Podczas miesięcznic katastrofy smoleńskiej 10. dnia każdego miesiąca na pl. Piłsudskiego regularnie dochodzi do szarpanin między wojskiem a aktywistami. Ci drudzy próbują składać przed pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej swoje wieńce. Wojsko stara się to uniemożliwić.
Nie jest to nowa akcja - takie wieńce składano pod pomnikiem już w 2018 roku. Na wieńcach umieszczona jest szarfa z napisem "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski. Stop kreowania fałszywych bohaterów!".
Jak podaje "Rzeczpospolita", prokuratura prowadzi osiem postępowań w sprawie składanych pod pomnikiem ofiar katastrofy wieńców. W trzech z nich skierowano już do sądu akty oskarżenia. Dotyczą czynu opisanego w art. 261 kodeksu karnego, czyli znieważenie pomnika.
Rozpoczął się już proces oskarżonego o znieważanie pomnika wieńcem jednego z aktywistów, Zbigniewa Komosy. Opisywał on, że wojsko zabierało i niszczyło jego wieniec. Zgłaszał to funkcjonariuszom policji na miejscu jako kradzież, ale policjanci nie reagowali. Jak opisywała stołeczna "Gazeta Wyborcza", proces zaczął się w połowie kwietnia w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Komosa powiedział, że nie przyznaje się do winy. Tłumaczył, że treść napisu o "ofiarach Lecha Kaczyńskiego" [pełny napis to: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Naród polski. Spoczywajcie w pokoju - red.] wynika z zebranych przez niego i ogólnodostępnych materiałów. - Dlaczego prokuratura nie reaguje na kogoś, kto znieważa Polskę, oskarżając rząd o spisek i udział w zamachu, na który nie ma żadnych dowodów? - pytał oskarżycieli.
Działania wojska tłumaczył cytowany przez "Rz" ppł Tomasz Sewastynowicz, rzecznik dowódcy Garnizonu Warszawa. Mówił m.in. o tym, że plac Piłsudskiego jest "kompleksem wojskowym przekazanym w użytkowanie Dowództwu Garnizonu". Chodzi o decyzję sprzed kilku lat. Ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak (teraz minister obrony) zdecydował, że plac w centrum Warszawy staje się zamkniętym terenem wojskowym. Zgodnie z tą decyzją jakiekolwiek prace mogą się tam odbywać tylko na zlecenie lub za zgodą odpowiednich organów. To pozwoliło na budowę pomnika pomimo braku zgody władz miasta.
Sewastynowicz stwierdził, że w związku z tym wojsko odpowiada za zapewnienie porządku w obrębie placu i reagowanie na "przejawy naruszenia godności i powagi" miejsc pamięci, które się tam znajdują. Jego zdaniem wieńce mają obraźliwą treść i wypełnia to znamiona artykułu z kodeksu karnego dot. znieważenia pomnika. Usuwane wieńce są "deponowane celem przekazania ich, jako dowody rzeczowe, organom ścigania".