Społeczeństwo
Rozwód w czasie pandemii (Fot. Shutterstock.com)
Rozwód w czasie pandemii (Fot. Shutterstock.com)

Karolina i Julia same złożyły pozwy, Marta i Łukasz dostali je od swoich mężów. Tylko Łukasz ma jeszcze nadzieję, że nie wszystko skończone, bo ciągle się z mężem kochają. Ale i jego pozew leży na stole i czeka. Jak jeż, do którego nie wiadomo, od której strony podejść.

Historia Karoliny* (35 lat, nauczycielka przedszkolna, zamężna od 7 lat)

To była licealna miłość. Ślub wzięliśmy siłą rozpędu. Mamy za sobą kilka fajnych lat. Kryzys przyszedł, gdy straciliśmy dwie ciąże. Wiedziałam, że to we mnie uderzy, więc od razu poszłam do psychologa. Mąż - nie, zawsze znajdował wymówkę. Jesienią 2019 roku wpadliśmy na absurdalny pomysł, że adoptujemy dziecko. Pani z ośrodka tylko na nas spojrzała: "Pani OK, pan musi iść na terapię". Uznał, że nie będzie mu obca baba mówić, co ma robić. Wtedy przestaliśmy ze sobą rozmawiać.

Karolina podlicza, że fatalnie było przez rok - od marca 2019 aż do wybuchu pandemii. - Popadł w totalny marazm, tylko grał na konsoli. Raz mu wykrzyczałam, że nic mu się nie chce, nawet ze mną kochać. Odparował: "Bo ty ledwo co termometr wyciągnęłaś!". Przestało go obchodzić, że wychodzę, z kim, kiedy wrócę.

Wtedy Karolina kogoś poznała. - Czułam się winna. Zaproponowałam mężowi terapię, ale nie zdążyliśmy przez lockdown. Pierwszy raz wyprowadził się przed Wielkanocą. Po dwóch tygodniach wrócił z listą przemyśleń. Zauważył, że z wszystkim byłam sama. Przyjaciółka, widząc, jak podtyka mi kawę, zapytała: "Czy ty jesteś ciężko chora?". Ale było już za późno. Wściekł się i wyprowadził ostatecznie, obwiniając mnie o wszystko.

Mąż Karoliny zamieszkał cztery ulice dalej. - Wpadaliśmy na siebie na siłowni, póki działała, w Biedronce i na pierwszym spacerze z moim nowym ukochanym. Usłyszałam, że "Jak już muszę się z nim prowadzać z naszym wspólnym psem, to mam chodzić gdzie indziej". Wydarłam się, że będę chodzić, gdzie chcę. Po tym się uspokoił.

Przez chwilę jeszcze groził, że rozwiodą się z jej winy, ale Karolina ma wujka adwokata. - Wyjaśnił mi, że on blefuje i przegra. Gdy się postawiłam, szczęka mu opadła. Powiedział: "OK, dogadajmy się".

Ustalili, że Karolina zostanie z domem i kredytem na 28 lat. Męża spłaci.

Mąż groził Karolinie, że rozwiodą się z jej winy, ale Karolina ma wujka adwokata. Ustalili, że ona zostanie z domem i kredytem na 28 lat. Męża spłaci / Fot. Shutterstock.com

Fala rozwodów? W Chinach każą "ochłonąć"

Na frazę "rozwód w pandemii" algorytm wyszukiwarki wypluwa ponad 800 tysięcy wyników. "Rozwodem w pandemii" - "szybkim" i "bez emocji" - reklamuje się dziś wiele kancelarii. A słowa: "I nie opuszczę cię aż do pandemii" podobno nie są już memem.

Z "pandemią rozwodów" zmagają się Chiny, USA, Belgia, Hiszpania, Niemcy, Portugalia.

W Hiszpanii - jeśli sprawa jest prosta - można zakończyć małżeństwo nawet w 24 godziny.

