Kup subskrypcję
Zaloguj się

Może nas czekać największe uderzenie w portfele Polaków od roku

W piątek Główny Urząd Statystyczny poda odczyt inflacji za kwiecień 2020 r. Przewidywania ekonomistów są dość jasne - raczej będzie on powyżej 3,4 proc., co oznacza, że dynamika wzrostu cen w kończącym się miesiącu jest najwyższa od dwunastu miesięcy. NBP jest na taki scenariusz gotowy i nie zamierza zmieniać swojej polityki.

Prof. Adam Glapiński jasno wskazywał, że z inflacją nic nie zamierza obecnie robić, choć w kwietniu będzie ona prawdopodobnie najwyższa od dokładnie roku.
Prof. Adam Glapiński jasno wskazywał, że z inflacją nic nie zamierza obecnie robić, choć w kwietniu będzie ona prawdopodobnie najwyższa od dokładnie roku. | Foto: Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta

W piątek GUS poinformuje o szacunkach inflacji CPI w kwietniu. Inflacja znów wróciła na czołówki biznesowych gazet po tym, jak w marcu urosła nieoczekiwanie do 3,2 proc., podczas gdy rynek zakładał wzrost o 2,9 proc.

Inflacja CPI w Polsce za kwiecień 2021 r. - szacunki ekonomistów

Jak mają wypaść kwietniowe dane o wzroście cen? Ekonomiści oczekują, że pokażą one jeszcze szybsze tempo niż w marcu - prognozy wskazują na inflację rok do roku na poziomie ok. 3,6-3,8 proc.

Specjaliści PKO BP na przykład oceniają, że tempo wzrostu cen wyniesie 3,7-3,8 proc., głównie ze względu na ceny paliwa. Podobnego zdania są również inni analitycy.

"Nasza prognoza i konsensus rynkowy wskazuje na wzrost CPI do 3,8 proc. rdr. Jakiekolwiek zaskoczenia w górę, po ostatniej serii bardzo mocnych danych makro, byłyby pożywką do rozbudzenia oczekiwań inflacyjnych na kolejne miesiące" - wyjaśniają z kolei ekonomiści Santander Bank Polska.

Eksperci Citi Handlowego wskazują za to, że do podwyższonej inflacji dołożą się także spodziewane dalsze podwyżki opłat za wywóz śmieci. Ich prognoza wzrostu cen wynosi 3,7 proc.

Polska z najwyższą inflacją w Unii

Co ważne, rośnie również inflacja HICP, czyli ta liczoną metodologią unijną przez Eurostat. Jest ona o tyle ważna, że pomaga porównać dynamikę cen w różnych krajach.

W Polsce tak liczona inflacja wzrosła w marcu do 4,4 proc. (najwyżej od 2012 r.) i pozostaje na najwyższym poziomie w UE od 7 miesięcy.

- Presję cenową w gospodarce odzwierciedlają także dane o cenach producentów. PPI wzrósł w marcu o 3,9 proc. rdr wobec 2,2 proc. w lutym. Na rosnąca presję na wzrost kosztów producentów wskazywały w ostatnich miesiącach dane o PMI w związku z osłabieniem złotego, trudnościami podażowymi (dostawy komponentów) i utrzymaniem wysokich płac w związku z niedoborami pracowników w okresie kwarantanny. W obecnych okolicznościach podwyższone ceny producentów mogą częściowo przełożyć się na wzrost cen konsumentów - przewidują ekonomiści Citi.

Inflacja HICP w Polsce i UE
Inflacja HICP w Polsce i UE | Citi

Niebezpieczne rozkręcenie

Pełen obaw jest za to dr Jarosław Janecki, wiceprzewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich. W jego opinii dane o inflacji powinny skłaniać nas do zastanowienia się nad przyszłą ścieżką zmian cen.

- Procesy inflacyjne w okresie pandemii przebiegają inaczej niż w przypadku typowych sytuacji recesyjnych. Wbrew oczekiwaniom, które pojawiły się powszechnie po rozpoczęciu pandemii w ubiegłym roku, w Polsce nie mamy do czynienia z dłuższym okresem deflacyjnym. Inflacja po dwóch pierwszych miesiącach jest o 1,1 p.p. powyżej projekcji NBP z lipca ubiegłego roku - wskazuje dr Jarosław Janecki.

Jak przekonuje ekonomista, należy przy tym pamiętać, że w styczniu i lutym 2020 r. mieliśmy wyraźniejsze, miesięczne wzrosty cen, natomiast od marca do maja ubiegłego roku dynamika cen spowalniała.

- W 2021 roku zwiększa się prawdopodobieństwo wyższej dynamiki cen w kolejnych miesiącach, w projekcji NBP dynamika inflacji w drugim kwartale ma wynieść 3,4 proc. Mając to na uwadze, wkrótce możemy znaleźć się w strefie dyskomfortu wynikającego z rosnącego ryzyka wzrostu dynamiki inflacji do wartości, które wywołują zaniepokojenie konsumentów i podwyższenie oczekiwań inflacyjnych - tłumaczy ekspert TEP.

Co zrobi NBP?

Odczyt zgodny z oczekiwaniami analityków oznaczać będzie najwyższe tempo wzrostu cen od ponad roku i wyjście inflacji poza górne ograniczenie obszaru, w którym inflację chciałby widzieć Narodowy Bank Polski. Przypomnijmy, że cel inflacyjny polskiego banku centralnego to 2,5 proc. z możliwością odchylenia do 1 punktu procentowego w górę lub w dół.

Nie znaczy to jednak, że kwietniowy odczyt może być powodem do zmian w polityce monetarnej.

Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo

W trakcie kwietniowej konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej prezes NBP Adam Glapiński powiedział, że RPP spodziewa się wyskoku inflacji powyżej poziomu 3,5 proc., ale będzie on miał charakter przejściowy. Jednocześnie, wobec utrzymującej się ujemnej luki popytowej, jest "stanowczo" zbyt wcześnie, żeby rozpatrywać zacieśnienie polityki monetarnej, czyli m.in. podwyżkę stóp procentowych.

Duszenie inflacji to proszenie się o bezrobocie?

"W żadnym wypadku nie bagatelizujemy inflacji" - zapewniał prof. Glapiński kilka tygodni temu podczas konferencji prasowej. Jego zdaniem wskaźnik może przejściowo wzrosnąć powyżej górnego pasma odchyleń, jednak w przyszłym roku inflacja będzie blisko środka pasma.

Przypomniał jednak, że cel inflacyjny ma charakter średniookresowy. "Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku znajdziemy się w tym miejscu, w którym zgodnie z naszymi założeniami chcemy się znaleźć" - podkreślił.

Jak ocenił prezes NBP, zbyt szybkie sprowadzanie inflacji do celu może wiązać się z wysokimi kosztami społecznymi: wzrostem bezrobocia i pogorszeniem sytuacji firm.

"Jak można dyskutować podwyżkę stóp w warunkach kryzysu, niejasnej perspektywy dotyczącej tej fali pandemii? Nie wiadomo, czy nie będzie następnej, niejasnej reakcji gospodarki na obostrzenia i silnych przynajmniej trzech szoków podażowych przychodzących z zewnątrz. Co by dało podwyższenie stóp procentowych wobec wysokich cen ropy naftowej, energii elektrycznej i kosztów wywozu śmieci?" - zauważył prezes banku centralnego.