• We wrześniu ub. r. w cyklu publikacji przedstawiliśmy historię mężczyzn, którzy po latach oskarżają o wykorzystywanie seksualne byłego proboszcza parafii św. Marii Magdaleny w Międzybrodziu Bialskim księdza Jana W.
  • Wśród oskarżających był również Maciej (imię zmienione), który na początku maja 2020 r. o tym, co go spotkało ze strony W., poinformował Prokuraturę Rejonową w Żywcu
  • W toku postępowania dotyczącego duchownego prokuratura przesłuchała ponad 30 osób. Śledczy szybko odmawiali wszczęcia śledztwa bądź je szybko umarzali
  • Od takiej decyzji prokuratury odwołał się pełnomocnik Macieja mec. Artur Nowak. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Żywcu, a ten uchylił postanowienie śledczych
  • – Wierzę w to, że inni pokrzywdzeni przełamią stereotyp i również powiedzą o swoim bólu, bo zasługują na sprawiedliwy osąd duchownego, który ich skrzywdził – komentuje skrzywdzony
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Przypomnijmy, że we wrześniu ubiegłego roku opublikowaliśmy w Onecie reportaż, w którym przedstawiliśmy historię mężczyzn, którzy po latach oskarżają o wykorzystywanie seksualne byłego proboszcza parafii św. Marii Magdaleny w Międzybrodziu Bialskim księdza Jana W. (niepełne nazwisko z uwagi na toczące się obecnie postępowania prokuratury).

Dalszy ciąg materiału pod wideo

– Jako nastolatek dołączyłem do służby liturgicznej i pamiętam, że już wtedy proboszcz witał się z nami w dość charakterystyczny sposób: ściskał nas jak ojciec, przytulał, a gdy to robił jego dłonie wchodziły pod koszulkę tak, że dotykał pleców lub torsów. To już wtedy wydawało mi się dziwne – opowiadał nam Maciej (imię mężczyzny zostało zmienione).

– Zawsze, gdy byliśmy sami, on wzywał mnie do siebie i się do mnie przytulał. Raz pojechałem z księdzem na wycieczkę, ale nie wiedziałem, że on zadbał o to, żebyśmy spali w jednym pokoju, w jednym łóżku… Podczas tych nocy próbował mnie obmacywać i się do mnie przytulać, ale udało mi się odeprzeć te „zaloty” – mówił.

– Kiedyś włożył swoje ręce pod moją koszulę i gładził moją klatkę piersiową. Kiedy zauważył, że nie sprawia mi to żadnej przyjemności, zaczął mnie rozbierać, aż w pewnym momencie przewrócił mnie na wersalkę. Leżałem jak sparaliżowany, nie wiedziałem, co mam zrobić. Był bardzo podniecony, cały się pocił, sapał i jęczał – przypominał sobie.

Ministranci z Międzybrodzia Bialskiego oskarżają księdza proboszcza o wykorzystywanie seksualne

Mężczyzna na początku maja 2020 r. poinformował o tych zdarzeniach Prokuraturę Rejonową w Żywcu, która wszczęła postępowanie. Po publikacji reportażu Onetu ujawnili się kolejni poszkodowani. Z naszych informacji wynika, że w sumie w sprawie ks. W. prokuratura przesłuchała co najmniej trzydzieści osób. Pod koniec ub. r. jeden z pokrzywdzonych – Maciej – otrzymał informację o umorzeniu śledztwa. W przypadku większości pozostałych przesłuchiwanych prokuratura nawet takiego śledztwa nie wszczęła.

Jak dowiaduje się Onet, w "poddaniu się innej czynności seksualnej, polegającej na dotykaniu nagiego torsu pokrzywdzonego oraz jego krocza" przez Jana W. wobec nieletniego oraz w nakłanianiu do takiego dotykania siebie nawzajem, a także w wykorzystaniu stosunku zależności występującej między księdzem a ministrantem, żywiecka prokuratura nie dopatrzyła się żadnych znamion czynu zabronionego. Natomiast w przypadku molestowania nieletniego, prokurator stwierdził, że nastąpiło przedawnienie karalności.

