– Nie jestem zgłoszony na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej, więc tematu nie ma – ucina w rozmowie z „Rzeczpospolitą” europoseł PiS Ryszard Czarnecki, gdy pytamy, czy będzie startował na to stanowisko. Wiedza o tym, że będzie kandydował, jest jednak powszechna zarówno w świecie siatkówki, jak i w politycznym otoczeniu europosła. I w dodatku uchodzi za faworyta.
W sporcie od lat
Ryszard Czarnecki od 2004 roku nieprzerwanie zasiada w Parlamencie Europejskim, najpierw z Samoobrony, a potem z PiS. Jest też jednak działaczem sportowym. W przeszłości był wiceprezesem i prezesem klubu żużlowego WTS Atlas Wrocław, zasiadał w radzie nadzorczej wielosekcyjnego klubu WKS Śląsk Wrocław i był wiceszefem wydziału zagranicznego Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Dwukrotnie, w 2008 i 2012 roku, ubiegał się o prezesurę PZPN, jednak w obu przypadkach ostatecznie wycofał swoją kandydaturę. Podobnie było z jego staraniami o posadę szefa PKOl w 2017 roku. Rok później został wiceprezesem ds. międzynarodowych Polskiego Związku Piłki Siatkowej, w którym obecnie walczy o pełnię władzy.
Jako wiceprezes zajmuje się m.in. pozyskiwaniem sponsorów. – Robi to skutecznie i jest bardzo aktywny. Zresztą cała jego aktywność zmierza do tego, by zostać prezesem, z czego raczej nie robi tajemnicy. Nie ma wątpliwości, że będzie kandydował – mówi jeden z działaczy, proszący o zachowanie anonimowości.
– Jego działalność ostatnio całkowicie koncentruje się wokół siatkówki – zauważa z kolei jeden z polityków PiS. – To bardzo popularna dyscyplina, która wkrótce może nam przynieść medal na igrzyskach w Tokio. Nie powinno dziwić, że Czarnecki chciałby być opromieniony tym sukcesem. Zresztą nie tylko on – dodaje.