Ekonomiści nie mają złudzeń. Największe koszty walki z mniemaną pandemią ponosi budżet. Wskazują, że prędzej czy później konieczne będzie wprowadzenie oszczędności. Podkreślają też rekordowy deficyt, który w tym roku ma wzrosnąć do kilkunastu procent PKB.
Budżet państwa polskiego aż trzeszczy. O ile w 2016 roku deficyt finansów publicznych wynosił 2,4 proc. PKB, w 2018 – 0,8 proc. PKB, to – zgodnie z planem – w tym roku ma on wzrosnąć aż do 12 proc. PKB.
Co więcej, rośnie też dług publiczny. W 2019 roku wynosił on 45,7 proc., w tym zaś ma wzrosnąć do 61,9 proc. Na tym jednak nie koniec, bowiem w przyszłym roku dług ma wynieść 64,1 proc.
Ekonomiści podkreślają, że to z budżetu państwa, zasilanego z naszych podatków, finansowane są m.in. „programy pomocowe” dla firm, testy, czy szczepionki oraz utrzymywane są m.in. szpitale tymczasowe.
– Dopóki pandemia się nie skończy, dopóty finanse publiczne wciąż będą ponosić ogromne jej koszty – ocenił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Co więcej, wprowadzony przez rząd kolejny lockdown sprawił, że przynajmniej do połowy stycznia część firm nie będzie działać. To zaś wiąże się z tym, że niezbędne będzie zacieśnienie fiskalne. Według ekonomistów nastąpi to jednak raczej później niż w 2021 roku.
– Mam wrażenie, że rząd znalazł się w pewnej pułapce. Im dłużej będzie zwlekał z ogłoszeniem planów niepopularnych przecież decyzji, tym bliżej będzie do wyborów w 2023 r., a okres przedwyborczy praktycznie uniemożliwia ruchy konsolidacyjne – dodał Dudek.
Źródło: money.pl