W Chinach po wypadkach z Wuhan wniosków rozwodowych składano tak dużo, że już w kwietniu 2020 roku w urzędach obowiązywał ich dzienny limit. 1 stycznia 2021 roku wszedł w życie nowy chiński kodeks cywilny , który chcącym się rozstać małżonkom nakazuje "ochłonąć" przez 30 dni. Jeśli w tym czasie jedno zmieni zdanie, rozwód nie zostanie przyznany.

A jak sytuacja wygląda w Polsce?

Adwokat Paweł Kramer z warszawskiej Kancelarii Adwokackiej Kramer i Wspólnicy mówi mi: - Spraw rozwodowych i okołorozwodowych - w tym o kontakty z dziećmi, alimenty, uzyskanie władzy rodzicielskiej czy podział majątku - przybyło wyraźnie na wiosnę 2020 roku, co wiążę z tzw. twardym lockdownem. Obecnie liczba tego typu spraw wydaje się wracać do normy.

Adwokat Sylwia Tokarzewska-Cybulko z Białegostoku mówi: - Brak poczucia bezpieczeństwa, strach przed nową sytuacją, chęć ochrony dzieci i brak stabilizacji finansowej mogą powstrzymywać od ostatecznej decyzji.

Wzmożony ruch w rozwodowym interesie widzi wyraźnie Krystyna Rek, psycholog oraz pomysłodawczyni i założycielka ogólnopolskiego centrum rozwodowego Kobieta i Rozwód: - Styczeń to zawsze miesiąc rozwodów. Ale w tym roku jest kumulacja.

W pandemii brak poczucia bezpieczeństwa, strach przed nową sytuacją, chęć ochrony dzieci i brak stabilizacji finansowej mogą powstrzymywać od ostatecznej decyzji o rozwodzie - twierdzi prawnik Sylwia Rokarzewska-Cybulko / Fot. Shutterstock.com

Historia Marty (35 lat, pracuje w firmie farmaceutycznej, wyprowadziła się po czterech latach małżeństwa)

Marta poznała męża na Sympatii. Poszło piorunem. - Po trzecim spotkaniu wspólne mieszkanie, po pół roku oświadczyny, po dwóch latach ślub. O rozwodzie zaczęłam myśleć... praktycznie od razu. Zorientowałam się, że nic nas nie łączy - ja aktywna, on wiecznie apatyczny. Wciąż miał pretensje, że wychodzę bez niego. Czułam się winna, zostawałam w domu, a on szedł spać.

W czerwcu 2019 roku Marta powiedziała mężowi, że chce się rozwieść. Poprosił o terapię. - Wytrzymałam dwie sesje, po każdej musiałam się napić. Walił we mnie na oślep: że przytyłam, że oszczędzam zamiast kupić pralkę. W trzy dni znalazłam mieszkanie i się wyprowadziłam. Usłyszałam: "Chcesz, to idź". Pakowałam się, a on kłócił się o chochlę do zupy. Dwa miesiące później dostałam pozew rozwodowy.

Był październik 2019 roku. Marta jeszcze nie jest rozwiedziona. - Przez pandemię. Nasza 15-minutowa sprawa wciąż jest przekładana.

A więc rozwód! - to częściej mówi kobieta

Według danych GUS z 2019 roku w Polsce blisko 70 procent rozwodów inicjują kobiety. Do biur Krystyny Rek zgłaszają się panie między 28. a 52. rokiem życia, głównie 35-latki. Mężczyźni wnoszą o rozwód częściej tylko wtedy, gdy staż małżeństwa przekracza 20 lat.

Według danych GUS z 2019 roku w Polsce blisko 70 procent rozwodów inicjują kobiety / Fot. Shutterstock.com

- Ale coś się zmienia. Kiedyś choćby nie wiem co kobieta robiła, facet pozwu nie składał. Dziś coraz więcej mam klientek z już wręczonym pozwem od męża, na który muszą odpowiedzieć w ciągu 14 dni. W sobotę zadzwoniła pani, której ktoś pokwitował odbiór pozwu, ona przywaliła go papierami i zostały jej cztery dni na odpowiedź - opowiada Rek. Jej zdaniem pozew to często "męski foch". - Bo ona wyniosła się do matki. Albo przyznała, że ma romans. Zdarza się, że na pierwszej rozprawie mówi, że chce się pogodzić i mąż cofa wniosek.

