Policja nie odpuszcza, trwają kontrole w warszawskim klubie. Gwiazda UFC zażenowana

- Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać - mówi nam po kolejnej wizycie policji w klubie Aligatores jego współwłaściciel Kamil Umiński. - To jest jakiś absurd - dodaje Marcin Tybura, zawodnik UFC.

Artur Mazur
Artur Mazur
Marcin Tybura Instagram / Marcin Tybura

Aligatores to jeden z wielu klubów sportów walki na mapie stolicy. W ostatnim czasie jest o nim najgłośniej, a to ze względu na notoryczne kontrole policji podyktowane oczywiście pandemicznymi obostrzeniami. W mediach co chwile pojawiają się zdjęcia i nagrania dokumentujące wizyty stróżów prawa, ale też sanepidu, skarbówki czy straży pożarnej.

Zmiana przepisów i notoryczne kontrole

Wzmożone kontrole policji są związane ze zmianą przepisów, które weszły życie od 2 kwietnia. Dotyczą one obostrzeń pandemicznych dla między innymi basenów, siłowni czy klubów fitness. Rząd postanowił załatać w nich lukę.

Pozwalała ona na udział w zajęciach członkom związków sportowych, do których Polacy zaczęli się masowo zapisywać. Od 2 kwietnia można organizować zajęcia jedynie dla sportu zawodowego, zawodników pobierających stypendia sportowe, zawodników będących członkami kadry narodowej, reprezentacji olimpijskiej lub reprezentacji paraolimpijskiej lub uprawiających sport w ramach ligi zawodowej.

ZOBACZ WIDEO: Michał Materla mówi o kulisach rozstania z KSW. Opowiada o ambitnych planach EFM SHOW

- Działamy zgodnie z prawem. Jesteśmy legalnym ośrodkiem szkoleniowym. Policja odwiedza nas od dwóch tygodni, a ja do tej pory nie dostałem żadnego mandatu, żadnej kary. Tylko mnie straszono zarzutami - odbija piłeczkę Umiński , który współpracował z czołówką polskiego MMA, między innymi mistrzem Janem Błachowiczem.

Wizyty służb w siedzibie Aligatores na Nowogrodzkiej zaczęły tuż przed Świętami Wielkanocnymi. - Od tamtej pory odwiedzają nas codziennie o różnych porach. Ale nie mają podstaw, żeby nas zamknąć, dlatego chcą nas złamać psychicznie, uprzykrzyć treningi i zniechęcić do prowadzenia działalności. Włos się jeży na głowie. Codziennie zjada mnie stres, ale klienci znoszą to jeszcze gorzej - twierdzi Umiński.

Współwłaściciel Aligatores podkreśla, że zdaje sobie sprawę z pandemii i ryzyka zarażenia klientów, dlatego zwraca uwagę na reżim sanitarny i wytyczne służb w tym zakresie.

- Nosimy maseczki, korzystamy z płynów dezynfekujących i zastosowaliśmy się do zalecenia sanepidu. Ten nakazał nam jedynie zamknięcie siłowni, która jest częścią klubu. Treningu funkcjonalnego i zajęć na macie nikt nam nie zakazał - wylicza.

Umiński powołuje się przy tym na rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 24 grudnia 2007 roku w sprawie Polskiej Klasyfikacji Działalności. Jego zdaniem funkcjonowanie klubu jest sklasyfikowane w ramach PKD 85.51.Z i jest pozaszkolną formą edukacji sportowej. Umiński opiera się na ekspertyzach własnych prawników i przekonuje, że - mimo pandemii - pozaszkolne formy edukacji sportowej nie zostały zakazane. Podnosi również inny fakt.

- W naszym klubie do walk MMA przygotowują się również zawodowcy - wyjaśnia. Wśród nich jest Marcin Tybura. Czołowy zawodnik wagi ciężkiej na świecie trenuje głównie w poznańskim Ankosie, ale Aligatores wciąż pozostaje ważnym punktem na mapie jego przygotowań. Tybura rozpoczął okres przygotowawczy przed bardzo ważnym pojedynkiem z Waltem Harrisem, który odbędzie się na początku czerwca na gali UFC.

Trening w asyście policji

Tybura pojawił się pod siedzibą Aligatores w czwartek. W klubie trwały właśnie działania policji i służb.

- Chciałem się dostać do środka, ale przy wejściu stało około 30 policjantów. Zostałem wylegitymowany. Policjant stwierdził, że musi to zrobić, bo potencjalnie będę świadkiem przestępstwa - wyjaśnia Tybura.

Ale - jak tłumaczy właściciel klubu - nie tylko gwiazda UFC musi odpowiadać na pytania policji.

- Nękają i straszą mandatami wszystkich klientów, którzy chcą się dostać na zajęcia. Wprowadzają ich też w błąd. Tłumacząc przy wejściu, że klub został zamknięty, że działa nielegalnie. A to przecież nieprawda. Sytuacja jest groteskowa, bo dochodziło nawet do tego, że klubowe treningi były przerywane przez oddziały z bronią i w pełnych strojach ochronnych. Tomek Rios Turek miał podpisany kontrakt na zawodową walkę i musiał trenować przed klubem. Karol Sprzypek założył tarcze na ręce i powiedział: dawaj, jedziemy tutaj. To wszystko ma nas zniechęcić i policja osiąga swój cel, bo frekwencja drastycznie spadła - tłumaczy Umiński.

Nie trudno się domyślić, że w przypadku Tybury optymalne przygotowanie do walki w takich warunkach jest awykonalne. Mający za sobą serię czterech zwycięstw z rzędu zawodnik jest na etapie treningów motorycznych i siłowych, bo od tego zaczyna się proces przygotowania do pojedynku MMA.

- Treningu siłowego w zasadzie nie jestem w stanie zrobić, bo strefa siłowni jest wyłączona z użytku. Nie mogłem z niej skorzystać. Mogliśmy jedynie wykonać trening na tarczach i na macie. Nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądać. To jest jakiś absurd - martwi się gwiazda UFC. I trudno się dziwić bo starcie z Harrisem może się okazać przepustką do starć z czołówką dywizji ciężkiej na świecie.

Klub zamierza walczyć

Właściciele Aligatores nie zamierzają składać broni i twardo przekonują, że działają w ramach obowiązującego prawa. - Przecież gdybyśmy je łamali, to klub zostałby po prostu zamknięty. Dlaczego do tej pory tak się nie stało? Dlaczego nie nałożono na mnie żadnego mandatu? - pyta Umiński.

Klub poprosił już o pomoc posła na Sejm RP Artura Dziambora. Jak relacjonuje Umiński, podjęta została próba interwencji poselskiej na komendzie. - Będzie też interwencja poselska w sanepidzie. W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej wystąpimy z Marcinem Tyburą w sejmie podczas posiedzenia jednej z komisji. Ja jako pokrzywdzony przedsiębiorca, a Marcin jako zawodnik, który nie jest w stanie trenować w normalnych warunkach - tłumaczy Umiński.

W sobotę podjęliśmy próbę kontaktu z Biurem Prasowym Komendy Głównej Policji w celu uzyskania informacji o kontrolach w klubie. Przedstawiciel biura skierował nas do jednostki właściwej terytorialnie. Niestety, z zespołem prasowym Komendy Rejonowej Policji Warszawa I przy ulicy Wilczej, pomimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×