To nieumundurowany funkcjonariusz pododdziału kontrterrorystycznego BOA użył gazu wobec posłanki Lewicy Magdaleny Biejat podczas listopadowej demonstracji w Warszawie. Jak dowiedział się reporter RMF FM, po blisko półrocznej kontroli udało się ustalić tożsamość tego policjanta. Wcześniej inni funkcjonariusze obecni na demonstracji twierdzili, że go nie rozpoznają. "Mam nadzieję, że uda się pociągnąć do odpowiedzialności funkcjonariusza, który przekroczył uprawnienia, który po prostu złamał prawo" - mówi w RMF FM Magdalena Biejat.

Prowadzący postępowanie nie mają wątpliwości, że użycie miotacza gazu z bliskiej odległości w twarz kobiety, która nie stanowiła żadnego zagrożenia, a po prostu stała obok, jest złamaniem przepisów. Z ustaleń RMF FM wynika, że choć nie zapadła jeszcze decyzja o karze dyscyplinarnej dla funkcjonariusza, to ma być ona surowa.

Policjant musi się też liczyć z odpowiedzialnością karną. Ma być zawiadomienie do prokuratury w jego sprawie za przekroczenie uprawnień.

Policjanci kryli swojego kolegę?

Według informacji RMF FM, podczas kontroli policyjni antyterroryści, którzy byli na demonstracji, twierdzili, że nie rozpoznają człowieka z miotaczem gazu zarejestrowanego na filmie dostępnym w sieci. Mężczyzna miał na twarzy maseczkę. 

Ostatnio zdecydowano o uprzedzeniu funkcjonariuszy o odpowiedzialności za mówienie nieprawdy i dopiero wtedy rozpoznali swego kolegę. W tej sytuacji zasadne jest pytanie, czy i oni nie powinni mieć postępowań dyscyplinarnych za złamanie zasad etyki.

Biejat: Policjanci, którzy kryli kolegę, powinni ponieść konsekwencje

Te informacje napawają mnie ostrożnym optymizmem, bo wynika, że jest jednak wola po stronie policji, żeby tę sprawę rozwiązać - mówi w RMF FM Magdalena Biejat. Mam nadzieję, że uda się pociągnąć do odpowiedzialności funkcjonariusza, który przekroczył uprawnienia, który po prostu złamał prawo.

Jak dodaje, jest to ważny sygnał dla wszystkich Polek i Polaków, którzy wtedy stali na ulicach i też dostali gazem. Mam nadzieję, że policja potem będzie traktować poważnie również przypadki takich wykroczeń w stosunku do tzw. zwykłych ludzi, nie tylko funkcjonariuszy publicznych ­ - zaznacza posłanka w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą.  

To bardzo smutne, że sprawa trwała tak długo - przyznaje. Bo to oznacza, że dla niektórych osób ważniejsze jest to, żeby po prostu kryć swoich niż zapewnić dobre funkcjonowanie policji.

Uważam, że policjanci, którzy kryli swojego kolegę, także powinni ponieść konsekwencje - zaznacza. Nie może być tak, że osoby, które przekraczają uprawnienia, zwłaszcza osoby, które powinny stać na straży prawa, mogą pozostać bezkarne. To jest po prostu rzecz nie do pomyślenia - mówi.

Zarówno policjanci, jak posłowie, urzędnicy, wszyscy my wykonujemy, szczególnie odpowiedzialne zadania i szczególnie w sposób szczególny też zobowiązani do tego, żeby prawa przestrzegać prawa chronić  - zaznacza.

"Próbowałam przeprowadzić interwencję poselską"

18 listopada podczas protestów Strajku Kobiet posłanka Magdalena Biejat została spryskana gazem podczas próby interwencji poselskiej. 

To, co trzymam na nagraniu, to jest moja legitymacja poselska, bo próbuję w tym momencie przeprowadzić interwencję poselską i wezwać policję do tego, żeby przestała używać przemocy wobec pokojowo demonstrujących osób, żeby przestała bić je pałkami i lać gazem na oślep po oczach i wylegitymowała się - mówiła posłanka Magdalena Biejat w listopadzie 2020 r., odnosząc się do nagrania dokumentującego incydent. 

W tym momencie, kiedy starałam się tę interwencję przeprowadzić, jeden z nieoznakowanych policjantów, policjantów w cywilu, strzelił mi gazem w oczy, po czym ukrył się za szpalerem umundurowanych już policjantów - tłumaczyła. 


Według ustaleń RMF FM, w policyjnej akcji 18 listopada brało udział około 3,5 tysiąca funkcjonariuszy, co może oznaczać, że jeden funkcjonariusz przypadał na maksymalnie trzech manifestantów. 

W działaniach uczestniczyli również policjanci Biura Operacji Antyterrorystycznych.