Monologi stulei [tekst powstały w 100% z wypowiedzi użytkowników Wykop.pl]

LukaszLamza
LukaszLamza

Monologi stulei


Do niczego, co w życiu przeżyłem, nie wracam, bo nic w nim nie było warte wspominania. Więc tęsknię za snami, bo one przynajmniej bywały dobre. Sny są podobno odbiciem życia. Życie jest odbiciem snów. Ja śmieć. Śmieć ja.


[Uwaga: Niniejszy tekst powstał w całości z wypowiedzi użytkowników Wykop.pl, poddanych nieznacznej redakcji.]


Z ewolucyjnego punktu widzenia sprawa jest prosta. Nadrzędnym celem każdej jednostki jest przekazać swoje geny dalej. Choć w polskim społeczeństwie kobiety i mężczyźni stanowią mniej więcej po połowie populacji, kobieta jest ewolucyjnie warta więcej niż facet. Dla uproszczenia przyjmijmy, że grupka dwudziestu osobników, dziesięciu mężczyzn i dziesięciu kobiet, jest rocznie w stanie wyprodukować dziesiątkę potomstwa. O ile spadną możliwości reprodukcyjne tej grupy, jeśli zginie jeden mężczyzna? Pozostaną takie same. A dwóch? Też. A ośmiu? Też. Dlaczego? Bo dwóch płodnych samców alfa, prawdziwych umięśnionych chadów z twardą szczęką i oczami łowcy, jest w stanie zapłodnić 10 płodnych julek bez większego problemu. Dla nich jest to czysta formalność. A jeśli zginie jednak kobieta? Możliwości reprodukcyjne spadają o dziesięć procent. Jak widać, z czystej matematyki wynika, że jedna płodna julka jest z punktu widzenia doboru naturalnego warta więcej niż ośmiu przegrywów.


O twojej wartości decyduje więc położenie na genetycznej drabinie. Na jej szczycie siedzi oczywiście chad. Alfa. 190 cm wzrostu, szczęka zarysowana, jakby ją kuł Michał Anioł. Mięśnie i muskulatura wrodzona, widoczna już po piątym roku życia. Chad może mieć oczywiście każdą, ale czasem zarucha coś nawet poniżej swoich standardowych oczekiwań, tak dla sportu, żeby spuścić z krzyża i zapomnieć za dwie minuty, żeby na liczniku było o jedną więcej. Oczywiście dla p0lek (a wiesz, czemu p0lka? bo ma w środku zero) to nadal dziewięć na dziesięć, bo ich wygórowanych wymagań nawet on nie spełnia. Ale lepszego losu na genetycznej loterii nie wygrasz. Jak ja mam konkurować z bananowym chadem oskarkiem, gdy on, mając idealną mordę bez skazy, kupuje sobie piękny outfit, sikor za parę koła i każdym tym elementem podbija sobie wygląd o te kilka procent, z 9,74 na 9,83, żeby wszystkie płodne julki miały jeszcze trochę bardziej mokro w majtach. Jak ja nienawidzę kobiet i tych spedalonych oskarków.


Co ma zrobić koleś poniżej 180 cm? Jedyna opcja to zostać bogatym i kupić sobie łaskę kasą. Ktoś przecież musi na tę dziesiątkę bąbelków zarobić. Alfa fucks, beta bucks. Alfa płodzi, beta płaci. To wszystko podstawy biologii. Wiesz, ilu dobrych chłopaków w nieświadomce wychowuje nieswoje dzieci? Tragedia. Ponoć osiem, dziesięć procent. Kobiety wykształciły w toku ewolucji strategię udawania miłości wobec nieatrakcyjnych samców celem wydojenia ich z zasobów koniecznych do wychowania potomstwa spłodzonego z atrakcyjnymi samcami. Ci nieatrakcyjni to właśnie normicy. Beta bankomaty.


Na dole drabiny jestem oczywiście ja. Przegryw. Stuleja. Moje zakola uniemożliwiają mi nawiązanie jakiejkolwiek relacji z kobietą. Moje negatywnie nachylone szpary oczne skazują mnie na wieczny celibat. Moje kości są za krótkie, abym osiągnął pożądany przez niewiasty wzrost. Moje barki są wąskie, a moje górne powieki są świetnie widoczne, co budzi odrazę u płci przeciwnej. Urodziłem się zdeformowany i nigdy nie poznam smaku zabawy w sylwestrową noc. Urodziłem się zdeformowany i nigdy nie będę chadem, istotą, której one pragną. Urodziłem się zdeformowany i nigdy nie poznam smaku ust dziewczyny. Prawda jest taka, że jak ktoś ma zakola, mniej niż 180 cm wzrostu, ma parszywy polacki ryj, spokojny charakter i nie zarabia minimum pięć koła na miesiąc, to nie zaimponuje żadnej kobiecie, nawet bezdomnej menelicy spod mostu.


