Zbigniew Boniek bagatelizuje porażkę z Włochami. Znalazł winnych. Absurdalne słowa

Zbigniew Boniek przemówił po spotkaniu z Włochami. W rozmowie z Interią broni Jerzego Brzęczka w dość absurdalny sposób, porównując naszą reprezentację do Anglii. Twierdzi też, że porażka z Włochami to "tylko jeden mecz".

Zbigniew Boniek zabrał głos po meczu z Włochami w Lidze Narodów (0:2). - Porażka 0-2 z Włochami zawiodła wszystkich kibiców, zagraliśmy bardzo słabo, nie skonstruowaliśmy właściwie żadnej akcji. Z drugiej strony, to tylko jeden mecz, a w krytyce naszej reprezentacji podążamy często od ściany do ściany. Proszę ode mnie nie wymagać, abym ja również wtapiał się w ten trend - powiedział szef PZPN w rozmowie z portalem Interia.pl.

Zobacz wideo Zobacz pierwszego gola Krzysztofa Piątka w tym sezonie! Kluczowy moment

"To tylko jeden mecz"

Problem w tym, że to nie jest kwestia jednego meczu za kadencji Jerzego Brzęczka, jak Boniek próbuje to przedstawić. Niewiele lepiej graliśmy kilka dni temu z Ukrainą. Fakt, w eksperymentalnym składzie, ale i Ukraińcy nie wystawili wszystkich czołowych piłkarzy. Prezes próbuje nas przekonać, że jeden słaby występ z Włochami o niczym nie świadczy. A dwa poprzednie z Włochami w Gdańsku (0:0) i w Chorzowie (0:1)? A spotkanie z Holandią w Amsterdamie (0:1)? Z Austrią w Warszawie (0:0)? Ze Słowenią w Lublanie (0:2)? Można tak jeszcze wymieniać. Wynik w tych spotkaniach nie zawsze był bardzo zły, ale raziło co innego. Wspólnym mianownikiem była fatalna gra naszej drużyny. Tak, jak w niedzielę w Reggio Emilia.

Zresztą prezes PZPN przyznał chwilę wcześniej, że problem istnieje od dawna. - Ja z gry naszej reprezentacji nigdy do końca nie byłem zadowolony. Satysfakcjonowało mnie to, że zbieramy punkty, zyskujemy awanse, idziemy do przodu - dodał. Rozumiem tych, którzy są wyznawcami rozliczania trenera i drużyny jedynie z wyniku. Mnie to jednak nie przekonuje. Mam świadomość, że w reprezentacji dużo trudniej o styl, bo piłkarze nie grają ze sobą tak często, jak w klubie. Ale jeśli nie mamy jakiegoś planu, pomysłu, jak chcemy grać, to musimy liczyć głównie na przypadek, a to nie jest wierny sojusznik. Dziś masz szczęście, jutro nie. 

Możemy grać lepiej

Nie jest tak, że wymagamy cudów od naszej reprezentacji. Tylko szaleńcy będą oczekiwać, że zagramy jak Włosi, Holendrzy, Francuzi czy Niemcy. Mamy jednak na tyle dobrych piłkarzy, że stać nas na tworzenie sytuacji w starciu z mocniejszymi rywalami. Chociaż na kilka składnych akcji. Wynik nie zawsze oddaje to, jak gra dana drużyna. Wygraliśmy z Niemcami na Stadionie Narodowym w 2014 roku 2:0, a zagraliśmy wtedy z nimi dużo gorzej niż rok później we Frankfurcie (1:3) czy w fazie grupowej Euro we Francji (0:0). W obu tych spotkaniach nie wygraliśmy, ale było widać to, że wiemy, jak chcemy grać. Tego chyba można oczekiwać także od reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Brzęczka.

Boniek odniósł się do słów Lewandowskiego?