Na podium przyczyn rozwodów od lat są zdrady. Ale w pandemii chyba trudniej o romans? - Trudniej znaleźć nową kochankę, ale utrzymać starą to żaden problem - ucina Krystyna Rek. - Zdrad nawet najgłębszy lockdown nie zatrzyma.

Zdaniem ekspertki przypadki, w których mąż utrzymuje rodzinę, a obok ma drugie życie, są nagminne. - Atrapa rodziny, białe małżeństwo. W takiej sytuacji 50 procent panów znajduje sobie kochankę. Podobnie postąpi 15 procent pań. Więc jeśli przychodzi do mnie żona i mówi: "Będzie rozwód. Nie ma seksu od trzech lat, wcześniej był dwa razy w tygodniu", to pytam: Czy mąż wychodzi, dba o siebie? "Bardzo". Więc informuję: Pani mąż nadal ma seks dwa razy w tygodniu, tylko nie z panią. A ona zaprzecza. Wiele kobiet woli nie wiedzieć.

Klasyczne, od lat niezmienne przyczyny rozwodów to także niezgodność charakterów, nadużywanie alkoholu. W opinii ekspertki dziś przeważa brak porozumienia i "opuszczenie emocjonalne": - To się skrada pomalutku. Ludzie po dwóch latach orientują się, że są współlokatorami.

Klasyczne, od lat niezmienne przyczyny rozwodów to niezgodność charakterów, zdrady, nadużywanie alkoholu. Dziś także 'opuszczenie emocjonalne': - To się skrada pomalutku. Ludzie po dwóch latach orientują się, że są współlokatorami - mówi Krystyna Rek / Fot. Shutterstock.com

Historia Julii* (26 lat, programistka, męża ma od 2,5 roku)

Jestem z Podkarpacia, "tradycyjna" rodzina, katolickie wychowanie. Męża poznałam na studiach. Mama nie mogła znieść, że żyjemy bez ślubu. Fajnie przestało być po pół roku. Był narcystyczny, niemiły. Ja głosowałam na Lewicę, on na Konfederację. W końcu zrobił coś, co mogę nazwać gwałtem, a na pewno nadużyciem seksualnym. Ale wtedy nie miałam pojęcia, że on jest przemocowy. Wyszłam z podobnego domu. Przemoc psychiczna była na porządku dziennym.

Po roku od ślubu Julia poszła na terapię. W gabinecie usłyszała, że to ją trzeba naprawić, a męża raczej zrozumieć. Mama też przekonywała, że tak już jest w małżeństwie. - W pandemii, tygodniami zamknięci w malutkim mieszkaniu, strasznie się kłóciliśmy. Przerwałam terapię. Stawałam się wrakiem człowieka. Patrzyłam na balkon i miałam myśli, żeby z sobą skończyć.

"Jak to się wyleje..."

Dr Robert Kowalczyk, psychoterapeuta i seksuolog Instytutu Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT w Warszawie oraz wykładowca SWPS, widzi, że do poradni zgłasza się coraz więcej par. Nie wszyscy chcą się rozwieść, nie każda para jest po ślubie, ale szukają odpowiedzi na ważne pytania: Jak zadbać o swoje potrzeby?, Jak się komunikować?

- "Na wierzchu" problemem jest ciągłe bycie razem. Związek jakoś działał, gdy była na niego tylko chwila dziennie. Teraz wystarczy cokolwiek i lawina leci. Para nie musi mieć wcale trudności w relacji. Samo napięcie prowadzi do zerwania i wskazania pandemii jako powodu - mówi dr Kowalczyk i dodaje, że nie zna pary, która nie stanęłaby teraz w obliczu kryzysu. - Ale czy to pandemia spowodowała rozstania? Wątpię. To tylko katalizator. Są pary, które kłócą się non stop - taki mają sposób komunikacji. I takie, które ze sobą wcale nie rozmawiają. Żyją złudzeniem relacji. Rozmowa konfrontuje z rzeczywistością. A jeżeli nie rozmawiali przez lata, to jak to się wyleje...