To jednak nie wszystko. Kolejną rzeczą, która oburzyła przesłuchiwanych przez żywiecką prokuraturę w sprawie ks. W. był fakt, że w postanowieniu o odmowie wszczęcia śledztwa, które dotarło do niemal 30 osób, wymienieni byli wszyscy, co do których było podejrzenie, że w latach 1975–2013 zostali wykorzystani seksualnie. Niestety lista nazwisk objętych śledztwem szybko stała się informacją powszechną w niewielkiej miejscowości, gdzie przez lata był W. Tym sposobem niektórzy poszkodowani spotkali się ze społecznym ostracyzmem.

– To niezrozumiałe. Ci chłopcy, a obecnie już dorośli mężczyźni, do dziś nie podzielili się swoimi koszmarami nawet z najbliższymi. Ich historię przez nieopatrzność zostały poniekąd upublicznione. Niestety tego się już nie da naprawić – komentuje prawnik pokrzywdzonych przez W. mecenas Artur Nowak.

Sprawa księdza pedofila Jana W. Sąd uchylił decyzję prokuratury

Od decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa odwołał się pełnomocnik Macieja. Sprawa w ten sposób trafiła do Sądu Rejonowego w Żywcu, a ten z kolei uchylił postanowienie prokuratury, wskazując na popełnione w toku postępowania błędy. To oznacza, że śledztwo ws. zarzutów stawianych księdzu W. zostanie wszczęte na nowo.

Z informacji, do których dotarł Onet, wynika, że decyzja żywieckiego sądu została wydana podczas niejawnego posiedzenia w czwartek, 5 marca.

– W związku z tym, iż posiedzenie sądu w tej sprawie było niejawne, uzasadnienie tej decyzji również pozostaje niejawne. Zwykle w takich przypadkach, gdy sąd uznaje za co najmniej przedwczesną lub błędną decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa, zleca wykonanie dodatkowych czynności procesowych. Te jednak chronione są tajnością – tłumaczy sędzia Jarosław Sablik z Sądu Rejonowego w Żywcu.

– Nie miałem wątpliwości, że to postanowienie zostanie uchylone. Zachowania sprawcy wobec innych pokrzywdzonych wpisują się w ten sam schemat, którego doświadczył mój klient – mówi Onetowi Artur Nowak.

– Myślę, że dobrze by było, gdyby prokurator pozyskał dokumenty, którymi dysponuje kuria. Da to pełny obraz tej sprawy. Cieszę się z tej decyzji sądu, tym bardziej że złożenie tego zawiadomienia przez pokrzywdzonego, którego reprezentuję, było trudne i bolesne. Powrót do przeszłości sporo go kosztował – dodaje prawnik.

Swojego entuzjazmu po decyzji sądu nie ukrywa również Maciej.

– Mam nadzieję, że teraz już wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Ciągle liczę na sprawiedliwy wyrok, który otworzy oczy społeczeństwu na prawdziwe oblicze Kościoła oraz jego grzechy – mówi nam.

Mężczyzna liczy na to, że do śledczych zgłoszą się kolejne osoby, które zostały skrzywdzone przez duchownego.

– Wierzę w to, że inni pokrzywdzeni przełamią ten stereotyp i również powiedzą o swoim bólu, bo zasługują na sprawiedliwy osąd duchownego, który ich skrzywdził – dodaje.

Tragiczna historia Janusza Szymika

Innym z bohaterów reportażu Onetu "Czy Pan Bóg zapomniał o Międzybrodziu" był Janusz Szymik. On jako jedyny opowiedział nam wtedy pod własnym nazwiskiem tragiczną historię wykorzystywania go przez księdza Jana W.

– Moje wizyty u księdza W. z biegiem czasu przerodziły się w seks-spotkania. Gdybym miał dziś w przybliżeniu określić, ile ich mogło być, to myślę, że działo się to średnio dwa razy w tygodniu. Wydaje mi się, że mogło dojść do ok. 500 stosunków seksualnych. Zawsze zabiegał o nie mój oprawca – mówił.

