75 lat od haniebnej defilady w Londynie. Kto zadecydował o usunięciu Polaków?

Polscy żołnierze byli wielkimi nieobecnymi największej wojskowej parady po zakończeniu II wojny światowej, która odbyła się dokładnie 75 lat temu,  8 czerwca 1946 r. w Londynie. Sprawa miała ciekawy kontekst polityczny i była potwierdzeniem stosunku aliantów do polskich bohaterów.  

Czesi, Irlandczycy, Norwegowie, Papuasi, Arabowie, Jamajczycy, a nawet Meksykanie i korpus pionierów z Seszeli mieli swoich przedstawicieli na największej defiladzie przeprowadzonej na ulicach Londynu 8 czerwca 1946 roku. Polacy, którzy jako jedyny naród brali udział w obronie świata przed Hitlerem od pierwszego dnia do zakończenia wojny w Europie, zostali w tym święcie pominięci. Czy może pominęli się sami? 

***

Historia jakiej nie znacie to podcast oraz jeden z najpopularniejszych fanpage na polskim facebooku. Dołącz tam do nas: https://www.facebook.com/histo... Zapraszamy też do subskrypcji na Spotify: https://open.spotify.com/show/...  ale także Google Podcasts: https://www.google.com/podcast...

Poniżej odcinek podcastu z naszego kanału w You Tube. Zapraszamy do subskrypcji: 

Rok po zakończeniu wojny Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie stawały się dla aliantów coraz bardziej niewygodnym problemem. Rząd emigracyjny nie był już uznawany przez żadne znaczące mocarstwo (miał uznanie jedynie… Watykanu i Hiszpanii). W roku 1946 w Polsce na dobre rozgościł się nie tylko komunizm ale i armia czerwona. Gwoździem do trumny naszej niepodległości i demokracji miało być referendum, które odbyło się 30 czerwca. Jednak o tym, że Polska dostanie się pod sowiecką strefę wpływów postanowiono wcześniej na konferencjach w Teheranie i Jałcie. Po zakończeniu wojny, gdy nawet jeszcze żołnierze gen. Andersa nie wrócili z Włoch, a gen. Maczka ze strefy okupacyjnej w Niemczech, uznano że Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie pozostaną tymczasowo pod dowództwem brytyjskim, zachowując dotychczasowy status. Władze brytyjskie miały nadal utrzymywać naszych żołnierzy zapewniając im zakwaterowanie, obsługę medyczną oraz niezbędne do życia środki. 


I tu zaczyna się ciekawa historia, gdyż we wrześniu 1945 marszałek Polski Michał Żymierski (przedwojenny komunista i agent NKWD) mianował na dowódcę „Armii Polskiej na Zachodzie” Karola Świerczewskiego.  Zmagający się z chorobą alkoholową komunistyczny generał miał zadanie wyjazdu do Londynu i zorganizowania powrotu do Polski żołnierzy PSZ. Na szczęście Brytyjczycy się na to nie zgodzili, choć finalnie dowództwo Armii Polskiej na Zachodzie zostało zlikwidowane. 

Wróćmy jednak do parady, która autentycznie miała być wydarzeniem o znaczeniu globalnym, wielkim świętem zwycięstwa nad Hitlerem i Japonią. Początkowo zaproszenie zostało wysłane w pierwszej kolejności do Moskwy. Józef Stalin odmówił jednak udziału w wystąpieniu armii czerwonej w Londynie i nie chodziło o Polaków, ale przekonanie ZSRR że to oni byli główną siłą która zadecydowała o rezultacie II wojny światowej.

Zresztą Sowieci mieli już swoje święto: Wielka parada zwycięstwa odbyła się 24 czerwca 1945 r. w Moskwie z udziałem wszystkich rodzajów sił zbrojnych i żołnierzy dziesięciu frontów. Jej kulminacją była chwila, gdy 200 żołnierzy czerwonej armii przy biciu bębnów rzuciło u stóp mauzoleum Lenina 200 sztandarów rozgromionej armii niemieckiej.  


Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie otrzymało z Ambasady Wielkiej Brytanii 2 marca 1946 r. pismo o następującej treści: „Ambasada Jego Królewskiej Mości ma zaszczyt przesłać zaproszenie dla Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej o wysłanie do Londynu reprezentacyjnego oddziału mającego wziąć udział w defiladzie zwycięstwa w dniu 8 czerwca. Będzie to jeden z najważniejszych momentów uroczystości zwycięstwa, ponieważ defiladę zaszczyci swą obecnością król angielski”. Proponowano, aby w składzie delegacji znalazło się trzech wysokich oficerów z adiutantami reprezentujących wojska lądowe, marynarkę wojenną i lotnictwo. Miał im towarzyszyć trzyosobowy poczet sztandarowy oraz 24-osobowy oddział reprezentujący trzy rodzaje polskich sił zbrojnych. Ze względu na kurs Moskwy, udział żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego wydawał się jednak wykluczony. 


Co zatem z polskimi lotnikami, żołnierzami 2. Korpusu, pancerniakami gen. Maczka, którzy mieli znaczący wkład w walkę aliantów w Europie? Ci nie byli praktycznie brani pod uwagę. 


Już wiosną 1946 r. decyzje co do losu Polskich Sił Zbrojnych były podjęte. Generał Anders został wezwany do Londynu na spotkanie z premierem Attlee i ministrem spraw zagranicznych Ernestem Bevinem. Brytyjscy przywódcy oznajmili, że Polskie Siły Zbrojne muszą zostać rozwiązane. O jakimkolwiek upamiętnieniu ich wkładu w zwycięstwo i przelanej krwi nie mogło być mowy. Polscy lotnicy, którzy otrzymali zaproszenie do wzięcia udziału w paradzie odrzucili je  jako upokorzenie. 

Warto dodać, że Winston Churchil nie był już wtedy premierem, a liderem opozycji. W Izbie Gmin w przemówieniu wyraził smutek z powodu nie zaproszenia Polaków. Decyzja została podjęta przez lewicowy rząd Partii Pracy Clementa Atlee, który nie chciał zadzierać z ZSRR.


Co więcej, do „Daily Telegraph” trafił list dziewięciu posłów brytyjskich w którym pisali: 

“Setki polskich żołnierzy poległo na stokach Monte Cassino w 1944 roku. Polacy walczyli pod Tobrukiem, Falaise i Arnhem. Jednostki polskiej marynarki wojennej wzięły udział prawie we wszystkich większych bitwach na morzu od września 1939 do dnia zwycięstwa nad Japonią. Polscy piloci myśliwscy zestrzelili 772 niemieckie samoloty od lipca 1940 – do zakończenia wojny. Polska Armia Podziemna była największą i najlepiej zorganizowaną ze wszystkich krajów okupowanych.

Polska armia lądowa i marynarka wojenna, które walczyły pod dowództwem brytyjskim, nie zostały zaproszone do wzięcia udziału w Defiladzie Zwycięstwa 8 czerwca. Do tej niesprawiedliwości dorzucono jeszcze obelgę, jaką było wystosowanie zaproszenia do polskiego Rządu Tymczasowego – rządu niebędącego wynikiem wyborów, nieuznanego przez Polskie Siły Zbrojne na obczyźnie – aby wysłał kontyngent „przedstawicieli polskich sił zbrojnych”. Wobec powyższego nie jest niespodzianką, że polskie lotnictwo, które miało być reprezentowane przez 1 oficera i 25 lotników, odmówiło wzięcia udziału. W defiladzie tej wezmą udział Abisyńczycy, Meksykanie, Służba Zdrowia Fidżi, policja z Labuanu oraz oddziały robocze z Seszeli – i słusznie zresztą. Nie będzie tam jednak Polaków.

Czyżbyśmy zatracili nie tylko nasze poczucie perspektywy, ale także poczucie wdzięczności” - pisali posłowie. 


Finalnie w wielkim święcie zwycięstwa aliantów szło 21 tysięcy żołnierzy i służb pomocniczych. Kolumna po dwunastu w rzędzie miała długość 15 kilometrów. Na trybunach faktycznie pojawili się oficjele i rodzina królewska. Dziś archiwalne materiały z tego wydarzenia są uznane za dokumentację symbolicznego zakończenia II wojny światowej i triumfu aliantów nad Hitlerem.