Wczoraj byłem na spacerze i kątem oka dostrzegłem, że coś dużego idzie obok mnie. Koleś był o głowę wyższy, miał prawdopodobnie 185, może 187 cm wzrostu. Czułem się przy nim jak dziecko, jak jakiś dowcip. Nawet sam siebie nie mógłbym traktować poważnie przy takim kolesiu, więc jak mnie ma traktować kobieta? Nie potrzebuję żadnych badań, żeby wiedzieć, jak dużo pewności siebie daje wzrost. Ja mam 165 cm i zdechnę w samotności, zapomniany przez wszystkich.


Narodziny stulei
Pamiętam, że kiedyś dawno temu w podstawówce, raz kazali chłopakom z naszej klasy przenosić płytki zapakowane w karton. Przenosiliśmy je z dołu na górę budynku, po schodach. I tak przez około godzinę. Karton ważył gdzieś 25 kilo. Na czasy podstawówki, dla takiego dziecka, wydawał się bardzo ciężki. Ja jako jedyny z klasy przy którejś paczce nie miałem już sił, żeby to dalej dźwigać i ją upuściłem. Był hałas i płytki prawdopodobnie pękły. Wtedy się dziwiłem osobom z klasy, że potrafiły to dodźwigać i żadnej paczki nie upuścili.


Pamiętam kiedyś, jak jeszcze obracałem się w pewnym towarzystwie znajomych, jakieś 10 osób, to czasami jak wychodziła z nami pewna julka, to przy przywitaniu się przytulała po kolei wszystkich tych dziewięciu znajomych, a tylko mi przybijała żółwika.


Pamiętam, jak raz było wolne, a ja pojechałem do szkoły i tak stałem pod zamkniętymi drzwiami jak debil. Tak to jest, jak się nie utrzymuje z nikim kontaktu.


No i oczywiście pamiętam wuef. Dla jednych wyskocznia fejmu. Dla innych wybijanie frajerów. Dla jednych najlepszy przedmiot na drodze edukacji, dla drugich koszmar, z którego nie wychodzi się już tak naprawdę nigdy.


Zaczyna się, gdy masz siedem lat. Przychodzisz z przedszkola, gdzie aktywność fizyczna była zabawą, wciąż ufny, że wszyscy są mniej więcej równi. Najpierw jest fajnie, rzucacie. Potem nagle nauczycielka karze odbijać. Nie umiesz. Nie masz gdzie ani z kim ćwiczyć. Jesteś mirkiem ze starszymi rodzicami, którzy gardzą wuefem i nigdy z tobą nie kopali. Więc nic nie wiesz i oczywiście nikt ci nie tłumaczy, jak się odbija. Jakimś dziwnym trafem chłopak, który umie już serwować górą zawraca w głowie wszystkim dziewczynom. Zaczynają się tworzyć grupki, oczywiście elita to sportsmeni. Reszta nie wie jeszcze, że nie wyszli na margines chwilowo, ale na zawsze. Dzieci są okrutne, zaczyna się gnojenie. Krzyki na meczu, jakby to był puchar Europy. Koleżanki naśmiewają się z ciebie, a ty boisz się wuefu coraz bardziej, aż jesteś tak niepewny swojego refleksu, że tracisz nad sobą kontrolę przy każdym spotkaniu z piłką. Jesteś tak słaby, że nie możesz przebić, nawet nie wiesz, jak uderzyć. Zaczynasz się kolegować po cichu z innymi przegrywami, co wam innego pozostało. Nauczyciel nie pomaga, nie podejdzie, nie pokaże. Nie ma czasu.