W przypadku Szymika do wykorzystywania seksualnego dochodziło w latach 1984–1989, gdy W. był proboszczem parafii w Międzybrodziu Bialskim. Mężczyzna wielokrotnie informował przełożonego W. – biskupa Tadeusza Rakoczego, a ten nie wszczynał postępowania i nie informował Watykanu. Informację tę w 2012 r. uzyskał również ówczesny metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz, również nie przekazał jej do Watykanu, choć mógł to zrobić i w ten sposób doprowadzić do ukarania sprawcy.

Dopiero w 2014 r., gdy nowym biskupem bielsko-żywieckim został Roman Pindel, odsunął proboszcza, zawiesił proboszcza i wszczął dochodzenie wstępne oraz zgodnie z ówczesnym prawem poinformował o sprawie Stolicę Apostolską.

W wyniku karnego procesu administracyjnego ks. Jan W. został uznany winnym przestępstwa przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą nieletnią. W kwietniu 2015 r. został skazany na karę 10 lat przebywania w odosobnieniu i pozbawienia wszelkich urzędów kościelnych. Odwołał się jednak i wyrok zmniejszono do 5 lat.

W lipcu 2019 r. Szymik poinformował nuncjusza papieskiego abp Salvatore Pennacchio, że jego sprawa została przez lata tuszowana przez bp. Rakoczego. Stolica Apostolska wszczęła dochodzenie w tej sprawie, do dziś nie jest znany jego wynik. W październiku 2020 r. wystosował list do papież Franciszka, w którym poprosił również o zbadanie ewentualnych zaniedbań kard. Dziwisza w jego sprawie, a w grudniu wysłał podobny list dotyczący przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego. Do dziś nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Tomasz, ofiara pedofila: ciągle przeżywam swoje piekło

Jedną z osób, które zgłosiły się do śledczych, by oskarżyć ks. W. o molestowanie był również 46-letni Tomasz Idzikowski. Mężczyzna rozpoznał duchownego m.in. po publikacjach Onetu.

– Przez wiele lat próbowałem odnaleźć tego człowieka. Na oślep szukałem go w sieci, wpisując “pedofil Bielsko”, ale nigdy nic nie znalazłem. To się zmieniło, gdy kilka miesięcy temu usłyszałem rozmowę Piotra Kraśki z kard. Dziwiszem. W pewnym momencie padło pytanie o księdza Jana W., pedofila z Międzybrodzia Bialskiego i nagle to wszystko wróciło. Myślałem, że oszaleję. Od razu rzuciłem wszystko i zacząłem szukać – mówił niedawno w rozmowie z Onetem Tomasz

– Dziś jestem pewien, że to był on! Pamiętam, jakiego był wzrostu, że nosił okulary i że miał charakterystyczną fryzurę. Zaczesywał włosy z jednej strony na drugą, jakby chciał w ten sposób przykryć swoją łysinę i nad lewym uchem robił przedziałek. Już wtedy, w 1990 r., od razu zwróciłem na to uwagę, bo zastanawiałem się, czy to są jego prawdziwe włosy, czy to jakaś peruka lub tupecik. Ten człowiek ze zdjęcia wygląda tak samo – zapewniał.

– Dziś mam nadzieję, że ja czy Janusz damy dobry przykład kolejnym osobom, by znalazły w sobie odwagę i zaczęły się ujawniać. Trzeba mówić głośno o tym, co nas spotkało i nauczyć się z tym żyć, ale też nawzajem się wspierać. Jestem ojcem dwójki dzieci. Chciałbym też zaapelować do rodziców, by nie bagatelizowali tego problemu i ufali swoim dzieciom, bo one nie kłamią. Niech to, co nas spotkało, będzie ostrzeżeniem dla innych – mówił mężczyzna.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl

Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.

(sp)