Po lewej: dr Robert Kowalczyk, psychoterapeuta i seksuolog, fot. archiwum prywatne; po prawej: Krystyna Rek, psycholog, pomysłodawczyni i założycielka ogólnopolskiego centrum rozwodowego Kobieta i Rozwód, fot. archiwum prywatne

Historia Łukasza (40 lat, architekt, męża ma od ośmiu lat, przekłada naszą rozmowę, bo "pracuje na wysokościach i boi się, że spadnie w emocjach")

Pierwszy raz zobaczyłem go w księgarni, stał zapatrzony na książki. Potem wpadliśmy na siebie u wspólnych znajomych. Najpierw było wielkie pożądanie. Związek, a po paru latach ślub w Szwecji, bo ja mam szwedzkie obywatelstwo. W Polsce z prawnego punktu widzenia jesteśmy obcymi ludźmi. Cały nasz wspólny majątek - mieszkanie w Warszawie, domek na Mazurach, samochód - zapisany jest na niego.

To Łukasz zaproponował, by otworzyli związek na seks z innymi, gdy po paru latach namiętność wygasła. - Zgodził się, ale był jak pies ogrodnika: spotykał się z innymi facetami, pisał z nimi po nocach, ale ze wszystkim się krył. Za to mnie podejrzewał o najgorsze. Oddalił się emocjonalnie. To bolało. Wymyśliłem, że ja też wycofam moje zaangażowanie: przestałem mu robić śniadania, tańczyć z nim w kuchni. Miałem nadzieję, że to zauważy, zatęskni. Tak się nie stało. Obwiniam się. Mogłem z nim więcej rozmawiać. Teraz słyszę, że go atakuję.

Fakt, że na stole leży pozew, jeszcze do Łukasza nie dotarł, choć mąż potrafi znikać z domu na kilka tygodni. - Na święta wyjechał bez słowa. Mówi, że dalej mnie kocha, ale nie poznaję go. Mieszkamy razem, mijamy się. Boję się wojny o pieniądze i że się znienawidzimy.

Póki nie rzuci papierami

Dr Robert Kowalczyk mówi, że pary walczą zwykle do chwili pojawienia się pozwu. Potem trzeba się zająć natłokiem własnych emocji. - Rzucenie papierami to koniec. Niby grożenie rozstaniem to częsty motyw w relacjach - "To ja odejdę", "A to odejdź" - ale kiedy faktycznie tak się dzieje, jest szok. Iluzja pryska.

Parze w kryzysie może pomóc terapia. - Jeżeli dwoje ludzi potrafi wypracować wspólny cel. Gdy ktoś przychodzi, bo partner poprosił, a widzę, że już podjął decyzję, która mogła sączyć się latami, to żaden argument nie trafi.

Zdaniem dra Kowalczyka często u jednej z osób pojawia się myślenie życzeniowe, warunkowe: - Jeżeli partner się zmieni, opamięta, to wszystko się naprawi. To kolejna iluzja.

Co innego, gdy kryzys jest powierzchowny. - Oni się wciąż lubią, przyjaźnią, darzą szacunkiem czy pragną. To jest zgoła inna sytuacja, aniżeli długie dojrzewanie do decyzji o rozstaniu - mówi dr Kowalczyk.

Krystyna Rek widziała już różne rozwody. - Żona poszła z kolegą na kawę, mąż się dowiedział, złożył pozew, ona się zgodziła i się rozwiedli na jednej rozprawie. Tak po prostu. On liczył, że ona wróci do domu i przeprosi, ale nic z tego. Nie było nikogo, kto by im dobrze doradził.