Co życzliwszy kolega podchodzi i mówi „Musisz mocniej”, „Musisz odbijać” „ W tamtą stronę”. Tracisz w tym momencie resztki godności, ale znasz swoje miejsce kundla i mówisz, kiwając głową, „okej” i zastanawiasz się potem przez resztę lekcji, czy po prostu chciał coś powiedzieć, czy naprawdę myśli, że nie wiesz, że piłka powinna przelecieć nad siatką, a nie pod. Aż nadchodzi ten dzień. Nauczyciel traci do ciebie cierpliwość, nie krzyczy, tylko rzuca jakąś niegroźną uwagę. Ale to wystarczy; języczek u wagi. Pękasz. Płaczesz na środku boiska, koleżanki i koledzy cię pocieszają, ale to cię jeszcze nakręca, jest ci wstyd. Płaczesz, bo płaczesz. Potem pękasz jeszcze kilka razy.


Nie dziwne, że statystyki samobójstw wśród mężczyzn prezentują się tak, jak się prezentują. Osiem razy więcej samobójstw wśród mężczyzn niż wśród kobiet. Osiem. Kurwa. Razy.


Płeć piękna

Jasne, do kobiet zawsze ciągnie po prostu to, że są kobietami. Ale im dłużej żyję, im więcej ich poznaję, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że one są sto lat za murzynami, jeżeli chodzi o swoją osobowość, tożsamość, poczucie wartości, nie mówiąc już o czymś takim, jak zainteresowania, hobby czy pasje. Pal sześć, że nie mają, ale jak ty masz, to będą o to zazdrosne i będą próbowały ci to uprzykrzyć.


To, że lecą na ślicznych chłopców, to tylko konsekwencja zasad ogólnych. Praktycznie każda laska uważa, że ładne to dobre. To zaś oznacza, że coś, co nie jest ładne, po prostu nie może być dobre. Dla faceta, jeżeli typ z ryjem żula dobrze kopie piłkę, to jest po prostu dobrym piłkarzem i kropka. Dla kobiety nie ma w tym nic ciekawego. Co innego, jeśli typ jest ładny – wtedy to dobra piłka, można popatrzeć. Facet słucha brzydkiego kolesia, bo jest dobrym muzykiem. Dla kobiety – nic interesującego. Jak można słuchać brzydala? Muzyka jest interesująca dopiero, jak jest wykonywana przez ładnych ludzi. Najlepsze kawałki pisze zakolak w piwnicy, ale żadna laska tego nie kupi, trzeba na froncie dać ładnego chłopca, ładną niunię.


Masz, nie wiem, plecak z azbestu i kewlaru, który kupiłeś za pisiont groszy 25 lat temu, i zabierasz go na wszystkie wycieczki, bo wszystko zniesie,  wszystko zmieści i do tego jest wygodny. Co na to laska? Jak ty w ogóle z tym wyglądasz, przegrywie, nie stać cię na ładny plecak? Chuj, że ten śliczny plecaczek z jedwabiu się rozpadnie po jednej wycieczce. Ma być ładny.


Cała współczesna zjebana prymitywna płytka kultura, cały ten konsumpcjonizm i gówno warte produkty w błyszczących opakowaniach to w zasadzie skutek emancypacji kobiet po drugiej wojnie światowej. Zobacz, jak wyglądał internet w czasach, gdy tworzyli go mężczyźni – fora tematyczne, ziny, scena, dyskusje, wymiana informacji, tutoriale, poradniki, artykuły, hobby. A jak wygląda teraz, kiedy załapały się na niego kobiety? Patrzcie na moją dupę. Patrzcie, co jadłam. Patrzcie, mój bombelek jest lepszy niż twój. Patrzcie, ruchałam się. Widzisz, byłam na droższej wycieczce, jestem lepszym człowiekiem. Ładnie dziś wyglądam?

I najśmieszniejsze jest to, że faceci nie mają tu kompletnie nic do powiedzenia. Nie ma mowy, żeby się nie dostosować. Masz wyjebane na modne fryzury i modne ciuchy? Fajnie, ale zapomnij o ruchaniu. Lubisz progresywnego rocka? Fajnie, ale lepiej przyjdź na dyskotekę, bo to tam się wszystko dzieje. Lubisz wakacje na Mazurach? Zapomnij. Patrz, koleżanka do Tajlandii pojechała. Jakbyś z nią siedział w tej Tajlandii, to by truła, że czemu nie na Malediwach, a jak na Malediwach, to czemu nie na Marsie? Przecież wszystkie jej koleżanki były już na Marsie. Każdy facet bierze takie trucie dupy osobiście i do siebie. Większość postanowi pracować jeszcze ciężej, co niektórzy nawet wezmą kredyt następnym razem, żeby tylko księżniczce dogodzić.


