdzono wszystkich przesłanek mówiących o ludobójstwie", zastrzegając jednak, że w dokumencie opisano jedynie "wierzchołek góry lodowej".
Uważa się, że w obozach i więzieniach przetrzymywanych jest ponad milion Ujgurów i przedstawicieli innych mniejszości muzułmańskich. Chińskie władze oskarżane są też o stosowanie przymusowej sterylizacji, zmuszanie kobiet do aborcji oraz prześladowanie przywódców religijnych w celu wykorzenienia tradycji religijnych i kulturowych miejscowej ludności.
Chiny konsekwentnie odrzucają wszelkie oskarżenia o łamanie praw człowieka w Sinkiangu, twierdząc, że zakładane tam "dobrowolne" obozy służą "deradykalizacji" ludności, co ma przyczyniać się do "zwalczania terroryzmu w regionie".
Amnesty International uważa natomiast, że osoby, które trafią do obozów reedukacyjnych "poddawane są nieustannej kampanii indoktrynacyjnej oraz torturom fizycznym i psychicznym". Jak czytamy w raporcie, wśród metod tortur miały znaleźć się m.in.: bicie, rażenie prądem, wieszanie na ścianie, pozbawianie możliwości snu, narażenie na skrajnie niskie temperatury, odosobnienie oraz długotrwałe przetrzymywanie więźniów w niekomfortowych pozycjach. Według organizacji, system obozowy w Sinciangu "wydaje się działać poza zakresem chińskiego systemu sądownictwa karnego lub innego znanego prawa krajowego".
"Chociaż wiele z tych ustaleń już wcześniej ujrzało światło dzienne, śledztwo AI prawdopodobnie zwiększy międzynarodową presję na Chiny. Departament Stanu USA zdążył już uznać działania chińskiego rządu jako ludobójstwo, a parlamenty Wielkiej Brytanii, Kanady, Holandii i Litwy przyjęły rezolucje zawierające tę samą deklarację. W marcu m.in. USA, Kanada i Wielka Brytania nałożyły na sankcje na chińskich urzędników" - przypomina BBC. Zbadanie skali prześladowań Ujgurów utrudnia fakt, że Chiny nie są państwem członkowskim Międzynarodowego Trybunału Karnego.