To wygląda na złamanie przez policję procedur użycia środków przymusu bezpośredniego - tak były szef CBŚ i CBA Paweł Wojtunik komentuje w rozmowie z RMF FM używanie przez funkcjonariuszy po cywilnemu pałek teleskopowych podczas protestu Strajku Kobiet w Warszawie przed dwoma dniami. Brutalność działań policji wobec uczestników demonstracji wzbudziła ogromne kontrowersje. Według Pawła Wojtunika, sprawę powinno pilnie wyjaśnić kierownictwo tej służby.

Przypomnijmy, w środę, w dniu posiedzenia Sejmu, zorganizowano w Warszawie kolejny już protest przeciwko zaostrzaniu przepisów antyaborcyjnych. Planowana była blokada Sejmu, ale ostatecznie - ponieważ policja zablokowała dojście do gmachu - uczestnicy demonstracji przemaszerowali stołecznymi ulicami.

Od czasu protestu nie milkną komentarze nt. brutalności policji wobec demonstrantów.

Na publikowanych w mediach społecznościowych nagraniach wideo widać np., jak funkcjonariusz po cywilnemu bije pałką teleskopową idących spokojnie protestujących, jak kordon policji używa gazu pieprzowego wobec spokojnie stojących ludzi albo jak funkcjonariusz używa gazu wobec posłanki Magdaleny Biejat pokazującej poselską legitymację.

Paweł Wojtunik: Cała sytuacja wygląda bardziej na bójkę z udziałem policjantów niż sprawnie przeprowadzaną interwencję

Paweł Wojtunik, były szef Centralnego Biura Śledczego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, pytany przez dziennikarza RMF FM Krzysztofa Zasadę o to, jakie nieprawidłowości w działaniach policji widzi, ocenia, że na każdym etapie dochodziło do złamania przepisów regulujących użycie pałek.

Jak podkreśla, na wyjątki można by się powołać jedynie w sytuacji zagrożenia życia, ale taka - według Wojtunika - nie zaistniała.

Brak było za to m.in. informacji, że jest to interwencja policji, brak było wezwania do określonego zachowania się i ostrzeżenia użycia pałki.

"Cała sytuacja wygląda bardziej na bójkę z udziałem policjantów niż sprawnie przeprowadzaną interwencję policyjną. Brak oznaczenia policjantów, sam sposób używania pałek, bicie na oślep" - wylicza Paweł Wojtunik.

Podkreśla również, że pałka teleskopowa jest wyjątkowo niebezpieczna.

"Ja używałem wielokrotnie pałki tego typu - i używaliśmy jej naprawdę w sytuacjach bardzo, bardzo ostatecznych, skrajnych i głównie przeciwko szczególnie niebezpiecznym przestępcom" - zaznacza Wojtunik.

Podobny komentarz były szef CBŚ zamieścił wczoraj również na Twitterze.

"Kiedyś tylko bandziorów traktowaliśmy teleskopowymi pałkami, zwanymi ‘batonami’. Nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, że można ich użyć w walce z protestującą młodzieżą i kobietami..." - napisał.

W rozmowie z RMF FM Paweł Wojtunik podkreśla również, że jeśli wewnętrzna kontrola potwierdziłaby te wątpliwości, funkcjonariuszom może grozić odpowiedzialność nie tylko dyscyplinarna, ale i karna.

60 tajniaków w tłumie. Wiemy, kim byli

Według ustaleń Krzysztofa Zasady, w policyjnej akcji brało udział około 3,5 tysiąca funkcjonariuszy, co może oznaczać, że jeden funkcjonariusz przypadał na dwóch, maksymalnie trzech manifestantów.

W działaniach uczestniczyli również policjanci Biura Operacji Antyterrorystycznych: to oni pojawili się w tłumie protestujących po cywilnemu, używając pałek teleskopowych. Z informacji naszego reportera wynika, że chodziło o mniej więcej 60 policjantów.

Tajniacy przemieszczali się w grupach demonstrantów, a ich zadaniem - przynajmniej w założeniach - było wyłapywanie ludzi prowokujących starcia i atakujących funkcjonariuszy i uczestników marszu.

Podobne działania - jak zaznacza Krzysztof Zasada - prowadzone były również podczas poprzedniego wielkiego protestu Strajku Kobiet w Warszawie - tyle że wtedy działania tajniaków skupiały się na ochronie uczestników protestu atakowanych przez kibolskie bojówki. Teraz antyterroryści działali tylko wewnątrz marszu, którego nikt nie atakował.

Rzecznik policji o tajniakach używających pałek: Musiały być tego powody

Rzecznik prasowy stołecznej komendy nadkom. Sylwester Marczak, odnosząc się w rozmowie z dziennikarzami do zarzutów dot. działań policji, zaznaczył, że warszawskie zgromadzenia nie tylko były nielegalne, ale też nie miały charakteru pokojowego, i przekonywał, że wszystkie działania funkcjonariuszy były reakcją na łamanie prawa przez demonstrantów.

Zapytany natomiast przez dziennikarza RMF FM Krzysztofa Zasadę o uzasadnienie brutalności policjantów po cywilnemu, którzy m.in. używali pałek teleskopowych, Marczak odpowiedział, że musiały być tego powody.

"Nie ma czegoś takiego, że policjanci świadomie będą łamać czyjeś prawa. Policjanci nie atakują, policjanci używają środków przymusu bezpośredniego" - stwierdził.

Podzielił się również radą: jeśli ktoś czuje się przez działania policji poszkodowany, może zgłosić skargę.