Bo dla kobiety wiecznie coś musi się dziać. Facet dąży do stabilizacji, spokoju, poczucia bezpieczeństwa. Dla kobiety to nuda. Jej paliwem jest emocja – emocja jest zawsze lepsza niż jej brak, to dlatego kręcą te wszystkie afery koperkowe i dramy, stąd ten wieczny emocjonalny rollercoaster. To marudzenie to test – baba testuje, jak sobie poradzisz. Chodzi w nim o to, żeby odpowiednio jej dziób zamknąć. Nie postawisz się, pochylisz głowę – jesteś niewolnikiem. Więc zareagować trzeba, może nie od razu piąchopiryną, ale nie ma też co się dziwić, że co któryś facet w końcu rękę podniesie, jak mu baba marudzi miesiącami i latami, jaki to on jest zły: a bo nie zarobi, a bo nie da więcej, a bo mało atencji... To, jaka ilość gówna uchodzi kobiecie tylko z tego tytułu, że jest kobietą, jest niesamowita. Mężczyzna dostałby po mordzie za procent ich zachowań.


Krótko mówiąc, z punktu widzenia faceta małżeństwo nie ma żadnych korzyści. Żadnych. Pajacujesz jak robak, a seksy i tak ma chad. Wniosek? Jedynym racjonalnym wyjściem dla szanującego się faceta jest czarna pigułka.


Trzecia pigułka
Początkowo były dwie pigułki: niebieska i czerwona. Pamiętasz Matrix? Jeżeli wybierzesz niebieską, pozostajesz w świecie snów. Blue pill to wszystkie te poprawne politycznie kłamstwa. Świat jest dobry. Istnieje miłość romantyczna. Kluczem do kobiecych serc jest bycie miłym i pomocnym. Facet, który połknie blue pill, żyje w naiwnym złudzeniu, że jak będzie pajacować i robić z siebie podnóżek, to im kobieta popuści. A tymczasem w życiu jest kompletnie na odwrót. Kobieta zawsze chce tego samego – atrakcyjności fizycznej, a najbardziej ją kręci bad boy z kwadratową szczęką i wąskimi oczami łowcy.


Badania opublikowane w Journal of Personality and Social Psychology bezlitośnie zmiażdżyły miłych, troskliwych, opiekuńczych i uczuciowych samców beta. Jak się okazało, dla kobiet w trakcie owulacji niegrzeczni chłopcy z cechami mrocznej triady, czyli makiawelizmem, narcyzmem i psychopatią – no i oczywiście odpowiednią prezencją – wydawali się atrakcyjni zarówno seksualnie, co oczywiste, ale także jako przyszli partnerzy na całe życie. Z ewolucją nikt jeszcze nie wygrał.


Jak wygląda proces odpowiedzialny za chęć spółkowania z chadem? Po pierwsze, mózg kobiety zauroczonej chadem zaczyna produkować bardzo duże ilości dopaminy i fenyloetyloaminy. Po drugie, w kolejnej fazie „podtrzymania” zaczyna się produkcja adrenaliny i neuropeptydów aktywujących układ nagrody i część układu limbicznego odpowiedzialną za przeżywanie silnych emocji. Po trzecie, zwiększa się poziom molekuły NGF we krwi, powoli dezaktywując ciało migdałowate odpowiedzialne za lęki i strach, dzięki czemu znikają obawy przed przygodnym seksem z chadem, nawet za cenę złamanego serca.


W tym momencie w kobiecym mózgu jest już węgierski gulasz z hormonami i zaczyna się walka o worek mosznowy chada z cennym materiałem genetycznym w środku. Czy chad się o to stara? Nie. Starają się samice walczące o pierwszeństwo dostępu do krocza. Następuje zbliżenie. Dzięki silnym emocjom, które wywołał chad, kobieta bez problemu osiąga orgazm, co do burzy hormonalnej dokłada jeszcze potężne ilości oksytocyny odpowiedzialnej za przywiązanie. Co się dzieje dalej? Chad kopie ją w dupę i odchodzi, a hormony wracają do normy. To mniej więcej na tym etapie pojawia się ogłoszenie na tinderze, że szukam dojrzałego, dobrze zarabiającego mężczyzny, który pokocha mnie i mojego słodkiego bombelka. I oczywiście w końcu taki się znajdzie: mężczyzna, który naprawdę wierzy w to, że jest bohaterem, bo uratował samotną matkę. Który nie wie, że biorąc samotną matkę, wysyła społeczeństwu sygnał: „Jestem desperatem, genetycznym śmieciem, który musi się zadowolić resztkami po innych”.