Kapitan kadry Robert Lewandowski w wywiadzie dla TVP Sport zapytany o plan na mecz z Włochami najpierw długo milczał, a potem powiedział: "Przygotowując się do tego meczu, wiedzieliśmy, że musimy spróbować zaatakować, utrzymać się bardziej przy piłce. Ale co innego, jak się o tym mówi, co innego w teorii, a co innego w praktyce. Na pewno przed nami dużo rzeczy do poprawy, szczególnie w treningu. By wykorzystać każdy trening na maksa. Bo dzisiaj pokazało to, że przy odrobinie słabszej nie tylko dyspozycji, ale też przygotowaniu do meczu, ciężko będzie nam rywalizować z takimi drużynami".

Z jednej strony Boniek w wywiadzie z Interią nie odniósł się wprost do słów Lewandowskiego. Z drugiej jednak stwierdził: "Obserwuję jednak jedno niebezpieczne zjawisko. Oczywiście, ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że trener jest odpowiedzialny za wiele aspektów, ale powiedzmy sobie szczerze: jeżeli piłkarze mają słabszy dzień, grają prawie na stojąco, to przerzućmy część odpowiedzialności również na nich".

Oczywiste jest, że za porażkę odpowiada nie tylko trener, ale także piłkarze. Tylko jak uwierzyć w to, że nagle 11 naszych reprezentantów ma tego samego dnia słabszą formę? A co gorsza, to się powtarza, bo tak samo było choćby z Holandią we wrześniu i Włochami w październiku. To przyjeżdżają na kadrę i dosięga ich zbiorowa obniżka formy? Zawodnicy nie są bez win. Szczególnie ci najbardziej doświadczeni w drużynie narodowej. Największa krytyka za niedzielny występ powinna spaść nie na Jakuba Modera czy Kamila Jóźwiaka, tylko na Grzegorza Krychowiaka, Kamila Glika i Kamila Grosickiego.

Porównanie do Anglii

Najbardziej zaskoczył mnie Zbigniew Boniek w tym fragmencie: "Muszę powiedzieć, że w Reggio Emilia przegraliśmy po fatalnym meczu, ale Anglia również poległa z Belgią 0-2 i nikt na Wyspach nie żąda głowy trenera po jednym meczu". Porównywanie nas do Anglików jest absurdalne. Z Belgią oddali więcej strzałów niż rywal, mieli większe posiadanie piłki. Nie pozwolili się tak zdominować, jak my Włochom. Do tego miesiąc temu tych samych Belgów ograli 2:1, a trzy dni temu Irlandię 3:0. Nie były to przypadkowe zwycięstwa, jak nasze z Ukrainą. W ogóle, co ma reprezentacja Anglii do naszej kadry, żeby używać jej jako argumentu w obronie Jerzego Brzęczka? Jak już, to warto przypomnieć, że Gareth Southgate jest selekcjonerem Anglików od czterech lat. W tym czasie zajął czwarte miejsce na mundialu w Rosji, awansował na Euro 2020 i wywalczył brązowy medal Ligi Narodów. Może dlatego nikt nie chce go zwalniać po jednej porażce z Belgią?

Potencjał drużyny

 - Słyszę często opinię, że mamy najlepszą reprezentację jeśli nie w historii, to od 1974 czy 1982 roku. Dochodzę do wniosku, że mamy na pewno najbogatszą w historii reprezentację, gdyż wszyscy jej członkowie grają w dobrych, zachodnich klubach. Na niektórych, ważnych w piłce pozycjach mamy jednak olbrzymi niedosyt, więc nie do końca bym się zgodził z tymi zachwytami nad naszym potencjałem - twierdzi Zbigniew Boniek. Częściowo ma rację. Wystarczy spojrzeć na wyjściowe składy Polaków i Włochów pod kątem klubów:

Polska: Juventus - Sampdoria, Benevento, Southampton, Crotone - Lokomotiw, Lech, Dynamo Moskwa, Derby, Torino - Bayern.

Włochy: Milan - PSG, Lazio, Inter, Chelsea - Sassuolo, Chelsea, Inter - Juventus, Torino, Napoli.

A gospodarze przecież byli mocno osłabieni. Nie mamy potencjału, by grać jak równy z równymi z reprezentacją Włoch. Nie jesteśmy jednak aż tak słabi, jak pokazaliśmy to w Reggio Emilia czy w Amsterdamie. I w tym jest największy problem. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.