W środę do wieczora trwał protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego przez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Demonstracja zaczęła się przed Sejmem, który był obstawiony bardzo dużymi siłami policji. Protest przeniósł się później na pl. Powstańców Warszawy, obok siedziby TVP. Tam policja użyła wobec protestujących m.in. gazu łzawiącego. Gazem zostali trafieni także dziennikarze oraz posłowie, w tym Magdalena Biejat z Lewicy. Ponadto w tłumie byli policjanci w cywilnych ubraniach, którzy używali wobec protestujących pałek teleskopowych.
Działania nieumundurowanych funkcjonariuszy komentowała na antenie TVN 24 karnistka prof. Monika Płatek - przyznała, że była zaskoczona tłumaczeniami policji nt. użycia siły przez "tajniaków". Niektórzy z nich nie byli oznaczeni w żaden sposób, a niektórzy mieli na ramieniu opaski z napisem "policja". - To, że ktoś ma jakąś opaskę z napisem "policja"... Ja mogę sobie założyć 15 opasek na rękę. I to o niczym nie świadczy - powiedziała. Stwierdziła też, że jeden z policjantów - co widać na nagraniach - najpierw był w tłumie, później "zaczął w tym tłumie robić bardzo agresywne ruchy". - I raptem się okazuje, że to policjant - zaznaczyła.
Prof. Płatek podkreśliła, że zachowanie policjantów - także legitymowanie - ma konkretne zasady, których funkcjonariusz musi przestrzegać.
- Powiedzmy bardzo wyraźnie: policjant, którzy przystępuje do legitymowania, ma obowiązek się nam przedstawić, podać stopień, imię i nazwisko oraz przyczynę, dla której nas legitymuje. I to nie może być przepis, który mówi, że ma prawo legitymować. To musi być dodatkowo to, jaka jest naprawdę przyczyna tego, że nas legitymuje
- powiedziała karnistka, dodając, że jeżeli "policjant jest w cywilnym ubraniu, to musi pokazać nie opaskę, na której może być napisane, że jest policjantem, klaunem, czy jeszcze kimś innym. Musi pokazać nam legitymację".
Płatek stwierdziła, że oczywiście sytuacja może być "dynamiczna", ale policja nie może się tym zasłaniać. Oceniła, że na jednym z nagrań z protestu widać, że "tę dynamikę wywołuje" jeden z nieumundurowanych policjantów.
- Okazuje się, że 11 listopada policja mogła być skuteczna, reagować, podzielić na sektory. Czy przypadkiem nie jest tak, że policja może to zrobić tylko wobec dzieci, które są pokojowe, które wiadomo, że przyszły na pokojową demonstrację, natomiast policji nie grozi ze strony młodzieży nic - powiedziała i dodała, że na demonstracji to protestujący byli zagrożeni przez policję. Oceniła, że w sytuacji, gdy kordon policji uniemożliwia ludziom rozejście się, to "nie młodzież, a policja stwarza zagrożenie". - Pytanie, jaki jest tego cel - dodała.
Zdaniem karnistki sytuacja, w której nieumundurowani policjanci doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji w tłumie jest sprzeczna z celem, w jakim policja została powołana, w więc temu, aby strzec obywateli i zapobiegać popełnianiu przestępstw. - Nie można rozpoczynać tego typu działań bez legitymowania i umożliwienia nam spisania danych odznaki - stwierdziła.