Redpill powstał z zamiarem odkrycia tej niewygodnej prawdy. Miał otwierać ludziom oczy. Miał budzić ich ze słodkiego snu i pokazywać gorzką rzeczywistość. Redpillersi wciąż twierdzą, że poprzez wyuczone zachowania można w dużym stopniu obejść, oszukać biologię. Tak w związkach damsko-męskich, jak i w innych dziedzinach życia. Tak ciężko jest porzucić nadzieję... Walnij pięścią w stół! Wystarczy pewność siebie! U faceta najważniejsze jest poczucie humoru! Po prostu zarzuć jakimś żartem, klepnij ją w tyłek! Tymczasem nie można się nauczyć bycia atrakcyjnym. Chad klepie po tyłku – hihi, no przestań, ale się zaczerwieniłam. Ja klepię po tyłku – fuj, spieprzaj przegrywie. 50 twarzy Greya jest dla kobiet romantyczne tylko dlatego, ze facet jest miliarderem i ma szczękę jak od linijki. Gdyby mieszkał w przyczepie i miał polacki ryj, oglądalibyśmy kryminał. Redpill miał motywować do zmiany, ale to tylko kolejne kłamstwo.


Tak narodził się blackpill, najbardziej radykalna, brutalna ideologia ze wszystkich. Czarna pigułka to okrutna prawda o rzeczywistości. Każdy chce dokonać reprodukcji z partnerem o możliwie jak najlepszych genach, a jakość genów oceniamy przez wygląd. Czytałem ostatnio badanie, że ten sam dowcip, jeżeli jest opowiedziany przez przystojnego faceta, śmieszy kobiety en razy bardziej. Więc te wszystkie pierdolety o osobowości i poczuciu humoru można sobie w dupę wsadzić. Na rynku liczy się jedno: atrakcyjność fizyczna. Albo ją masz, albo jej nie masz.


Jest tak oczywiście u obu płci. O ile jednak facet, jeśli nie ma kobiety, obniży swoje wymagania, kobieta nigdy tego nie zrobi. To typowo zwierzęce zjawisko, nazywane hipergamią, dyktuje kobietom, aby stale patrzeć w górę. Kobiety pożądają drobną mniejszość mężczyzn. I to jest właściwą przyczyną stale powiększającej się rzeszy takich, jak ja – osób, które nie wybrały celibatu, lecz otrzymały go w genetycznym pakiecie. To celibat mimo woli, czyli involuntary celibate. Incel. Incel to przegryw. Przegryw to stuleja. Wbrew obiegowym opiniom, znakiem rozpoznawczym przegrywa oczywiście nie musi być owo zwężenie fałdu napletka, zwane technicznie stulejką. O, nie. Słowo to odnosi się do stulejki mentalnej – wrodzonej, krępującej nas nieśmiałości, przez którą my, przegrywy, nigdy nie wyjdziemy z piwnicy i nigdy nie odetchniemy swobodnie waszym normickim powietrzem. Stuleja z przerzutami do mózgu.


Po czym nas poznacie? Spójrzcie uważnie. Oto mój krzywy polacki ryj, wzrost karła i moje wiecznie spocone dłonie. Przy ładnej lasce zawsze pocę się i chce mi się pierdzieć. Normalnie, brzuch daje o sobie znaki, pewnie mówiąc: „i tak nie zaruchasz”. Spójrz na moje szerokie, kobiece biodra, na te przedwczesne zakola i okrągłą szczękę, którą chyba tylko bardzo kosztowne operacje mogłyby lekko poprawić (ale, nie oszukujmy się, z dwa na dziesięć można zrobić maks cztery, w porywach pięć). Bardzo ważnym elementem, który może przekreślić szanse na zainteresowanie ze strony kobiet, jest też kość gnykowa. By linia żuchwy wyglądała dobrze, kość ta musi być osadzona wysoko. Jeśli jest osadzona nisko, to już prosta droga do bycia podczłowiekiem. Znam kilka osób, których życie seksualne nie istnieje między innymi z powodu nisko osadzonej kości gnykowej, więc jest to również defekt wrodzony. Jeśli znacie takiego nieszczęśnika, to przyjrzyjcie się mu dobrze. Może wcale nie ma cofniętego podbródka, a po prostu nisko osadzoną kość gnykową.


(obrazek, bo limit znaków)
595878335941514843686378_1613552747vqSwdw2MmOmTwQyImDQEZt.jpg