Dr Robert Kowalczyk mówi, że pary walczą zwykle do chwili pojawienia się pozwu. Potem trzeba się zająć natłokiem własnych emocji / Fot. Shutterstock.com

"Ty mnie strasznie uwierałaś"

Tata Karoliny prawie przypłacił jej rozwód zawałem: - Mąż wpadł do rodziców i wykrzyczał, że zdradzam go od lat. Dostał paranoi. Część znajomych przestała odbierać moje telefony. Raz usłyszałam: "Karola, co ty odpier****sz?". Za to dalsza rodzina była mało zaskoczona. Kuzyn powiedział: "Wreszcie zostawiłaś tego smutnego frajera".

A jak ich związek podsumował sam mąż? - W pierwszej normalnej rozmowie powiedział mi: "Ty mnie strasznie uwierałaś, nie mogłem z tobą wytrzymać. Tylko wydawało mi się, że chcę z tobą być. Wszyscy wokół się rozstawali, a dla mnie to był punkt zaczepienia w życiu, że zawsze będę cię miał" - opowiada. Sylwestra spędziła z nowym ukochanym. - Tańczyłam do szóstej rano, wypiłam hektolitry szampana i pierwszy raz w dorosłym życiu padłam spać, nie załadowawszy wcześniej zmywarki.

Marta mówi, że pandemia uświadomiła jej, jak dobrą decyzję podjęła. - W lockdownie, sama w domu, pomyślałam, że mogłam utknąć z tym człowiekiem. To małżeństwo się urwało. I bardzo dobrze. Moja mama przyznała, że nie znosiła mojego męża. Potrafił usiąść tyłkiem na stole zastawionym do obiadu i go załamać, a raz wypalił, że oddałby psa do schroniska. Mam nowego partnera, ale widujemy się tylko w weekendy. Mam czas na swoje sprawy. Nie chcę tego zmieniać.

Gdy Julia patrzyła na balkon, czuła, że ktoś musi ją uratować. Poszła na jeszcze jedną terapię, tym razem z polecenia. - To był strzał w dziesiątkę. Kilka miesięcy później kazałam się mężowi wyprowadzić. Był w szoku, przeciągał to półtora miesiąca, ale w końcu się wyniósł. Święta spędziliśmy osobno, rodzina życzyła mi tylko, żebym była szczęśliwa - mówi. Boi się, że straci kontakt z siostrą męża. Tej relacji byłoby jej żal. Ale ważne jest dla niej to, co zrozumiała: - Że jestem osobą, a nie tylko dodatkiem do kogoś.

Łukasza martwi wiele rzeczy. A jedna szczególnie: jeśli mąż odejdzie, jak wytłumaczy to maluchom? - Jesteśmy ulubionymi wujkami dla siostrzenic i bratanków. Co ja im powiem, że wujek nagle zniknął? Jeszcze tydzień temu oceniał prawdopodobieństwo swojego rozwodu może na 10 procent. - Dziś już na 30.

Czy będzie fala rozwodów po pandemii?

Krystyna Rek: - Według mnie cały rok 2021 będzie rokiem rozwodów. Te pary i tak by się rozstały, ale COVID przyspieszył bieg wypadków o mniej więcej dwa lata.

Zobacz wideo Rodzina+ odc. 4. Ola i Kasia. "Osoby LGBT niszczą rodziny? To państwo polskie zniszczy naszą rodzinę, zmusi nas do rozwodu"

Zamiast zakończenia

Zanim zajęłam się tematem rozwodów w pandemii, napisałam o pandemicznej miłości i romansach . Opowieść o rozwodach - zawsze poprzedzonych dużym cierpieniem - wydaje się zaprzeczeniem tamtych optymistycznych historii. Ale podjęcie decyzji o rozstaniu to w pewnym sensie też opowieść o miłości. Do siebie.

*Imiona zostały zmienione na prośbę rozmówców

Od Autorki: Jeśli jesteś mężczyzną w trakcie rozstania lub rozwodu i chcesz podzielić się swoją historią, napisz na adres: paulina.dudek@agora.pl.

Paulina Dudek. Dziennikarka, redaktorka, twórczyni cyklu mikroreportaży wideo "Zwykli Niezwykli" . Nagrodzona Grand Video Awards, nominowana do Grand Press. Lubi chodzić, jeździć pociągami i urządzać mieszkania.